PZPS: Janusz Pindera z Berlina: Pierwszy krok do szczęścia

205501_CEV-OQM_20160105-221321

Piękny początek piekielnego turnieju w Berlinie, którego stawką jest olimpijski awans. Polacy wygrali z Serbią 3:1.

Pierwszy set mógł być nasz, bo polscy mistrzowie świata prowadzili do stanu 16:15, ale decydujące fragmenty tej partii należały już do dobrze grających Serbów. Zgodnie z oczekiwaniami najgroźniejszy był Aleksandar Atanasijević, świetnie spisywali się też dwaj doświadczeni środkowi, Marko Podrascanin i Dragan Stanković, choć oczywiście i im zdarzały się błędy.

Stephan Antiga od początku postawił na rozgrywającego Grzegorza Łomacza (nie było to zaskoczeniem) i zdecydował się grać na dwóch libero: przyjmował Paweł Zatorski, bronił Damian Wojtaszek. W ataku oczywiście nasza najpotężniejsza armata, czyli Bartosz Kurek, na środku Mateusz Bieniek i Karol Kłos, a na lewym skrzydle (przyjęcie z atakiem) kapitan Michał Kubiak i Mateusz Mika.

I to właśnie nasz kapitan pokazał w drugim secie jak można sprytem i techniką wyprowadzić rywala z równowagi. Kilka jego kiwek i przepychanek na siatce było mistrzowskich. Swoje, w pierwszej fazie tej partii dołożył serwisem Bieniek i Serbowie byli już daleko z tyłu (5:11). Walczyli do końca, ale byli bez szans. Przy stanie 24:18 Antiga wpuścił na boisko Rafała Buszka (za Kubiaka) i ten kapitalnym, pojedyńczym blokiem zatrzymał Atanasijevicia, największego kilera w drużynie Serbów. To było prawdziwe wejście smoka. Krótkie, bo krótkie, ale jaki efekt.

Myślę, że trzeci set był decydujący dla losów tego spotkania, choć można zapytać dlaczego nie ostatni, czwarty i będzie to pytanie zasadne. W trzecim wojna trwała do samego końca, było 20:20, później 23:22, 24:23 dla Polaków. Wreszcie Kurek strzelił po prostej i zaczął się ten ostatni.

Początkowo był nerwowo (5:11), ale Antiga miał nosa, wejście Fabiana Drzyzgi i Marcina Możdżonka (za Łomacza i Kłosa) odwróciło losy tej partii. Kiedy nasi siatkarze doszli Serbów (16:16) i wyszli na prowadzenie 17:16 napisałem w notatkach, że zaczynają pękać. I pękali, z minuty na minutę, z akcji na akcję. Dobił ich Kurek serwisowym asem na 24:21. Chwilę później mecz skończył Drzyzga zbijając piłkę nad siatką. Jak na rozgrywającego zrobił to perfekcyjnie. Trener Serbów, słynny Nikola Grbić próbował ratować sytuację prosząc o challenge, ale chyba wiedział, że wyrok już zapadł. Teraz jego drużyna musi szukać szansy na olimpijski awans w pozostałych spotkaniach. A my na kolejny występ Polaków musimy trochę poczekać. Aż do czwartku, kiedy to o 15.00  rozpoczną mecz z Belgią, którzy mają już na koncie porażkę. Ulegli Niemcom 0:3, choć mogli wygrać pierwszego i trzeciego seta, ale w grze na przewagi lepsi okazali się gospodarze, którym bardzo pomógł bardzo skuteczny i pewny w najważniejszych momentach Georg Grozer.

Tak więc kolejny turniejowy dzień tym razem bez naszych siatkarzy, ale emocji nie zabraknie, bo zmierzą się faworyci drugiej grupy: Francja z Rosją. Trójkolorowi tym meczem rozpoczynają turniej, Rosjanie pierwszy mecz wygrali gładko z Finlandią 3:0, a Władimir Alekno mógł przyjrzeć się tym wszystkim, którzy spróbują wywalczyć w Berlinie olimpijską kwalifikację. Tyle, że Francja to rywal z najwyższej półki, i to mistrzowie Europy, a nie złoci medaliści igrzysk w Londynie będą w tym starciu faworytem. A w czwartek, przypomnę raz jeszcze, gramy z Belgią i powinniśmy w wypełnionej polskimi kibicami Max Schmeling Halle, zrobić kolejny krok do Rio, choć coraz lepiej mówiący w naszym języku Stephan Antiga podkreśla, że to nie są chłopcy do bicia i trzeba uważać. Pełna zgoda panie trenerze, ale faworyt w tym meczu będzie jeden: Polacy.

Autor/Źródło: Janusz Pindera z Berlina

 

M.Sz.