PLPS: Jastrzębski Węgiel – LOTOS Trefl Gdańsk 2:3

clip_image002

W meczu kończącym 5. kolejkę spotkań PlusLigi. Jastrzębski Węgiel  przegrał z LOTOSEM Trefl Gdańsk 2:3. W pięciu spotkaniach jastrzębianie rozegrali pięć tie breaków.

Gdańszczanie, mimo bolesnej porażki w Lidze Mistrzów z włoską Modeną przyjechali do Jastrzębia-Zdroju w roli faworytów. W poprzednim sezonie, chociaż śląska drużyna dysponowała znacznie mocniejszym składem, pokonali ją dwukrotnie. – Nie zawsze jednak faworyt wygrywa – mówił po zaskakującym zwycięstwie w Rzeszowie trener Jastrzębia Mark Lebedew, z nadzieją, że jego podopieczni pokuszą się o kolejną niespodziankę.

Siatkarze LOTOSU pojedynkiem z Jastrzębskim Węglem zakończyli wyjątkowo długą serię wyjazdową –  w ramach PlusLigi nie zagrali jeszcze przed własną publicznością. Męczące podróże, brak czasu na spokojny trening i najzwyklejsze zmęczenie niekorzystnie odbiły się na sytuacji zdrowotnej zespołu. Z drobnymi urazami borykali się Sebastian Schwarz i Wojciech Grzyb, ale ten drugi wystąpił w Jastrzębiu w startowej szóstce. Miejsce Niemca, podobnie jak w Modenie zajął Miłosz Hebda. Miejscowi tym razem rozpoczęli z Muzajem na ataku oraz Szafranowiczem i Van Lankveltem na przyjęciu. Ten skład świetnie otworzył rywalizację, od pierwszej piłki nadając ton boiskowym wydarzeniom (6:5). Gdy Maciej Muzaj  po celował zagrywką Mateusza Mikę, jastrzębianie odskoczyli na 3 oczka, a po autowym zbiciu Troy’a prowadzili 16:12 i tej przewagi nie dali już sobie odebrać – 25:20.

U gospodarzy znów świetnie spisywał się Szafranowicz, który trzymał defensywę i wspomagał w ataku Mazaja. Goście, choć skończyli pierwszą partię z efektywnością na poziomie 60%, oddali rywalom aż 10 punktów po własnych błędach. Drugą odsłonę także  lepiej rozpoczęli jastrzębianie, od prowadzenia 7:4. Trener Anastasi szybko sięgnął po zmienników. Na boisku pojawili się Schwarz i Schulz, ale sygnał do walki dał Wojciech Grzyb, który dwukrotnie zapunktował serwisem, doprowadzając do remisu po 7. Radość siatkarzy z Gdańska trwała jednak krótko, bo na drugi czas technicznym ekipa z Górnego Śląska schodziła prowadząc 16:12. Pomarańczowi grali swobodnie, u gdańszczan natomiast mnożyły się kłopoty, mieli problemy z przyjęciem zagrywki i kończeniem własnych akcji na siatce – 25:20.

Trzecią część spotkania LOTOS rozpoczął z Schulzem i Stępniem w składzie. Zmiennicy tchnęli nowego ducha w gdańską drużynę i pomogli  jej dobrze wejść w rywalizację. Za to miejscowi zupełnie stanęli, pozwolili rywalom odzyskać rezon i własny styl gry – 7:13. Gdy przy wyniku 13:16 Michał Masny zablokował Schwarza wydawało się, że gospodarze z powrotem przejmą kontrolę nad spotkaniem i spróbują zakończyć jej w trzech setach. Jednak nie pozwolił na to Mateusz Mika, który w końcówce seta wziął na siebie ciężar zdobywania punktów, a przy okazji popisał się kilkoma technicznymi sztuczkami – 18:25.

W odsłonie numer trzy miejscowi sprezentowali przeciwnikom aż 13 oczek. Gdańszczanie z kolei z każdą partią popełniali coraz mniej błędów, sukcesywnie poprawiali też jakość gry na siatce. I właśnie blok był ich ogromną siłą w początkowej fazie czwartej odsłony, w której błyskawicznie objęli sześciopunktowe prowadzenie (1:7). Tym razem to trener Lebedew szukał ratunku w zmiennikach, desygnując do gry Strzeżka, Formelę i De Rocco. Roszady w składzie nie pomogły uratować seta i o wyniku meczu zdecydował tie break – piąty w wykonaniu Jastrzębskiego Węgla w trwających rozgrywkach (20:25).

W „secie prawdy” obydwie drużyny rzuciły na szalę to, co miały najlepszego i toczyły twardą, nieustępliwą walkę o każdy punkt. Zwycięsko wyszli z niej przyjezdni, którzy stanowili na siatce zaporę nie do przejścia i bardziej szanowali piłkę w polu serwisowym.

MVP: Damian Schulz

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25116&Page=S

M.Sz.