CEV: Liga Mistrzów: wyniki, program

205314_20160216_021_IG_7773_FIG

Arkas Izmir przegrał z Cucine Lube Civitanova 0:3 (20:25, 21:25, 19:25) w pierwszym meczu I rundy play off Ligi Mistrzów. W ERGO Arenie LOTOS Trefl Gdańsk uległ Zenitowi Kazań 1:3 (18:25, 25:22, 17:25, 15:25).

Jutro odbędą się cztery inne pojedynki m.in. PGE Skra Bełchatów – Ziraat Bankasi Ankara.

Decydujący turniej Ligi Mistrzów z udziałem czterech najlepszych zespołów rozegrany zostanie 16 i 17 kwietnia w Krakowie. Gospodarzem imprezy jest Asseco Resovia Rzeszów, która ma zapewniony udział w Final Four.

Program i wyniki pierwszych meczów rundy 12 play off Ligi Mistrzów (czas miejscowy):

PGE Skra Bełchatów – Ziraat Bankasi Ankara  17 lutego 18:00
LOTOS Trefl Gdańsk – Zenit Kazań
1:3 (18:25, 25:22, 17:25, 15:25)

Tours VB – Biełogorie Biełgorod  17 lutego 20:30
Volley Asse-Lennik – Trentino Diatec  17 lutego 20:30

Arkas Izmir – Cucine Lube Civitanova
0:3 (20:25, 21:25, 19:25)
Halkbank Ankara – DHL Modena  17 lutego 17:30

Transmisje z meczów Ligi Mistrzów w stacjach sportowych Polsatu.

M.Sz.

 

CEV: LOTOS Trefl Gdańsk – Zenit Kazań 1:3

205314_20160216_021_IG_7773_FIG

W I rundzie play off Ligi Mistrzów LOTOS Trefl Gdańsk przegrał z obrońcą tytułu, jedną z najlepszych drużyn świata Zenitem Kazań 1:3 (19:25, 25:22, 17:25, 15:25). Rewanż zostanie rozegrany 2. marca w Kazaniu.

– Nie chcemy tracić energii na rywalizację z Zenitem. Taka drużyna, jak nasza musi wybrać najistotniejsze dla siebie mecze – mówił kilka dni temu Andrea Anastasi, szkoleniowiec gdańszczan. Ale nie od dziś wiadomo, że Włoch jest mistrzem w zdejmowaniu presji ze swoich podopiecznych, którzy z kolei przed starciem z rosyjskim gigantem jasno deklarowali, iż zostawią na boisku wszystkie siły i umiejętności.

Rosjanie przyjechali do Polski z nowym rozgrywającym Aleksandrem Butko, który zasilił zespół w styczniu i w miniony weekend zadebiutował w barwach mistrza Rosji. Trener Alekno, który dysponuje prawdziwą konstelacją gwiazd, z Maksimem Michaiłowem, Wilfredo Leonem i Matthew Andersonem na czele nie był zbytnio zatroskany tym, co czeka go we wtorek. – Nie obawiam się LOTOSU, bardziej przejmuję się sytuacją w Syrii – stwierdził nieoczekiwanie na konferencji prasowej. Ale zapewne chowa głęboko w pamięci fakt, że Andrea Anastasi już raz zdołał go pokonać w meczu o wysoką stawkę – w finale mistrzostw Europy 2007.

Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że ani LOTOS nie zamierza odpuszczać rywalizacji, ani trener Alekno nie jest spokojny o wynik. Pokazały też jak ogromną siłą rażenia na skrzydłach dysponuje ekipa z Kazania (7:12). Gospodarze szybko jednak znaleźli antidotum na atomowe strzały rywali. Pierwszy sygnał do walki dał Piotr Gacek, który fantastycznie wybronił zbicie Leona. Kolejne dwie kontry pozwoliły gdańszczanom zniwelować dystans do jednego oczka, a as Murphy Troy’a przyniósł remis 12:12. Po krótkim fragmencie wyrównanej bitwy, goście ponownie odskoczyli i bezproblemowo wygrali inauguracyjną partię.

Najlepsza drużyna Europy miała jedną, wyraźną słabość – spore problemy z kończeniem akcji po negatywnym przyjęciu (20% skuteczności w I partii). Niestety, gdańszczanie potrafili ją wykorzystać tylko wtedy, gdy w polu serwisowym pojawiał się Murphy Troy. Pozostali gracze Trefla nie sprawiali rywalom praktycznie żadnych kłopotów. Dlatego, choć gospodarze rozpoczęli drugą części meczu od prowadzenia 5:2, rywale błyskawicznie odrobili różnicę. Tym razem jednak podopieczni Andrei Anastaisego nie pozwolili im odskoczyć, a po pojedynczym bloku Wojciecha Grzyba na Michaiłowie, wyszli na prowadzenie 13:12. Kolejne ciosy Troy’a w polu zagrywki sprawiły, że na drugim czasie technicznym LOTOS prowadził 16:12. Kiedy Amerykanin wybronił atak Rosjan, a Marco Falaschi skończył kontrę, wiadomo było, że przedstawiciele PlusLigi tanio skóry nie sprzedadzą (25:22).

Drugi set miejscowi wygrali dzięki świetnej skuteczności na kontrze (83%) i doskonałej postawie Troy’a (osiem punktów na jedenaście prób). Po drugiej stronie siatki nie mylił się Leon, ale miał ogromne kłopoty z odbiorem zagrywki. Niestety, w trzeciej odsłonie znów dominowali goście z Rosji (4:10). Nasi siatkarze nie potrafili przebić się przez siatkę – albo posyłali piłki w aut, albo uderzali na tyle lekko, że przeciwnicy bronili i wyprowadzali kontrataki (7:16). Najwięcej problemów miał Mateusz Mika (tylko 20% efektywności w ataku, 38% pozytywnego przyjęcia), nie najlepiej spisywał się Wojciech Grzyb. Przyjezdni, mimo iż popełnili dwa razy więcej błędów własnych, pewnie wygrali do 17.

Kolejny fragment spotkania LOTOS rozpoczął w mocno przemeblowanym składzie – ze Stępniem Schulzem, Hebdą i Ratajczakiem w szóstce. Z podstawowego zestawu pozostali tylko Mika, Grzyb i Gacek, chociaż Bartosz Gawryszewski po trzech setach miał 77% skuteczności w ataku, a Sebastian Schwarz – 41%. Roszady ani nie zaskoczyły rywali, ani nie zmieniły obrazu gry gdańszczan. Seria atomowych serwisów Leona dała jego zespołowi wysoką przewagę 8:15, której siatkarze LOTOSU nie byli już w stanie odrobić

Składy:
LOTOS: Falaschi, Mika, Grzyb, Troy, Schwarz, Gawryszewski, Gacek (libero) oraz Stępień, Schulz, Czunkiewicz Hebda, Ratajczak
Zenit: Butko, Leon, Gucaliuk, Michaiłow, Anderson, Aszczew, Salparow (libero) oraz Kuleszow

Statystyki meczu: http://www.cev.lu/Competition-Area/MatchStatistics.aspx?ID=27856

Autor: Ilona Kobus

M.Sz.

CEV: Kolejny trenerski pojedynek Anastasi vs Alekno

205314_20160216_021_IG_7773_FIG

Jutro LOTOS Trefl Gdańsk zagra z Zenitem Kazań w pierwszym meczu I rundy play off Ligi Mistrzów. Oba zespoły poprowadzą wybitni trenerzy, którzy naprzeciwko siebie stawali już wielokrotnie. Ostatni raz zmierzyli się w ćwierćfinale Igrzysk Olimpijskich w Londynie w 2012. Rosja pokonała Polskę 3:0 i później zdobyła złoty medal.

Pierwszy raz, prowadzone przez nich zespoły, zmierzyły się w finale mistrzostw Europy w 2007 roku. W Moskwie „miała wygrać” Rosja, prowadzona przez Władimira Aleknę. Sborna dotarła do finału i pozostało tylko pokonać Hiszpanię, która dość niespodziewanie zakwalifikowała do decydującego spotkania. Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego pokrzyżowała plany gospodarzom, a jej trenerem był Andrea Anastasi.

Mecze o stawkę Andrea Anastasi – Władimir Alekno:
finał ME 2007: Hiszpania – Rosja 3:2
o 3. miejsce IO 2008: Włochy – Rosja 0:3
półfinał LŚ 2011: Polska – Rosja 1:3
o brązowy medal ME 2011: Polska – Rosja 3:1
Puchar Świata 2011: Polska – Rosja 2:3
ćwierćfinał IO 2012: Polska – Rosja 0:3

M.Sz.

CEV: „Imperator kontra debiutant”

205314_20160216_021_IG_7773_FIG

Zenit Kazań to siedmiokrotny mistrz Rosji, pięciokrotny zwycięzca Pucharu Rosji i trzykrotny złoty medalista Ligi Mistrzów. Debiutujący w tych rozgrywkach LOTOS Trefl Gdańsk stoi przed niezwykle trudnym zadaniem. Pierwsze starcie obu drużyn, we wtorek w ERGO Arenie (początek 20.00).

Powstały w 2000 roku rosyjski klub, poza wymienionymi sukcesami, ma na swoim koncie wiele zwycięstw w Superpucharze Rosji i liczne medale Klubowych Mistrzostw Świata. Drużyna z Gdańska jest z kolei stosunkowo młodym tworem. Od 2010 roku możemy regularnie oglądać ją na parkietach ekstraklasy, jednak dopiero miniony sezon okazał się być przełomowy. Srebro mistrzostw Polski, zdobycie Pucharu Polski i tegoroczne zwycięstwo w Superpucharze, to pierwsze sukcesy jakie LOTOS Trefl Gdańsk zapisał na swoim koncie.

Oba zespołu mogą poszczycić się znakomitymi szkoleniowcami. Władimir Alekno, dawny środkowy reprezentacji Rosji, to trener najwyższego formatu. Liczne sukcesy klubowe w lidze francuskiej i rosyjskiej mówią same za siebie. Przywrócenie Sbornej do siatkarskiej elity i wywalczenie awansu do igrzysk w Rio de Janeiro podczas turnieju w Berlinie, zamykają usta wszystkim niedowiarkom. Andrea Anastasi, z którym Polska zdobyła m.in.: srebro Pucharu Świata w 2011 roku, a LOTOS Trefl Gdańsk w przeciągu jednego sezonu stał się drużyną z czołówki PlusLigi. Włoch niejednokrotnie udowodnił, że pieniądze w niego zainwestowane, zwracają się w formie medalu.

Zenit Kazań i LOTOS Trefl Gdańsk odróżnia za to siła składu. W pierwszym zespole na rozegraniu możemy zobaczyć złotego medalistę z Londynu Aleksandra Butko, który do Kazania przeniósł się z Nowosybirska. W Gdańsku z kolei pierwszeństwo na tej pozycji od minionego sezonu wypracował sobie Marco Falaschi. Na ataku, po przeciwnych stronach siatki spotkają się dwaj przyjaciele z kadry USA – Matthew Anderson i Murphy Troy. Aleksiej Wierbow i Piotr Gacek będą rywalizowali na pozycji libero. Bartosz Gawryszewski i Wojciech Grzyb zmierzą się z rosyjskimi środkowymi, w tym ze zwycięzcą kwalifikacji w Berlinie i kapitanem Kazania Andriejem Aszczewem.

W szeregach rosyjskiego giganta zameldowało się jeszcze wielu znakomitych i rozpoznawalnych graczy, którzy stanowić będą niemałą przeszkodę na drodze LOTOS-u do Final Four w Krakowie. Kontrowersyjny i bezpardonowy: Aleksiej Spiridonow, wielokrotnie nagradzany: Maksim Michajłow i MVP zeszłorocznej Ligi Mistrzów: Wilfredo Leon, będą starali się powstrzymać „team Anastasiego”.

– Jesteśmy pewni, że to nie będzie łatwy mecz. Będziemy konkurować z jedną z najlepszych drużyn na świecie. Wiemy, że Zenit Kazań jest bardzo silny i niebezpieczny. Mogę jednak zapewnić, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby pokonać Zenit – powiedział Andrea Anastasi, zaraz po losowaniu par play off.

LOTOS Trefl Gdańsk w tej edycji Ligi Mistrzów miał już okazję trafić na przeciwnika z najwyższej półki. W fazie grupowej jego rywalem była DHL Modena, którą pokonał 3:2 przed własna publicznością. Asem w rękawie Anastasiego okazał się wtedy Miłosz Hebda, wybrany do „Drużyny Marzeń” przedostatniej kolejki europejskiego pucharu. Na parkiecie PlusLigi, gdańszczanie radzą sobie dobrze. W ostatnim meczu, dzięki doskonałej grze, pokonali PGE Skrę Bełchatów 3:0 i wrócili do walki o złoto. Po siedemnastu kolejkach zajmują czwarte miejsce, tracąc do swoich rywali dwa punkty.

Choć Andrea Anastasi nie ukrywa, że jego celem jest przede wszystkim mistrzostwo Polski, nie wiadome jest jaką formę jego drużyna zaprezentuję przeciwko Zenitowi. – Główną siłą LOTOSU jest ich zespołowość. Jeśli zagrają tak jak przeciwko najlepszym drużynom w lidze, mają szansę na wygranie meczu – ocenił pewny udziału w Final Four: Krzysztof Ignaczak, libero Asseco Resovii Rzeszów.

Rewanż zaplanowany został na środę, 2 marca.

Autor: Anna Daniluk,

M.Sz.

ORLEN Liga: Chemik Police – Budowlani Łódź 3:0

A

Chemik Police pokonał Budowlanych Łódź 3:0 (25:19, 25:17, 25:14) w meczu kończącym osiemnastą kolejkę ORLEN Ligi. MVP Madelaynne Montano.

– W Budowlanych grają dwie środkowe, które ostatnio występowały w pierwszej szóstce reprezentacji Polski. Sylwia Pycia i Gabriela Polańska cieszą się dużym zaufaniem rozgrywającej. To jedna z silniejszych formacji łodzianek, dlatego trzeba postarać się ją wyeliminować. Możemy to zrobić poprzez odrzucenie rywalek od siatki zagrywką – podkreśla II trener mistrza Polski, Jakub Głuszak.  – Z kolei Julia Twardowska w ubiegłym sezonie grała na przyjęciu. W bieżących rozgrywkach została przestawiona na atak. Taka jest koncepcja trenera, choć trzeba przyznać , że na razie Twardowska spisuje się całkiem nieźle. W ostatnich dwóch spotkaniach otrzymała nagrodę MVP. Jest pewna w ataku.

Na pierwszej przerwie technicznej gospodynie prowadziły 8:5. Łodzianki wyrównały i do stanu 16:15 żadnej ze stron nie udało się uzyskać wyraźniejszej inicjatywy. Jednak z czasem przewaga zaczęła przechylać na stronę faworytek. Miały one przede wszystkim bardzo dobry atak (62 procent) co zdecydowało o pewnym zwycięstwie policzanek w pierwszym secie.

W kolejnej partii przewaga mistrzyń kraju była jeszcze wyraźniejsza. Budowlani tylko przez fragment seta dotrzymywały kroku. Coraz słabsze stawało się przyjęcie przyjezdnych, co miało przełożenie na niską skuteczność ataku.

W trzecim secie Chemik szybko objął prowadzenie i przy stanie 6:3 trener Budowlanych wziął czas. Nie powstrzymało to dobrej gry policzanek. Były one cały czas stroną atakującą. Przewaga mistrzyń kraju rosła, a po drugiej przerwie technicznej (16:10) stała się wręcz druzgocąca.

Statystyki meczowe: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=26413&Page=S

M.Sz.

CEV: Wielkie atrakcje w Lidze Mistrzów. Zenit Kazań gra w ERGO ARENIE

A

– Przed nami starcie z prawdziwą plejadą gwiazd. Nasz najbliższy rywal jest faworytem, ale to jest sport i jeśli walczysz, wszystko jest możliwe – powiedział środkowy LOTOS-u Trefla Gdańsk Bartosz Gawryszewski przed wtorkowym meczem w ERGO Arenie w I rundzie fazy play Ligi Mistrzów z Zenitem Kazań (początek 20.00).

Drużyna ubiegłorocznego triumfatora Ligi Mistrzów (w finale zwycięstwo nad Asseco Resovią Rzeszów) i mistrza Rosji przyleciała do Gdańska w niedzielę wieczorem prywatnym samolotem. Trener Władimir Alekno ma do dyspozycji wszystkich najlepszych graczy m.in. Matthew Andersona, Aleksieja Wierbowa, Wilfredo Leona czy Maksima Michajłowa. W trakcie sezonu do ekipy z Kazania dołączył mistrz olimpijski z Londynu i najlepszy rozgrywający Ligi Mistrzów w sezonie 2012/2013 w barwach Lokomotiwu Nowosybirsk Aleksander Butko.

Siatkarze LOTOS-u Treflu z dorobkiem pięciu zwycięstw zajęli drugie miejsce w grupie F Ligi Mistrzów. Ich rywalami byli ACH Volley Lublana, Vojvodina NS Seme Nowy Sad oraz DHL Modena.  Po nieudanym występie w finałowym turnieju o Puchar Polski, gdańszczanie odrabiają straty w PlusLidze. W zeszłym tygodniu wygrali z AZS Częstochowa 3:1, a w ostatniej kolejce pokonali świetnie spisującą się w ostatnim czasie PGE Skrę Bełchatów 3:0. Zajmują czwarte miejsce w tabeli, jednak mają już tylko dwa punkty straty do bełchatowian i Asseco Resovii Rzeszów – po 37 punktów. Prowadzi ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 47. Pozostał im jeszcze do rozegrania zaległy mecz  14. kolejki z BBTS Bielsko-Biała.

–  To na pewno nie będzie to łatwy mecz. Staniemy do walki z jedną z najlepszych drużyn na świecie, bardzo silną i bardzo niebezpieczną. Oczywiście dołożymy wszelkich starań, aby wygrać z Zenitem Kazań – mówił po losowaniu fazy play off Andrea Anastasi, trener LOTOS Trefl Gdańsk.

Gdański szkoleniowiec podkreśla, że „jego podopieczni zagrają na sto procent.” – Jednak nie zamierzam wywierać na moich zawodnikach jakiejkolwiek presji. Na pewno będzie to wielkie wydarzenie – dodaje.

Rywale gdańszczan okazali się najlepsi w grupie D – zawodnicy Zenita odnieśli komplet sześciu wygranych i stracili tylko jednego seta. Tej sztuki dokonał w Ankarze zespół Michała Kubiaka Halkbank. Bardzo dobrze spisują się również w Superlidze. Po piętnastu kolejkach z 42 punktami prowadzą przed Dynamem Moskwa 34 oraz Gazpromem Jurga Surgut 33.

Organizatorzy spodziewają się, że wtorkowe spotkanie obejrzy 6-7 tysięcy kibiców. Do poniedziałkowego południa sprzedano około 5 tysięcy biletów. – Mamy nadzieję, że w atrakcyjnie zapowiadającym się meczu z Zenitem frekwencja będzie zbliżona do ostatniego ligowego meczu. Spotkanie z PGE Skrą obejrzało 7515 osób, co jest najlepszym wynikiem w ekstraklasie w tym sezonie – powiedziała rzecznik prasowy gdańskiego klubu Justyna Gdowska.

Rewanż zaplanowano w środę 2 marca w Kazaniu. Zwycięzca tej rywalizacji zmierzy się z triumfatorem pary PGE Skra – Ziraat Bankasi Ankara. Decydujący turniej Ligi Mistrzów z udziałem czterech najlepszych zespołów rozegrany zostanie 16 i 17 kwietnia w Krakowie. Gospodarzem imprezy jest Asseco Resovia Rzeszów.

Program pierwszych meczów rundy 12 play off Ligi Mistrzów (czas miejscowy):

PGE Skra Bełchatów – Ziraat Bankasi Ankara  17 lutego 18:00
LOTOS Trefl Gdańsk – Zenit Kazań  16 lutego 20:00

Tours VB – Biełogorie Biełgorod  17 lutego 20:30
Volley Asse-Lennik – Trentino Diatec  17 lutego 20:30

Arkas Izmir – Cucine Lube Civitanova  16 lutego 19:00
Halkbank Ankara – DHL Modena  17 lutego 17:30

Transmisje z meczów Ligi Mistrzów w stacjach sportowych Polsatu.

M.Sz.

 

PLPS: LOTOS Trefl Gdańsk – PGE Skra Bełchatów 3:0

_IG_1118
Gdańszczanie gonią PGE Skrę w tabeli, chcą mieć szansę na walkę o ligowe złoto. W rewanżu za spotkanie pierwszej rundy LOTOS Trefl wygrał w tak samo imponujący sposób, jak bełchatowianie u siebie. Ten wynik oznacza, że walka o miejsce w wielkim finale będzie jeszcze ciekawsza.

Bełchatowianie ostatnio błyszczą, zdobyli Puchar Polski, wygrali arcyważny mecz w Rzeszowie. Są jednak bardzo zmęczeni, mają także drobne problemy zdrowotne. Czy starczy im energii, by pokonać rywala, który w minionym sezonie pokonał ich w półfinale play-off?

Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy prowadzili już 5:2, jednak zdobywcy Pucharu Polski szybko doprowadzili do remisu po 7. Później jednak LOTOS Trefl potrafił kilka razy skutecznie kontrować, bo udawało się wyblokowywać ataki m.in. Facundo Conte. Po Argentyńczyku trochę widać było osłabienie związane z przeziębieniem, warto jednak podkreślić, że przy tak szalonym kalendarzu nie było możliwości, by dostał wolne od trenera Miguela Falaski. W końcu jednak trener PGE Skry musiał szukać pomocy u zmienników i wprowadził na boisko Karola Kłosa oraz Israela Rodrigueza. LOTOS jednak kontrolował przebieg tej partii, prowadząc 16:11.
Później z bardzo dobrej strony pokazał się Rodriguez, który kończył atak za atakiem i pozwolił PGE Skrze zbliżyć się do rywali (16:18). Dobrze prezentował się także w tym czasie Mariusz Wlazły, lecz końcówka należała zdecydowanie do rywali. Mecz nabrał rumieńców, a LOTOS nie miał zamiaru odpuszczać – po kolejnych udanych akcjach gospodarze wygrali seta do 17.

Drugiego seta trener Falasca postanowił zacząć w takim samym zestawieniu, jak rozpoczynał pierwszą partię – na boisko wrócili Nicolas Marechal i Srećko Lisinac. Obraz gry jednak się nie zmienił, LOTOS już na starcie wypracował sobie niewielką przewagę – 6:4, a później Skra miała problemy z przyjęciem i zrobiło się 11:6. Trener Falasca znowu reagował, na boisku ponownie pojawili się Rodriguez i Kłos. Bełchatowianie nadal jednak mylili się i przewaga gospodarzy rosła (13:8). Przy tym stanie na boisku pojawił się Marcel Gromadowski, który w ostatnich spotkaniach dawał bardzo dobre zmiany. Skra zaczęła odrabiać część strat po bardzo dobrych zagrywkach Nicolasa Uriartego. Przy stanie 15:11 doszło do niecodziennej sytuacji, gdy fantastycznie walczący w obronie gospodarze przebili jakimś cudem piłkę na drugą stronę a ta kompletnie zaskoczyła Andrzeja Wronę i LOTOS znowu prowadził pięcioma punktami – 16:11.
W ekipie LOTOSU dobrze rozgrywał Marco Falaschi, a najlepszy mecz w tym sezonie rozgrywał Sebastian Schwarz. – Jestem gotów do gry, musimy tylko jako drużyna odnaleźć to coś, co działało tak dobrze w zeszłym sezonie – mówił przed meczem niemiecki przyjmujący.
Bełchatowianie nie mogli złapać rytmu, popełniali mnóstwo błędów, widać jak wiele energii kosztowały ich ostatnie boje w Pucharze Polski i PlusLidze. LOTOS prowadził 20:15, później po kilku długich i efektownych akcjach 24:19. Ostatecznie gospodarze wygrali do 20.

Trener Falasca szukał optymalnego składu – trzeciego seta rozpoczął z Rodriguezem i Kłosem. Na początku PGE Skra zaczęła od skutecznych bloków, jednak gospodarze szybko wrócili, podobnie jak Marechal, który przy stanie 6:4 zastąpił Hiszpana. Na niewiele to się jednak zdało, bo gdańszczanie wywierali presję zagrywką i znowu szybko odskoczyli (14:7).
Dominacja gospodarzy nie podlegała dyskusji, bo rywale nie byli w stanie się pozbierać, choć zmiennicy próbowali jeszcze walczyć (zrobiło się 16:12 po udanych akcjach Marcina Janusza). Po przerwie wziętej przez Andreę Anastasiego LOTOS Trefl uporządkował grę i wypunktował rywala.
Po tym zwycięstwie traci już tylko dwa oczka do drugiej PGE Skry, ma jednak rozegrany jeden mecz mniej. A to oznacza, że wicemistrzowie Polski z poprzedniego sezonu włączają się do walki o udział w wielkim ligowym finale. Liga będzie ciekawsza!

MVP : GRZYB Wojciech

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26310&Page=S

Autor: Kamil Składowski, fot. Piotr Sumara

M.Sz.

PLPS: Cuprum Lubin – MKS Będzin 3:2

_IG_1118

Cuprum Lubin pokonało MKS Będzin 3:2 (23:25, 25:14, 25:20, 23:25, 15:7) w meczu 17. kolejki PlusLigi. Zdecydowany faworyt stracił punkt. Przed meczem gospodarze nie ukrywali, że interesuje ich zwycięstwo 3:0 lub 3:1, ostatecznie zwyciężyli 3:2.

Sobotni mecz pomiędzy Cuprum Lubin i MKS-em Będzin toczyło się ze zmiennym szczęściem dla obu drużyn. Jedną partię wygrywali goście, a chwilę później triumfowali gospodarze. Ostatecznie drużyny podzieliły się punktami – dwa zostały w Lubinie, a jeden do swojego konta dopisali będzinianie.

Pierwsza partia spotkania od początku toczyła się pod dyktando zespołu gości, którzy dość szybko objęli prowadzenie (9:7) i (16:13). Kiedy wydawało sie, że MKS pewnie wygra tę część meczu, lubinianie zaczęli odrabiać straty. Dzięki dobrej postawie Mateusza Malinowskiego w ataku oraz polu serwisowym zniwelowali stratę do jednego oczka (23:24). Jednak w ostatniej akcji z lewego skrzydła zaatakował Jakub Peszek i to goście wygrali tę partię (25:23).

Porażka w secie numer jeden wyraźnie podrażniła gospodarzy. Kolejną partię rozpoczęli od dobrej gry niemal w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Na drugiej przerwie technicznej objęli prowadzenie (16:8). Podopieczni Stelio DeRocco takiej straty już nie zdołali odrobić. Ostatni punkt w tym fragmencie meczu ze środka zdobył Marcin Możdżonek (25:14).

W kolejnym secie Cuprum Lubin poszedł za ciosem i od początku narzucił rywalom swój rytm gry. W ataku bardzo dobrze spisywał sie Malinowski i Wojciech Włodarczyk. Gospodarze w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku, dzięki czemu tego seta wygrali do 20. Wygraną przypieczętował drugi środkowy drużyny z Lubina – Marcus Bohme.

Czwarta partia była najbardziej wyrównana. Zespoły przez niemal cały czas grały punkt za punkt. Tym razem nerwową końcówkę na swoją korzyść rozstrzygnęli zawodnicy z Będzina, którzy w dwóch ostatnich akcjach zachowali więcej zimnej krwi (25:23).

Lubinianie mocno skoncentrowani zaczęli tie-breaka (6:4). Chwilę przed zamianą stron skutecznie ze skrzydła zaatakował Szymon Romać (8:5). Po serii bardzo dobrych zagrywek Bohme, zespół gospodarzy wyszedł na prowadzenie (11:6). Piątego seta pewnym atakiem zakończył Możdżonek (15:7).
MVP : Grzegorz Łomacz.
Statystyki meczu:  http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26306&Page=S

M.Sz.

PLPS: Jastrzębski Węgiel – Asseco Resovia Rzeszów 0:3

_IG_1118

Jastrzębski Węgiel przegrał z Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (15:25, 15:25, 14:25) w meczu 17. kolejki PlusLigi. Rzeszowianie wygrywając spotkanie za trzy punkty zrównali się w tabeli z PGE Skrą Bełchatów. W dalszym ciagu zachowują szansę na walkę o mistrzostwo Polski.

Asseco Resovia pierwszą partię spotkania rozpoczęła z Lukasem Tichaczkiem na rozegraniu. Rzeszowianie dzięki dobrej zagrywce Dawida Dryi dość szybko objęli prowadzenie (4:0). Goście na przerwie technicznej utrzymali wypracowaną przewagę punktową. Po stronie gospodarzy najskuteczniejszym zawodnikiem był Maciej Muzaj. Niestety pozostali jastrzębianie raz za razem popełniali błędy w polu serwisowym (6:9). W dalszej części żadna z drużyn nie wystrzegała się prostych błędów. Po skutecznym bloku Nikołaja Penczewa na Muzaju, mistrzowie Polski schodzili na drugą pauzę prowadząc (16:12). Po wznowieniu gry inicjatywę na parkiecie przejęli podopieczni Andrzeja Kowala. Dominowali na parkiecie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła (21:15). Na nic zdały się zmiany w szeregach Jastrzębskiego Węgla. Pewną wygraną zespołu z Rzeszowa w tej partii przypieczętował asem serwisowym Thomas Jaeschke (25:15).

Drużyna z Podkarpacia kolejnego seta rozpoczęła od dobrych zagrywek Jaeschke, a w kontrataku nie miał sobie równych Bartosz Kurek (5:0) i (8:3). Po krótkiej przerwie gospodarze zaczęli odrabiać straty (10:12). Przy czym gościom również przytrafiały się proste błędy. W takiej sytuacji szkoleniowiec aktualnych mistrzów Polski poprosił o czas dla swoich podopiecznych. Przerwa pomogła zawodnikom, bowiem zaczęli atakować z większą skutecznością oraz ustawiali szczelny blok. Chwilę przed drugą przerwą techniczną Russell Holmes posłał na stronę Jastrzębskiego Węgla asa serwisowego (16:11). Gospodarze w żaden sposób nie mogli zagrozić zawodnikom Asseco Resovii, którzy w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku. Tę odsłonę meczu, podobnie jak wcześniejszą zakończył Jaeschke, tylko że tym razem skutecznie zaatakował z lewego skrzydła (25:15).

Początek seta numer trzy to kopia wcześniejszego. Rzeszowianie szybko objęli prowadzenie (3:0). W tej sytuacji trener Jastrzębskiego Węgla zdecydował się na zmianę atakującego. Miejsce Muzaja zajął Patryk Strzeżek. Z czasem Asseco Resovia zaczęła ustawiać szczelny blok przez który nie mogli przebić się gospodarze (5:1). Rzeszowianie w pełni kontrolowali grę, a na drugiej pauzie objęli prowadzenie (16:8). Takiej przewagi mistrzowie Polski już nie stracili, wręcz ją zwiększyli. W ostatniej akcji goście potrójnym blokiem zatrzymali w ataku Jasona Derocco (14:25). Tym samym dopisali do swojego konta cenne trzy punkty. Aktualnie mają tyle samo punktów, co PGE Skra Bełchatów.
MVP : Lukas Tichaczk.
Statystyki do meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26309&Page=

Autor: Katarzyna Porębska

M.Sz.

 

PLPS: AZS Politechnika Warszawska – Indykpol AZS Olsztyn 3:2

_IG_1118

AZS Politechnika Warszawska podejmowała w sobotę w ursynowskiej Arenie Indykpol AZS Olsztyn. W poprzedniej kolejce obydwa zespoły odniosły zwycięstwa i na swoim koncie zapisały trzy punkty. W meczu 17. kolejki górą byli podopieczni Jakuba Bednaruka, którzy po pięcio setowym boju pokonali Indykpol AZS Olsztyn 3:2.

Zawodnicy Indykpolu AZS Olsztyn bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie w Warszawie. Po asie serwisowym Pawła Adamajtisa wyszli na dwupunktowe prowadzenie (1:3). Do pierszej przerwy technicznej obydwa zespoły popełniały wiele błędów w polu serwisowym, zatem rozgrywający nie mogli zaproponować ciekawych akcji. Po ataku ze środka Miłosza Zniszczoła gospodarze tracili do olsztynian trzy punkty (5:8). Podopieczni Jakuba Bednaruka zbliżyli się do gości na jeden punkt (10:11), ale nadal mieli duże problemy z przyjęciem zagrywki, szczególnie gdy w polu serwisowym stanął Miłosz Zniszczoł. Na drugiej przerwie technicznej tracili trzy „oczka” (13:16). Kiedy przewaga olsztynian wzrosła do pięciu punktów, trener Jakub Bednaruk poprosił o drugą przerwę dla swojego zespołu (15:20). Po niej stołeczni inżynierowie zaczęli powoli odrabiać straty i po skutecznym ataku Guillaumae Samiki szkoleniowiec olsztynian, Andrea Gardini, poprosił o czas dla swojej drużyny (19:21). Pierwszą partię zakończył asem serwisowym Filip Stoilović.

Po zmianie stron w Arenie Ursynów odmieniła się także gra obydwu zespołów. Teraz to gospodarze rozpoczęli bardzo dobrze kolejnego seta. Przy stanie 1:1 w pole zagrywki wszedł Bartłomiej Lemański, z którego zagrywką kompletnie nie mogli poradzić sobie podopieczni Andrei Gardiniego. Przy stanie 5:1 poprosił o przerwę a Bartosza Bednorza zastąpił w przyjęciu Marcin Waliński. Na pierwszej przerwie technicznej gospodarze prowadzili sześcioma punktami (8:2). Mimo pojedynczych akcji olsztynian przewaga stołecznego zespołu utrzymywała się, głównie dzięki wzmocnieniu zagrywki i skutecznym blokom i wyblokom. Po pojedynczym bloku Pawła Zagumnego na Marcinie Walińskim gospodarze zeszli na drugą przerwę ze znaczną przewagą ośmiu punktów (16:8). Kiedy podopieczni Jakuba Bednaruka zdobyli kolejny punkt, Pawła Woickiego zastąpił były rozgrywający AZS Politechniki Warszawskiej, Krzysztof Bieńkowski. Przewaga gospodarzy rosła, goście nadal nie mogli poradzić sobie z przyjęciem zagrywki, popełniali też błędy w polu zagrywki. Serią bloków na kolejnych zawodnikach z Olsztyna, gospodarze powiększyli swoją przewagę. Seta zakończył szczęśliwy atak Łukasza Łapszyńskiego z szóstej strefy (25:11).

Pierwszy punkt w trzeciej partii zdobył dla AZS Politechniki Warszawskiej Guillaume Samica. Gospodarze mogli powiększyć swoją przewagę do trzech punktów, na 4:1, ale goście poprosili o wideo weryfikację, która pokazała, że atak Politechniki lądował poza boiskiem. Do pierwszej przerwy technicznej toczyła sie bardzo wyrównana gra, pełna zaangażowania z obydwu stron (7:7). Akcja na ósmy punkt, to jedna z najdłuższych w tym spotkaniu. Po obronie Pawła Zagumnego skuteczny atak po prostej Michała Filipa, wyprowadził stołeczny zespół na jednopunktowe prowadzenie (8:7). W drugiej fazie seta toczyła się walka punkt za punkt, ale to zawodnicy Politechniki Warszawskiej na przerwę techniczną wyszli z dwupunktowym prowadzeniem (16:14). Po tej pauzie goście zaczęli odrabiać straty. Kiedy w polu zagrywki stanął Miłosz Zniszczoł, zawodnicy Jakuba Bednaruka mieli ogromne problemy z jej przyjęciem (16:19). Przy takim obrocie spraw, Łukasza Łapszyńskiego zastąpił Krzysztof Wierzbowski. Dzięki trudnym serwom Barłomieja Lemańskiego, gospodarze zaczęli powoli odrabiać straty (18:19), jednak goście utrzymywali dwupunktową przewagę. Nerwy nieco zawodziły kapitana olsztynian, Pawła Woickiego, który raz po raz był wzywany do pierwszego sędziego. Po skutecznym kontrataku ze środka Waldemara Świrydowicza na tablicy wyników pojawił się remis po 21 i trener Andrea Gardini poprosił o czas. Taki obraz gry był do końca seta. Przewagę na zwycięstwo drugiej partii wypracowali sobie jednak gospodarze. Seta zakończył skuteczny blok na Pawle Adamajtisie (23:25).

Podrażnieni przegraną w poprzednich dwóch partiach goście rozpoczęli czwartą partię od czteropunktowego prowadzenia (0:4). Olsztynianie wypracowali sobie tę przewagę dzięki skutecznej zagrywce Miłosza Zniszczoła, z którą gospodarze ponownie nie mogli sobie poradzić. Na pierwszej przerwie technicznej goście prowadzili czterema punktami (4:8).  Po przerwie podopieczni Jakuba Bednaruk wprowadził na rozegranie Jana Firleja. Gospodarze starali się odrobić straty, ale na drugiej przerwie technicznej wzrosła ona do sześciu „oczek” (16:10). Podobnie, jak w poprzednich partiach, Paweł Woicki często korzystał ze swoich środkowych. Zarówno Miłosz Zniszczoł jak i Thomas Koelewijn bardzo dobrze radzili sobie na środku siatki. Dzięki skutecznej grze Guillauma Samiki zawodnicy stołecznej Politechniki powoli zaczęli odrabiać straty, doprowadzając do remisu po 19. Była to udana pogoń, ale nie wystarczająca, by wygrać czwartego seta i cały mecz. Dwudziesty piąty punkt dla gości zdobył z lewego ataku Bartosz Bednorz (22:25).

Kiedy w polu zagrywki znajduje się Miłosz Zniszczoł można być pewnym, że przeciwnym, że przeciwnicy będą mieć ogromne problemy z przyjęciem jego zagrywki. Podobnie było w piątej partii. Po zagrywce Zniszczoła, gospodarze tracili dwa punkty (1:3). Ciężar gry po stronie Politechniki wzięli na siebie Michał Filip (który po czterech partiach atakował z 70% skutecznością) oraz Guillaume Samica, którego as serwisowy wyprowadził Politeczhnikę Warszawską na jednopunktowe prowadzenie (8:7). Po zmianie stron przewaga gospodarzy urosła do dwóch punktów. Po asie serwisowym Bartłomieja Lemańskiego trener gości poprosił o przerwę (10:8). Obydwa zespoły popełniały błędy w polu zagrywki. Po skutecznym bloku na francuskim przyjmującym oraz po skutecznej kontrze Filipa Stoilovića jednopunktową przewagę miał zespół gości (11:12). Szala przewagi przechylała się raz na jedną raz na drugą stronę. Po kiwce Pawła Zagumnego to podopieczni Jakuba Bednaruka mieli pierwszą piłkę setową. W walce na siatce ponownie górą był rozgrywający Politechniki Warszawskiej, co potwierdziła wideo weryfikacja. Zacięty mecz wygrywają podopieczni Jakuba Bendaruka 3:2.

MVP: Michał Filip

AZS Politechnika Warszawska – Indykpol AZS Olszyn 3:2 (21:25, 25:11, 25:23, 22:25, 15:13)

Statystyki z meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26305&Page=S

Autor: Dorota Szturm de Hirszfeld

M.Sz.