ORLEN Liga: BKS ALUPROF PROFI CREDIT Bielsko-Biała – Chemik Police 3:0

A

BKS ALUPROF PROFI CREDIT Bielsko-Biała pokonał Chemika Police 3:0 (25:22, 25:20, 25:23) w meczu 19. kolejki ORLEN Ligi. MVP Nikola Radosova. Dawno w Bielsku-Białej nie było takiej radości po meczu siatkówki kobiet. Gospodynie, które ostatnio miały fatalną passę, pokonały mistrza kraju. Obrończynie tytułu doznały w tym sezonie drugiej porażki w ekstraklasie.

Trener Mariusz Wiktorowicz zadecydował, że Helena Horka wróci na pozycję atakującej. – Przypominam, że Czeszka zaczęła sezon jako przyjmująca. Kilka razy zdarzało się, że bielski szkoleniowiec przestawiał Horkę na przyjęcie, ale zazwyczaj preferuje ustawienie z tą zawodniczką na ataku. Na lewym czy na prawym – Horka pozostaje liderką zespołu i pierwszą opcją dla rozgrywającej – mówił przed meczem II trener Chemika, Jakub Głuszak.

Przypomina, że ostatnio Bielsko złapało zadyszkę. – Przegrało z potencjalnie słabszymi rywalami, nawet z pierwszoligowcem w Pucharze Polski. Drużyna przechodzi kryzys, przegrała kilka spotkań z rzędu. Odbiło się to na decyzjach zarządu, który postanowił uciąć siatkarkom pensje – dodaje II trener mistrzyń Polski.

Na boisku zobaczyliśmy zupełnie odmieniony bielski zespół, który w dwóch setach spokojnie punktował lidera ekstraklasy. Od początku postawiły mistrzyniom kraju trudne warunki. Miały dobre przyjęcie i ustawiały skuteczny blok. Chemik był nawet na prowadzeniu, ale w dalszej części pierwszej partii policzanki popełniły dużo błędów.  Gospodynie wykorzystywały niemoc rywalek przy tym spisując się bardzo dobrze.

Drugiego seta mistrzynie kraju rozpoczęły bardzo źle. BKS ALUPROF PROFI CREDIT szybko odskoczył na 6:1. Mistrzynie przebudziły się za sprawą Stefany Veljković i przed przerwą techniczną odrobiły straty. Na drugiej było 16:13 dla bielszczanek.  Rozpędzone gospodynie nie pozwoliły sobie odebrać przewagi. Wysoką jakość gry prezentowały Helena Horka i Nikola Radosova.

Po drugim secie trener Giuseppe Cuccarini wszystkie swoje najlepsze zawodniczki odesłał na ławkę rezerwowych. Zmienniczki nie były wcale gorsze. Miały przewagę 12:10.  Jednak podopieczne trenera Wiktorowicza szybko odrobiły stratę i prowadziły 16:14 oraz 19:17 i były bardzo bliskie sukcesu. Jednak rywalki zdobyły kolejno trzy punkty, a po punktowym serwisie Katarzyny Mróz trener Mariusz Wiktorowicz poprosił o czas. Gospodynie w końcówce przegrywały 20:22, ale walczyły ambitnie. Za ofiarność w ostatniej akcji zasługują na szczególne słowa pochwały.

Statystyki meczu: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=26418&Page=S

M.Sz.

PLPS: Asseco Resovia Rzeszów – Łuczniczka Bydgoszcz 3:0

_JBS2898

Asseco Resovia pewnie pokonała Łuczniczkę i zainkasowała komplet punktów. Mistrzowie Polski wykorzystali potknięcie Lotosu Trefla Gdańsk i PGE Skry Bełchatów i wskoczyli na drugie miejsce w tabeli.

Przez długi czas inauguracyjnej partii toczyła się wyrówna walka i żadnej z drużyn nie udawało się uzyskać znaczącej przewagi. Gdy Bartosz Kurek ustrzelił potężną zagrywką (120 km/h) na Michała Żurka gospodarze wygrywał 16:11 i wydawało się, że już do końca spokojnie kontrolować będą przebieg tego seta. Rywale jednak nie odpuszczali i zmniejszali przewagę (18:17). W decydującym momencie bydgoszczanie mieli jednak problemy z przyjęciem zagrywki i to resoviacy prowadzili 1-0.

W II secie od początku już zdecydowanie warunki dyktowali mistrzowie Polski. Po ataku Russella Holmesa gospodarze wygrywali 8:3. Bydgoszczanie mieli duże problemy z przebiciem się przez blok rywali, a dodatkowo popełniali sporo błędów (10 w tym secie). Asseco Resovia wygrywała już 16:9. Rywale próbowali „odgryźć” się zagrywką i kilka razy im się to udało, ale wciąż przewaga należała do mistrza Polski (17:13), którzy bez większych problemów wygrali drugą partię.

Trzeciego seta gospodarze rozpoczęli od prowadzenia 5:0. Przy stanie 10:5 błędy własne resoviaków sprawiły, że rywale odrobili trzy punkty z rzędu. Za chwilę po udanej zagrywce Michała Ruciak przewaga stopniała do punktu (10:9). Odpowiedź resoviaków była jednak natychmiastowa i Asseco Resovia ponownie odzyskała bezpieczny dystans (13:9). Bydgoszczanie nie rezygnowali i po bloku na Bartoszu Kurku zniwelowali straty do 2 pkt (17:15), a za chwilę do punktu (19:18). w końcówce jednak górą byli mistrzowie Polski.

 

Asseco Resovia Rzeszów – Łuczniczka Bydgoszcz 3-0 (25:22, 25:18, 25: 21)

Statytsyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26313&Page=S

MVP meczu: Krzysztof Ignaczak.

M.Sz.

PLPS: AZS Częstochowa – PGE Skra Bełchatów 2:3

_JBS2898

AZS Częstochowa przegrał z PGE Skrą Bełchatów 2:3 (16:25, 27:25, 20:25, 26:24, 9:15) w meczu 18. kolejki PlusLigi. W pierwszej części fazy zasadniczej bełchatowianie odnieśli pewne zwycięstwo 3:0. Gospodarze rozegrali bardzo zacięte emocjonujące spotkanie z ostatnim triumfatorem Pucharu Polski.

PGE Skra Bełchatów mecz w Częstochowie rozpoczęła bez swoich dwóch atakujących – Mariusza Wlazłego oraz Marcela Gromadowskiego, którzy zmagają się z drobnymi kontuzjami. Trener Miguel Falasca zdecydował, że na pozycji atakującego w sobotnim spotkaniu wystąpi Srećko Lisinac. Z kolei w drużynie gospodarzy od początku mecz rozpoczął Felipe Bandero, który wrócił do gry po trzech miesiącach przerwy. Zabrakło natomiast Rafaela Redwitza, jego miejsce zajął Tomasz Kowalski.

Pierwsza partia od początku toczyła się pod dyktando zespołu gości, którzy na przerwie technicznej objęli prowadzenie (8:4). Ciężar gry w ataku wziął na swoje barki Facundo Conte. Po stronie gospodarzy na skrzydle punktował Felipe Bandero (7:10). Jeszcze przed drugą pauzą serią bardzo dobrych zagrywek popisał się Lisinac (15:8), a chwilę później skuteczną kiwkę wykonał Nicolas Uriarte (16:9). Po wznowieniu gry asa serwisowego posłał Nicolas Marechal (17:9). Co prawda w końcówce Stanisław Wawrzyńczyk postraszył trochę rywali swoją zagrywką, ale ostatnie słowo należało do PGE Skry. Premierową odsłonę meczu pewnie wygrała do 16. W ostatniej akcji skutecznie z lewego skrzydła zaatakował Marechal.

AZS Częstochowa seta numer dwa rozpoczął z Wawrzyńczykiem na przyjęciu oraz Matejem Patakiem. Ten pierwszy zastąpił Rafała Szymurę. Przed pierwszą przerwą techniczną dwa punkty przewagi wypracowali bełchatowianie (8:6). Goście przy zagrywce Marechala odskoczyli na trzy oczka (9:12). Podopieczni Michała Bąkiewicza nie złożyli broni, dzięki dobrej obronie w polu i skutecznemu kontratakowi doprowadzili do remisu (13:13). Jednak zawodnicy z Bełchatowa szybko odrobili straty. Po udanej kiwce Lisinaca schodzili na drugą pauzę prowadząc (16:13). Biało-zieloni walczyli dalej. Dzięki serii zagrywek Redwitza doprowadzili do remisu (18:18), a chwilę później objęli prowadzenie (20:19). Od tego momentu drużyny grały punkt z punkt. Nerwową końcówkę na swoją korzyść rozstrzygnęli częstochowianie. Najpierw skutecznie zaatakował Bandero, a chwilę później Łukasz Polański pojedynczym blokiem zatrzymał na środku Andrzeja Wronę (27:25).

Kolejną partię od punktowego ataku rozpoczął Bandero (1:0). Z czasem AZS zaczął coraz lepiej czytać grę PGE Skry, dzięki czemu na przerwie technicznej objął prowadzenie (8:6). Goście po krótkiej pauzie odpowiedzieli tym samym elementem. W bloku zaczął punktować Karol Kłos (12:9). Do tego skuteczną zagrywkę dołożył Marechal (16:11). Akademicy pomimo niekorzystnego wyniku nie poddali się. W końcówce dobra zagrywka Redwitza i skuteczna obrona w polu sprawiła, że tracili do rywali dwa oczka (19:21). Jednak w kocówce dużo lepiej w ataku zagrali goście i zwyciężyli do 20. W ostatniej akcji skutecznie z lewego skrzydła zaatakował Conte.

Czwartego seta od dwóch asów serwisowych rozpoczął Wawrzyńczyk (2:0). Częstochowianie wypracowaną dwupunktową przewagę utrzymali na przerwie technicznej (8:6). W dalszej części tej partii gospodarze utrzymywali dwupunktowe prowadzenie (16:14). Z kolei zawodnicy z Bełchatowa nie wystrzegali się prostych błędów w ataku oraz polu serwisowym. Końcówka tego seta podobnie jak drugiego była wyrównana. AZS dzięki dobrej zagrywce Polańskiego i obronie w polu wyszedł na prowadzenie (23:20). Goście jednak odrobili straty (23:23). Nerwową końcówkę graną na przewagi ostatecznie wygrali Akademicy. Najpierw skutecznie z lewego skrzydła zaatakował Patak, a chwilę później na stronę PGE Skry, Wawrzyńczyk posłał asa serwisowego (26:24).

Piąta partia sobotniego spotkania toczyła się pod dyktando zespołu gości (6:3). Biało-zieloni raz za razem mylili się w ataku. Przed zamianą stron bełchatowianie objęli prowadzenie (8:4). AZS starał się odrobić straty, ale to podopieczni Miguela Falaski kontrolowali przebieg tej partii. Wygraną w tym secie przypieczętował asem serwisowym Kłos (15:9).

Statystyki do meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26311&Page=S

Autor: Katarzyna Porębska

M.Sz.

PLPS: LOTOS Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel 1:3

_JBS2898

Po porażce 1:3 z Zenitem Kazań w Lidze Mistrzów gdańszczanie znowu przegrali, tym razem niespodziewanie z Jastrzębskim Węglem. Goście zagrali jeden z lepszych meczów w sezonie, podczas gdy gospodarze mieli wielkie problemy w każdym elemencie.

W gdyńskiej hali trener Andrea Anastasi postawił niemal na ten sam skład, co w ostatnich meczach, jedyna zmiana to Damian Schulz, który zastąpił w wyjściowej szóstce Maurphy’ego Troya.

Pierwszy set to jednak spora niespodzianka, bo wbrew oczekiwaniom dominowali przyjezdni. Jastrzębski, można nawet użyć słowa zbił LOTOS Trefl. Gdańszczanie mieli problem z każdym elementem, a jastrzębianie się bawili. Trener Anastasi wściekał się, pokrzykiwał na swój zespół, jednak to nie przyniosło efektów. Ta pierwsza partia do złudzenia przypominała piątkowe starcie Indykpolu AZS z Cerradem Czarnymi, tylko czy możliwe jest, by gospodarze odrodzili się tak szybko, jak ekipa Adrei Gardiniego?

Początek drugiego seta także należał do Jastrzębskiego. Przy stanie 6:9 przebudzili się gdańszczanie i stopniowo zaczęli odrabiać straty. Wychodziły im wreszcie mocniejsze serwisy, a jastrzębianie mylili się w ataku. Do połowy tej partii trwała walka punkt za punkt, jednak później przewaga LOTOSU Trefla zaczęła rosnąć – gospodarze przy zagrywce Schulza wyszli na prowadzenie 22:17. Ostatecznie ekipa z Gdańska wygrała do 20 i nadal ma szansę na bezcenne trzy punkty. Tyle tylko, że jastrzębianie na pewno tanio skóry nie sprzedadzą.

I rzeczywiście, w trzecim secie jastrzębianie zaczęli tak dobrze, jak w pierwszej odsłonie – LOTOS nie był w stanie złapać równego rytmu. Gdańszczanie momentami popełniali bardzo proste, trudne do uwierzenia błędy. Jastrzębianie wrócili do skutecznej gry, a na boisku dzielił i rządził Michal Masny. Trener Anastasi robił zmiany, na boisku zameldowali się Artur Ratajczak, Miłosz Hebda, jednak to nie pomogło. LOTOS już po raz kolejny w tym sezonie falował i będzie musiał się bardzo napracować, by walczyć o wygraną w pięciu setach.

W czwartym secie okazało się jednak, że to jastrzębianie w sobotę byli zdecydowanie lepszym zespołem, a LOTOS zagrał zdecydowanie poniżej swego poziomu. Tym samym gdańszczanie bardzo skomplikowali sobie sytuację w tabeli i walkę o medal PlusLigi. A Jastrzębski, po kilku słabszych meczach, wreszcie pokazał grę, którą prezentował w wielu fragmentach tego sezonu.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26314&Page=S

M.Sz.

FIVB: Sto dni do Tokio

TK-Tokio

 

Dokładnie za sto dni, 28 maja w Japonii rozpocznie się siatkarski Światowy Turniej Kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich 2016. Osiem narodowych drużyn będzie walczyć w nim o ostatnie wolne miejsca w  turnieju olimpijskim w Rio de Janeiro – wśród nich także reprezentacja Polski.

Biało-czerwoni powracają do Tokio zaledwie osiem miesięcy po tym, jak opuszczali je z brązowym medalem Pucharu Świata. Zawody były pierwszą szansą na bilet do Rio – pamiętamy, jak zawodnicy Stephane’a Antigi szli od zwycięstwa do zwycięstwa, wygrali wszystkie dziesięć spotkań, by dopiero w ostatnim meczu ulec reprezentacji Włoch. Ta jedna przegrana miała jednak poważne konsekwencje, bo ze szczytu tabeli przeniosła nas na trzecie miejsce. Gdyby to był PŚ2012, kwalifikację olimpijską mielibyśmy w kieszeni. Według nowych reguł, przeszła nam koło nosa. Choć nasi zawodnicy lądowali na Okęciu z medalami jednego z trzech najważniejszych siatkarskich turniejów na świecie, na ich twarzach malowało się rozczarowanie.

Drugi akt walki o miejsce na igrzyskach rozegrał się w styczniu, w berlińskiej Max-Schmeling Halle. Jeden bilet i aż ośmiu chętnych – turniej, w którym naprzeciwko siebie stanęli mistrzowie olimpijscy, świata i Europy. Słowa Srećki Lisiniacia: „łatwiej zdobyć medal igrzysk niż awansować do nich” były w kontekście zawodów w Berlinie wyjątkowo trafne. Po przegranej z Francją w półfinale biało-czerwoni odwrócili losy dramatycznego meczu z Niemcami o trzecie miejsce, a faktycznie o wszystko, bo wygrana była też przepustką do ostatnich – światowych kwalifikacji olimpijskich. O nadprzyrodzonej wręcz pomyślności losu mogli mówić zwycięzcy z Berlina; już od dłuższego czasu nie najlepiej (delikatnie mówiąc) radzący sobie Rosjanie, pod kierownictwem nowego-starego trenera Alekny pokazali, że są godni szansy na obronę tytułu z Londynu.

Droga zespołu Antigi do Rio trwa i wiedzie przez Tokio. Tam do wzięcia są cztery bilety, ale ponieważ Światowy Turniej Kwalifikacyjny dubluje się z Azjatyckim Turniejem Kwalifikacyjnym, jeden z tych biletów jest zarezerwowany dla najlepszej drużyny kontynentu – a właściwie konfederacji, gdyż Azję w stolicy Japonii prócz gospodarzy reprezentować będą Iran, Australia i Chiny (najlepsze drużyny Azji według rankingu FIVB). Obok nich na parkiecie Tokyo Metropolitan Gymnasium staną zespoły z drugich miejsc kwalifikacji kontynentalnych obu Ameryk (Kanada i Wenezuela), a z Europy oprócz nas także Francuzi – co daje nam szansę na emocjonujący rewanż za Berlin.

Japoński turniej będzie rozgrywany, podobnie jak Puchar Świata, systemem kołowym i potrwa aż do piątego czerwca. Podczas gdy polscy kibice będą trzymać kciuki za biało-czerwonych siatkarzy, w Meksyku rozpocznie się ostatni rozdział „Drogi do Rio” – Interkontynentalny Turniej Kwalifikacyjny z udziałem Algierii, Chile, Meksyku i Tunezji.

Na razie trwa sezon ligowy, kadrowicze grają w swoich klubach, a trener Antiga… ruszył w tournée po Polsce, by spotkać się ze swoimi zawodnikami i przyjrzeć się innym, obiecującym siatkarzom w akcji podczas meczów Ligi Mistrzów i PlusLigi, nim powoła kadrę. Ostatnim sprawdzianem przed wylotem do Japonii będzie XIV Memoriał H. J. Wagnera, a później już tylko walka o awans na zbliżające się wielkimi krokami Igrzyska Olimpijskie, na których nie może zabraknąć Mistrzów Świata.

 

M.Sz.

PLPS: Indykpol AZS Olsztyn – Cerrad Czarni Radom 3:2

_DSC0143
Starcie ekip prowadzonych przez Andreę Gardiniego i Raula Lozano zapowiadało się na ciekawy mecz i takim było. Po słabym początku gospodarze się obudzili i po zaciętej walce, zwyciężyli za dwa punkty.

Pierwszy set to zaskakująca dominacja gości – momentami młodziutki Artur Szalpuk zagrywał jak profesor na tle kompletnie zagubionych rywali. Zawodził atakujący Paweł Adamajtis, który raz po raz wbijał się w świetnie ustawiony blok Cerradu Czarnych. Trener Andrea Gardini brał przerwy, jednak one nie pomagały, bo przewaga rywali była miażdżąca – przy prowadzeniu gra ekipy z Radomia była coraz bardziej swobodna i kombinacyjna. AZS miał problemy z pierwsza akcją i przyjęciem zagrywki, można powiedzieć że w pierwszym secie był gorszy w każdym elemencie (Cerrad miał w tej odsłonie prawie dwukrotnie wyższą skuteczność ataku!).

W drugiej partii gra się wyrównała, Indykpol AZS zaczął od prowadzenia 5:2. Później jednak wydawało się, że Cerrad Czarni odzyskają kontrolę nad meczem, bo wyrównali stan seta. W końcówce gospodarze, którzy wcześniej nie zagrywali specjalnie trudnych serwisów, nagle zaczęli zdobywać punkty – najpierw świetnie serwował Adamajtis, a potem jeszcze dorzucił asa Bartosz Bednorz. Ostatecznie gospodarze dowieźli zwycięstwo i w meczu zrobiło się 1:1.

Wydawało się, że Czarni szybko się pozbierają w trzecim secie, jednak AZS nie miał zamiaru się poddawać. Paweł Woicki zaczął rozgrywać kombinacyjnie i przez większość seta trwała walka punkt za punkt. Mecz mógł się w wielu momentach podobać, a w zaciętej końcówce znowu gospodarze wygrali dzięki punktowej zagrywce – tym razem Filipa Stoilovicia. W czwartym secie Cerrad Czarni zaczęli jednak bardzo dobrze, od wysokiego prowadzenia, którego nie oddali już do końca. Z niezłej strony pokazał się zmiennik – Zack La Cavera, który pomógł drużynie w doprowadzeniu do tie-breaka. Warto zwrócić uwagę na bardzo dobrą dyspozycję młodych graczy obu ekip – Bednorza i Szalpuka.

Tie-break był bardzo zacięty, obfitował w ciekawe wymiany, a rozgrywający obu ekip pokazywali bardzo ciekawe rozwiązania w ataku. Ostatecznie wygrali gospodarze, których do triumfu poprowadził Bartosz Bednorz, MVP meczu.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26317&Page=S

M.Sz.

PLPS: AZS Politechnika Warszawska – MKS Będzin 2:3

215355_2X3A6506a

W piątej kolejce podopieczni Jakuba Bednaruka doznali dotkilwej porażki w meczu z MKS Będzin. W Sosnowcu przegrali w trzech setach i z pewnością nie mogli zaliczyć tego spotkania do udanych. Zdziesiątkowana chorobą Politechnika Warszawska (w składzie było tylko 11 zawodników) nie dała rady zrewanżować się za porażkę w pierwszej rundzie. Spotkanie w Warszawie to debiut w PlusLidze kanadyjskiego rozgrywającego Tylera Jamesa Sandersa, który w obliczu kontuzji zastąpił Harrisona Peacocka.

 

W składzie Politechniki Warszawskiej zabrakło nominalnego libero Macieja Olenderka, kórych z powodu choroby nie mógł wystąpić w dzisiejszym spotkaniu. Zastąpił go nominalny przyjmujący Jakub Radomski. Goście rozpoczęli od dwupunktowego prowadzenia. Podopieczni Jakuba Bednrauka nie mogli poradzić sobie z przyjęciem zagrywki Jakuba Peszki. Przy stanie 1:5 szkoleniowiec stołecznej drużyny poprosił o przerwę. Zdekoncentrowała ona gości, którzy w kolejnych trzech akcjach popełnili błędy i na tablicy wyników był remis po 5. Kiedy w polu zagrywki Politechniki stanął Michał Filip, jego drużyna wyszła na dwupunktowe prowadzenie (8:6). W drugiej fazie seta obydwie drużyny popełniały mnóstwo błędów zarówno w ataku jak i przy serwie. Przy stanie 10:13 szkoleniowiec Inżynierów po raz kolejny zmuszony był wziąć czas dla swoich podopiecznych. Na drugiej przerwie technicznej będzinianie mieli cztery punkty przewagi (12:16). W końcowej fazie seta ponownie widzieliśmy błędy i chaotyczną grę każdej drużyny. Kiedy Politechnika Warszawska zbliżyła się do przeciwników na jeden punkt, Stelio de Rocco poprosił o przerwę. Goście znów wypracowali dwupunktową przewagę (19:21). Mimo zrywu stołecznych siatkarzy pierwszą partię, po błędzie z ataku ze środka Waldemara Świrydowicza, wygrał zespół z Będzina (23:25).
Drugą partię w wyjściowym składzie MKS Będzin rozpoczął były siatkarz gospodarzy, Maciej Pawliński. Podobnie jak w końcówce premierowej odsłony, także w drugim secie mimo gry punkt za punkt, widzowie zgromadzeni w hali nie mogli oglądać zaciętego spotkania, stojącego na wyższym poziomie. Po ataku Guillauma Samiki podopieczni Jakuba Bednaruka na pierwszą przerwę techniczną zeszli z jednopunktową przewagą (8:7). Żadna przewaga nie mogła dać spokoju i pewności wyniku. Dopiero przy zagrywce atakującego warszawskiej Politechniki, gospodarze wyszli na czteropunktowe prowadzenie (17:13). Wtedy trener gości poprosił o przerwę. Przy stanie 17:14 dla gospodarzy na boisko weszli Jakub Oczko i Michał Kamiński. To ożywiło grę będzinian, którzy dzięki dobrej zagrywce doprowadzili do remisu (19:19). Trudno było powiedzieć, który z zespołów był w stanie wygrać tę partię. Tylko dzięki grze Michała Filipa podopieczni trenera Bednaruka „odkoczyli” od przeciwnika na dwa punkty (23:21). Kiedy po ataku Michała Kaczyńskiego gospodarze mieli mieć piłkę setową, trener będzinian poprosił o wideo weryfikację. Potwierdziła ona, że atak Michała Kaczyńskiego dotknął bloku (23:22). Gospodarze mieli piłki setowe, ale to goście ponownie wygrali drugiego seta na przewagi (25:27).

Trzecia partia niestety niewiele różniła się od poprzednich. Obydwa zespoły nie ustrzegły się błędów, które były przeplatane pojedynczymi skutecznymi atakami. Po ataku Michała Filipa AZS Politechnika Warszawska na pierwszej przerwie technicznej prowadziła 8:7. Żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie jakiejkolwiek przewagi. Po udanym bloku Bartłomieja Lemańskiego podopieczni Jakuba Bednaruka na drugiej przerwie technicznej utrzymali przewagę z pierwszej pauzy (16:15). Pierwsze dwupunktowe prowadzenie w tej partii miał warszawski zespół, po ataku Krzysztofa Wierzbowskiego. Ta sytuacja nie trwała jednak długo, ponieważ kiwka za blok Wiaczesława Baczkały doprowadziła do remisu 18:18. Kiedy po ataku z piłki przechodzącej Guillauma Samiki Politechnika zdobyła 21 punkt, szkoleniowiec gości poprosił o przerwę (21:20), ponownie przy stanie 22:20. Jak doświadczenie uczy, taka przewaga nie daje pewności wygranej . Po błędzie Krzysztofa Wierzbowskiego oraz bloku na,  mocno wykorzystywanym w dzisiejszym spotkaniu, Michale Filipie na tablicy widniał wynik 22:22. Mecz przedłużył niezawodny atakujący Politechniki Warszawskiej (25:23).

Czwartą partię po stronie MKS Będzin rozpoczął Michał Kamiński, który zmienił Mateusza Piotrowskiego. Bo bloku na prawym skrzydle goście wyszli na dwupunktową przewagę (5:7), którą zniwelował dwoma udanymi akcjami Michał Filip. Na pierwszą przerwę techniczną goście schodzili z punktową przewagą (7:8). Także w tym secie nie zmienił się obraz gry. Na tablicy wyników często widniał remis, a obydwie drużyny nie potrafiły znaleźć swojego rytmu gry, często popełniając błędy. Po trzech setach było ich już aż 44! Po stronie gospodarzy do rewelacyjnie grającego Michała Filipa, dołączył Krzysztof Wierzbowski, który wspomógł swoich kolegów. Po ataku o blok Filipa, zawodnicy Politechniki Warszawskiej na drugą przerwę techniczną schodzili z jednopunktową przewagą (16:15). Po błędzie w ataku Jakuba Peszki, gospodarze wyszli na trzypunktowe prowadzenie, pierwsze od dłuższego czasu (20:17). Będzinianie nie chcieli jednak wypuścić okazji do wygranej za trzy punkty i powoli odrabiali straty (21:19). Przy stanie 21:20 trener Stelio de Rocco zdecydował się na podwójną zmianę i na boisku pojawił się Jakub Oczko i Mateusz Piotrowski. Kiedy atakujący AZS Politechniki posłał asa, szkoleniowiec gości poprosił o przerwę (23:20). Podobnie postąpił Jakub Bednaruk, który po asie Macieja Pawlińskiego również przerwał grę (23:22). Po błędzie Krzysztofa Wierzbickiego z lewego ataku znów na tablicy był remis (23:23), a wynik tego seta decydował się w końcówce na przewagi. Seta zakończył udany blok na Jakubie Peszko (26:24).

Piąta partia miała podobny początek do całego meczu, do momentu kiedy w polu zagrywki stanął po stronie będzinian Maciej Pawliński. Dzięki jego trudnym serwisom, goście wyszli na czteropunktowe prowadzenie (4:8). Paweł Zagumny starał się rozłożyć atak na innych zawodników i dać odpocząć nieco zmęczonemu już Michałowi Filipowi. Wszysko zaczyna się jednak od przyjęcia zagrywki, z którym w tym momencie podopieczni Jakuba Bednaruka mieli spore problemy. Krzysztofa Wierzbickiego zastąpił Łukasz Łapszyński (4:9). Serię Macieja Pawlińskiego przerwał dopiero nieudany atak kolegi z zespołu, Michała Kamińskiego. Wypracowanej przewagi goście nie chcieli już stracić. Kanadyjski rozgrywający często korzystał w tej partii z usług swoich środkowych. Po stronie gospodarzy mnożyły się jednak błędy i przy stanie 7:14 piłkę do gry wprowadzał TJ Sanders. Spotkanie pełne błędów i pomyłek zakończył Michał Kamiński (9:15). MKS Będzin odniósł drugie zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach PlusLigi, ponownie pokonując AZS Politechnikę Warszawską.

MVP: Jakub Peszko
AZS Politechnika Warszawska – MKS Będzin 2:3 (23:25, 25:27, 23:25, 26:24, 9:15)

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26316&Page=S

Dorota  Szturm de Hirszfeld

M.Sz.

PZPS: Stephane Antiga w debacie o kondycji polskiego sportu w roku 2016

DSC0058

W czwartkowe przedpołudnie Stephane Antiga, trener Reprezentacji Polski mężczyzn – Mistrzów Świata wziął udział w debacie „Kondycja Polskiego Sportu 2016”.

W siedzibie redakcji Rzeczpospolita o stanie przygotowań do najważniejszych wydarzeń sportowych roku 2016, a przede wszystkim Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro, na 170 dni przed ich początkiem rozmawiali: Witold Bańka – Minister Sportu i Turystyki, Andrzej Kraśnicki – Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Jarosław Sroka – Członek Zarządu „Kulczyk Holding”, sponsora PKOl, Stephane Antiga – Trener Reprezentacji Polski siatkarzy, Czesław Lang – Dyrektor Tour de Pologne, Jerzy Skucha – Prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

Uczestnicy debaty wymieniali poglądy i dyskutowali między innymi o:

– Kapitale sportowym otwierającym 2016 rok.

– Medalowych szansach polskich sportowców na Igrzyskach Olimpijskich Rio de Janeiro 2016.

– Kwalifikacjach już zdobytych przez Reprezentantów Polski na Igrzyska i w jakich dyscyplinach mamy jeszcze  szanse w kwalifikacje.

– Współpracy i zakresie działań MSiT i PKOL w odniesieniu do przygotowania naszej Reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro 2016.

– Roli zaplecza treningowego w przygotowaniach zawodników do Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata, Europy i innych ważnych zawodów sportowych.

– Wkładzie Centralnych Ośrodków Sportu w budowaniu siły polskiego sportu.

– Mówi się o nas, że mamy szanse na medal w Rio, ale my jeszcze nie mamy zagwarantowanego udziału w turnieju olimpijskim – zauważył Stepahane Antiga, selekcjoner naszej kadry narodowej. – System kwalifikacji olimpijskich w siatkówce jest bardzo skomplikowany i długi. Niewiele brakowało abyśmy awansowali z ubiegłorocznego Pucharu Świata. (Polacy wygrali dziesięć z jedenastu spotkań zajmując trzecie miejsce, niestety nie premiowane awansem – przyp. red.).

Potem walczyliśmy ciężko w turnieju kontynentalnym w Berlinie. Teraz przed nami zawody ostatniej szansy, pozornie łatwiejsze od poprzednich, ale zwracam uwagę, że poziom siatkówki światowej bardzo się wyrównuje i trzeba być bardzo czujnym. Widzę jednak, że moi zawodnicy bardzo ciężko i solidnie pracują i wiem, że uczynimy wszystko by zagrać i to dobrze w turnieju olimpijskim – dodał trener siatkarskiej reprezentacji Polski.

Partnerem debaty była Profesjonalna Liga Piłki Siatkowej S.A. a miała ona miejsce na 100 dni przed Światowym i Azjatyckim jednocześnie Turniejem Kwalifikacyjnym siatkarzy Tokio 2016, który rozpocznie się 28 maja. W stolicy Japonii prócz gospodarzy Azję reprezentować będą Iran, Australia i Chiny (najlepsze drużyny Azji według rankingu FIVB). Obok nich na parkiecie Tokyo Metropolitan Gymnasium staną zespoły z drugich miejsc kwalifikacji kontynentalnych obu Ameryk (Kanada i Wenezuela), a z Europy oprócz nas także Francuzi. Olimpijskie paszporty w Tokio wywalczą cztery zespoły, ale ponieważ Światowy Turniej Kwalifikacyjny dubluje się z Azjatyckim Turniejem Kwalifikacyjnym, jeden z tych biletów jest zarezerwowany dla najlepszej drużyny z Azji.

Relacje z debaty na www.rp.plwww.tv.rp.pl, TVP Sport.

Autor/Źródło: Janusz Uznański – Rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej

M.Sz.

CEV: PGE Skra Bełchatów – Ziraat Bankasi Ankara 3:1

215355_2X3A6506a

PGE Skra Bełchatów pokonała Ziraat Bankasi Ankara 3:1 (25:19, 25:27, 25:20, 27:25) w pierwszym meczu I rundy play off Ligi Mistrzów. Gospodarze zagrali bez Mariusza Wlazłego. Zwycięstwo za trzy punkty stawia bełchatowian w bardzo dobrej sytuacji przed rewanżem.

Bełchatowianie pewnie wygrali pierwszego seta, choć goście byli na prowadzeniu. W ostatnich fragmentach wręcz deklasowali rywali. Nicolas Marechal atakując po skosie dał PGE Skrze przewagę 20:16. Ostatnie dwie akcje były popisem Karola Kłosa i facundo Conte. Pierwszy precyzyjnie skończył ze środka, a drugie zaprezentował na serwisie efektownego skróta.

W drugim secie długo wyglądało, że PGE Skra zmierza po zwycięstwo w drugiej partii. Gospodarze spokojnie punktowali rywali, prowadząc m.in. 8:6 i 16:13. Przy stanie 19:18 Migueal Falasca, po okresie słabej gry swoich podopiecznych, poprosił o przerwę. Bełchatowanie popełniali błędy i nie kończyli przede wszystkim ataków. Przy grze na przewagi PGE Skra miała piłkę setową po kapitalnym uderzeniu Israela Rodgrigueza. Jednak w kolejnych akcjach nie było już tak dobrze i Ziraat Bankasi wygrał 27:25.

W trzeciej partii gra od początku była wyrównana. PGE Skra jako pierwsza osiągnęła przewagę dwóch punktów – 12:10. Prowadzenie było punkt po punkcie powiększane. Na drugiej przerwie technicznej wynosiło ono 16:11 i tej straty goście, przy dobrej grze gospodarzy nie byli w stanie odrobić.

Czwarty set lepiej rozpoczęli goście, prowadzili 2:0. PGE Skra wyrównała, ale turecki zespół grał skutecznie i powiększył swoją przewagę do czterech punktów (16:20). Po zagrywkach Karola Kłosa PGE Skra zbliżyła się na odległość jednego punktu (19:20). Przy stanie 21:22 w polu serwisowym pojawił się Andrzej Wrona i dzięki jego dobrej zagrywce, udało się doprowadzić do wyrównania, a następnie wyjść na prowadzenie (23:22). Bełchatowscy środkowi trzeci i czwarty set mogą zapisać zdecydowanie na swoją korzyść. Mecz zakończył asem serwisowym Facundo Conte.

Zespół lepszy z tej pary zagra ze zwycięzcą dwumaczu LOTOS Trefl Gdańsk – Zenit Kazań. Wczoraj w ERGO Arenie lepszy okazał się rosyjski zespół 3:1.

Statystyki meczu: http://www.cev.lu/Competition-Area/MatchStatistics.aspx?ID=27854

M.Sz.