PLPS: Asseco Resovia Rzeszów – Effector Kielce 3:1

IMG_8589

Oba zespoły rozpoczęły mecz bez zawodników biorących udział w niedawno zakończonym w Berlinie turnieju europejskich kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. W ekipie z Kielce przy stanie 17:12 na boisku pojawił się środkowy Mateusz Bieniek i…zagrał na ataku. Ten manewr trenera Dariusza Daszkiewicza nie zaskoczył jednak mistrzów Polski, którzy pewnie wygrali inauguracyjną partię, dając sie raz za razem we znaki rywalom zagrywką.

W II secie wyrównana walka trwała do stanu 7:6. Później kilka skutecznych zagrywek Dawida Dryji i Thomasa Jaeschke sprawiły, że resoviacy odskoczyli na bezpieczną przewagę. Przy stanie 17:13 na boisku na swojej nominalne pozycji pojawił się już Mateusz Bieniek, ale i on nie był w stanie powstrzymać rozpędzonych mistrzów Polski.

W III secie kielczanie rozpoczęli już od początku z swoim asem atutowym w składzie oraz dwójką libero i ich gra zaczęła wyglądać coraz lepiej. Goście podejmowali ryzyko na zagrywce, które się opłacało. Resoviacy, a szczególnie Krzysztof Ignaczak mieli sporo problemów w przyjęciu. Effector wygrywał 17:16 ale w kolejnych akcjach kielczanie mieli problemy z przyjęciem zagrywki Thomasa Jaeschke. Mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie 19:17, ale za chwilę na tablicy wyników po zagrywce Mateusza Bieńka, którą nie przyjął Krzysztof Ignaczak, pojawił sie rezultat remisowy 20:20. W kolejnej akcji zablokowany został Olieg Achrem i Effector wygrywał 21:20. Resoviacy odpowiedzieli trzema punktami z rzędu i wyszli na prowadzenie 23:21. Rywale nie dawali za wygraną i po autowym ataku Dominika Witczaka doprowadzili do remisu 23:23, a za chwilę mieli set bola 24:23. Maćkowiak po raz kolejny popisał się skuteczną zagrywką i Effector wygrał seta.

Effector w IV secie na tyle grał dobrze, że trener mistrzów Polski zmuszony był sięgnąć po swoje największe gwiazdy. Po dwóch z rzędu złych przyjęciach Oliega Achrema, zastąpił Julien Lyneel, a po autowym ataku Dominika Witczaka (11:12) na boisku pojawili się Fabian Drzyzga i Bartosz Kurek. Mimo tych roszad kibice niemal do samego końca musieli drżeć o końcowy rezultat. Dopiero na samym finiszu gospodarze opanowali sytuację i pewnie zainkasowali komplet punktów, których potrzebują niezmiernie. Wobec zmiany systemu rozgrywek w Plus lidze w finale zagrają tylko dwie najlepsze drużyny po fazie zasadniczej, a resoviacy muszą odrabiać straty. Nie ma sensu liczyć punktów i patrzeć na drużyny, które są przed nami. Dopóki nie osiągniemy swojego najwyższego poziomu i nie będziemy grali stabilnie, to nie ma co patrzeć w tabelę. My musimy starać się grać na jak najlepszym poziomie i dopiero gdy będziemy tak grali, to możemy się zastanawiać, w jakiej jesteśmy sytuacji i o co możemy powalczyć – mówi Dmytro Paszycki, środkowy ekipy z Rzeszowa, którą w sobotę czeka pojedynek z wicemistrzem Polski, Lotosem Trefl Gdańsk, który zakończy I rundę.

M.Sz.