CEV: Dawid Konarski: szkoda chłopaków z Bełchatowa

clip_image001

– Grało nam się ciężko, ale wiedzieliśmy już przed meczem, że Kazań będzie nas straszył serwisem i my musimy odpowiedzieć tym samym – analizował finałowy pojedynek Ligi Mistrzów Dawid Konarski, atakujący Asseco Resovii Rzeszów.

PlusLiga: gratuluję srebrnego medalu. W sobotę rozegraliście świetny mecz przeciwko PGE Skrze Bełchatów, a wczoraj nieco słabsze spotkanie z Zenitem Kazań. To Wy zagraliście trochę gorzej, czy to może Zenit postawił zbyt trudne warunki?
Dawid Konarski: ciężko powiedzieć. Myślę, że wczoraj wcale nie zagraliśmy jakoś bardzo źle. Oni wywarli nas nas dużą presję zagrywką i z boku mogło się wydawać, że gramy słabo, bo nie mogliśmy przyjąć tych serwisów, a nasi rywale właśnie w tym elemencie robili sobie przewagę. Pojedyncze zagrywki decydowały o tym, że przegraliśmy. Grało nam się ciężko, ale wiedzieliśmy już przed meczem, że Kazań będzie nas straszył serwisem i my musimy odpowiedzieć tym samym. My jednak posłaliśmy tylko jeden czy dwa asy na ich stronę i to było za mało, żeby ich ruszyć w przyjęciu. Zenit zasłużenie wygrał to spotkanie, a my będziemy się cieszyć ze srebrnego medalu.
– Skoro wspomniałeś o radości ze srebrnego medalu – już ją odczuwacie czy wciąż pozostaje niedosyt, że złoto było tak blisko? Tym bardziej, że po raz pierwszy mieliśmy dwie polskie drużyny w Final Four, więc oczekiwania były bardzo duże.
– Na pewno bardzo chcieliśmy wygrać i z takim nastawieniem wyszliśmy na to spotkanie. Wierzyliśmy w to zwycięstwo, bo wiedzieliśmy, że stać nas na pokonanie Zenitu. Rosjanie jednak zagrali bardzo dobry mecz, a my nie przedstawiliśmy tych samych argumentów. Mamy drugie miejsce, z którego się cieszymy. Szkoda, że nie udało się wywalczyć drugiego krążka przez polską drużynę. Żal chłopaków z Bełchatowa, bo na pewno nie przyjechali tutaj, żeby wrócić z czwartą pozycją. Cóż, to jest teraz ich mały problem, z którym będą sobie musieli jakoś poradzić, bo przed nimi decydujące starcia o finał PlusLigi.
– Jak podsumujesz wasz udział w tegorocznej Lidze Mistrzów?
– Myślę, że wszyscy włączając w to zawodników, prezesów i inne osoby związane z klubem będą zadowoleni. Jest to pierwszy udział w Final Four dla Asseco Resovii Rzeszów i od razu drugie miejsce. Tutaj gra się tylko dwa mecze, więc albo się ten medal ma, albo nie. Przeszliśmy ciężką drogę, aby tutaj się znaleźć i ten srebrny medal myślę, że jak najbardziej każdego satysfakcjonuje. U nas w zespole chyba tylko Jochen i Lucas grali wcześniej w turnieju finałowym Ligi Mistrzów, więc dla dwunastu czy trzynastu chłopaków było to zupełnie nowe doświadczenie, które na pewno zaprocentuje.
– W sobotę Jochen Schops wspomniał, że ma duży komfort psychiczny, bo w każdej chwili możesz wejść na boisko i go zastąpić. Rozumiem, że po kontuzji nie ma już śladu?
– Już od dłuższego czasu z moim zdrowiem wszystko jest w porządku  – trenuję na pełnych obrotach i czuję się bardzo dobrze. Dopóki Jochen gra dobrze, tak jak chociażby w sobotę, życzyłem sobie, żebym nie musiał wchodzić na boisko. Wczoraj też nie było wielkiej potrzeby zmian na mojej pozycji, bo Jochen grał solidnie. Jeżeli jednak zajdzie taka potrzeba, to chętnie pomogę drużynie i zastąpię Jochena, w momencie gdyby przytrafiła mu się chwilowa zadyszka.
– Teraz wrócicie do Polski. Będzie chwila odpoczynku?
– Sądzę, że dostaniemy dwa lub trzy dni wolnego, a później wrócimy do treningów i spokojnie przed telewizorem pooglądamy sobie z kim przyjdzie nam się zmierzyć w finale PlusLigi. Na razie nie chcę wyrokować – jest 2:1 dla Gdańska i na tem moment faworytem są gdańszczanie, którzy dodatkowo grają u siebie, ale zobaczymy jak to się skończy.

/autor: Iwona Gąsior, fot. CEV/