ORLEN Liga: Developres SkyRes Rzeszów – PAŁAC Bydgoszcz 3-2

IMG_0150

Mecz Developres SkyRes Rzeszów – PAŁAC Bydgoszcz zakończył XXI kolejkę ORLEN Ligi. Po 2,5 godzinach ekipa z Rzeszowa wygrała 3-2.

Początek I seta układał się po myśli rzeszowianek, które prowadziły 10:6. Kilka błędów z rzędu Developresu sprawiło, że rywalki obrobiły straty i doprowadziły do remisu 10:10, a za moment objęły nawet prowadzenie 11:10. Ekipa trenera Jacka Skroka szybko uporządkowała grę. Coraz lepiej zaczęła funkcjonować defensywa. Po kilku skutecznych kontrach miejscowe wyszły na czteropunktowe prowadzenie (20:16) i nie oddały go już do końca. Nie do zatrzymania w ekipie gospodarzy była Magda Jagodzińska która skończyła 6 na 8 ataków.

W II secie zacięta walka trwała od początku do końca. Przez długi czas żadnej z drużyn nie udawało się uzyskać znaczącej przewagi. W końcówce Developres wygrywał 21:19 ale kolejne trzy punkty zdobył zespół z Bydgoszczy i wyszedł na prowadzenie. Rzeszowianki szybko jednak odrobiły straty, a już przy pierwszej piłce setowej postawiły kropkę nad i.

Przez dłuższy czas III seta zanosiło się, że Developres wygra i tą partię. Miejscowe utrzymywały dwu punktową przewagę (14:12). Bydgoszczanki nie dawały za wygraną i na drugą przerwę techniczną zeszły prowadząc 16:15. Od stanu 16:16 sześc punktów z rzędu zdobyły siatkarki PAŁACU. Nie do zatrzymania w ataku były Joanna Kuligowska i Marta Ziółkowska i PAŁAC prowadził 22:16. Takiej przewagi zespół trenera Adama Grabowskiego już nie zaprzepaścił.

Uskrzydlone bydgoszczanki IV seta rozpoczęły od prowadzenia 3:0. Developres szybko jednak odrobił straty doprowadzając do remisu 3:3, a chwilę później uzyskał dwupunktową przewagę. Bydgoszczanki nie dawały za wygraną. Po skuteczny ataku Joanny Kuligowskiej wygrywały 13:11. Po raz kolejny rzeszowianki zniwelowały straty, a na drugą przerwę techniczną zeszły minimalnie prowadząc 16:15. W końcówce po bloku Marty Ziółkowskiej na Justynie Raczyńskiej PAŁAC wygrywał 23:21, a chwilę później po ataku Jagody Materni 24:22. Za moment zablokowany został atak Magdy Jagodzińskiej, co oznaczało tie-break.

Decydującą część meczu lepiej rozpoczęły bydgoszczanki. Po ataku rozkręcającej się z seta na set Jagody Materniak PAŁAC wygrywał 3:1. Od stanu 2:4 pięć punktów z rzędu zdobyły rzeszowianki i objęły prowadzenie 7:4. Bydgoszczanki popełniły kilka błędów i miały spore problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki Magdy Jagodzińskiej. Po autowym ataku Eweliny Krzywickiej przewaga Developresu wzrosła do 4 „oczek” (9:5). W końcówce PAŁAC zdołał zniwelować dystans do 2 pkt (10:12), ale na dalsze odrabianie strat miejscowe już nie pozwoliły.

Developres SkyRes Rzeszów – Pałac Bydgoszcz 3-2 (25:20, 25:23, 18:25, 22:25, 15:10)

MVP: Lucyna Borek

Statystyki z meczu: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=26428&Page=S

M.Sz.

OLREN Liga: Legionovia Legionowo – Tauron MKS Dąbrowa Górnicza 3:2

IMG_0150

Legionovia Legionowo pokonała Tauron MKS Dąbrowa Górnicza 3:2 (16:25, 25:22, 16:25, 25:22, 15:12) w przedostatnim meczu 21. kolejki ORLEN Ligi. Drużyny rozegrały bardzo wyrównane spotkanie. W decydujących momentach piątej partii gospodynie zachowały więcej zimnej krwi i zwyciężyły do 12. MVP została wybrana Iga Chojnacka.

– Po zwycięstwie za trzy punkty było „wielkie uff”. Teraz zrobimy wszystko, żeby wskoczyć na trzecie miejsce – powiedziała po pokonaniu Impelu Wrocław trener Magdalena Śliwa. Dzięki temu, zwycięstwu dąbrowianki zrównały się punktami z wrocławiankami, które jednak mają lepszy bilans setów od Taurona MKS-u i dzięki temu to one zajmują pozycję na podium.

Dąbrowianki pierwszą partię spotkania rozpoczęły z wysokiego „c”. Na przerwach technicznych objęły prowadzenie (8:3) i (16:8). Gospodynie w żaden spoób nie potrafiły się przeciwstawić świetnie dysponowanym siatkarkom z Dąbrowy Górniczej. Zespół gości tę część meczu wygrał pewnie do 16.

W drugim secie role się odwróciły. Po zawodniczkach z Legionowa widać było, że porażka w pierwszej partii podziałała na nich jak zimny prysznic. Od początku gospodynie dobrze spisywały się w ataku, a także bloku. Na przewach technicznych wychodziły na jednopunktowe prowadzenie (8:7) i (16:15). W końcowej fazie seta wiele wskazywało na to, że to dąbrowianki zwyciężą, bowiem objęły prowadzenie (21:17). Jednak Legionovia nie złożyła broni. Dobra obrona w polu i skuteczny kontry dały im napierw remis (21:21), a chwilę później wygraną (25:22).

Drużyna Tauronu MKS-u wyciągnęła wnioski z nieco słabszej gry w drugim secie. Kolejnego seta zaczął od pewnego prowadzenia (8:2). W polu serwisowym równych sobie nie miała Różyczka i Hancock. Dąbrowianki wypracowaną przewagę utrzymały na drugiej pauzie. Przed przerwą skutecznie zaatakowała Ganszczyk (16:11). Zespół gości do końca tej partii zagrał skutecznie i zwyciężył podobnie, jak w secie numer jeden do 16. W ostatniej akcji Monika Bociek zaserwowała w aut.

Gospodynie nie złożyły broni po porażce w secie numer trzy. Kolejną partię zaczęły od naprawde odbrej gry. Przed przerwą techniczną wypracowały dwa punkty przewagi (8:6). W ataku dobrze spisywała się Smarzek i Paszek. Z kolei zespół gości nie wystrzegał się prostych błędów. Na drugiej pauzie prowadzenie Legionovii wzrosło do czterech oczek (16:12). Przed pauzą efektownym atakiem popisała się Grzelak. Podopieczne roberta Strzałkowskiego nie dały sobie wyrwać z rąk zwycięstwa w tej partii. Do końca utrzymały koncentrację i wygrały do 22.

Tauron MKS w tie-breaku szybko objął prowadzenie (4:1) i (6:2), którego długo nie utrzymał. Zawodniczki Legionovii Legionowo nie odpuszczały i zdobyły pięć punktów z rzędu (12:11). Gospodynie nie zmarnowały szansy na wygranie tego seta i ostatecznie zwyciężyły (15:12).

Statystyki meczu: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=26433&Page=P

Autor: Katarzyna Porębska

M.Sz.

PLPS: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE Skra Bełchatów 2:3

IMG_0150

 

W hicie 21. kolejki spotkań PlusLigi ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z PGE Skrą Bełchatów 2:3 (25;23, 19:25, 25:21, 23:25, 12:15) po zaciętym, emocjonującym pojedynku. To trzecia porażka kędzierzynian w trwającym sezonie.

Kędzierzynianie mogli wygrać, ale nie musieli, bo dystans punktowy dzielący ich od drugiego zespołu w klasyfikacji wynosił przed 21. kolejką aż 12 oczek. Dodatkowo, przegrywając spychali na dalsze miejsce LOTOS Trefl Gdańsk, jedynego rywala, z którym dwukrotnie przegrali w rundzie zasadniczej. Dla siatkarzy z Bełchatowa z kolei, po porażce LOTOSU w Lubinie, była to doskonała okazja by znów wskoczyć na pozycję wicelidera.

Ale już pierwsze minuty spotkania pokazały, że gospodarze dalecy są od jakichkolwiek kalkulacji i odpuszczania. Ostro ruszyli do natarcia i szybko wyszli na prowadzenie 5:3. Równie szybko rywale odrobili straty, m.in. dzięki mocnej, kierunkowej zagrywce Mariusza Wlazłego. Chwilę później, po autowym ataku Kevina Tillie z lewego skrzydła Skra prowadziła już dwoma oczkami (8:10). W dalszej części seta ZAKSA kilka razy traciła prowadzenie i odrabiała różnicę (11:14, 15:15), by ostatecznie, przy kąśliwej zagrywce Dawida Konarskiego osiągnąć wynik 23:21, a po bloku na Mariuszu Wlazłym rozstrzygnąć walkę na swoją korzyść.

W pierwszej odsłonie ZAKSA osiągnęła bardzo wysoki procent (62) skuteczności w ataku i tym elementem znacznie górowała nad rywalami. W drugiej po stronie miejscowych nie było już tak dobrze (tylko osiem oczek zdobytych atakiem), ale długo toczyli ze Skrą twardą, wyrównaną batalię (8:7, 11:12). W decydującej fazie seta bełchatowianie lepiej jednak spisywali się na siatce, częściej punktowali kontratakiem, a do tego sporo krzywdy wyrządzili przeciwnikom zagrywką.

Trzecia część gry również rozpoczęła się od walki na styku punktowym (7:8), ale jeszcze przed drugą regulaminową przerwą zarysowała się przewaga kędzierzynian. Świetnie popracował w polu serwisowym Jurij Gladyr, trzykrotnie posyłając rywalom atomowe strzały (16:13). Po przerwie sporo było przypadkowych akcji, po jednej i po drugiej stronie boiska. Częściej obronną ręką wychodzili z nich gospodarze, u których w polu zagrywki pojawił się Grzegorz Bociek i jak w każdym spotkaniu, dołożył swoja cegiełkę do zwycięstwa. Rywalizację zakończył Sam Deroo, atakiem z piłkę przechodzącej, po świetnej zagrywce bohatera 3. odsłony, Jurija Gladyra.

Siatkarze z Bełchatowa, którzy po licznych kłopotach zdrowotnych wracają do dobrej dyspozycji, nie zamierzali poprzestać na jedno setowym dorobku i kolejny fragment gry rozpoczęli od agresywnej ofensywy, odskakując przeciwnikom na trzy oczka (5:8). Świetnie spisywał się w ich szeregach Srecko Lisinac, czujny na siatce niezawodny w ataku (14 skończonych akcji na 15 otrzymanych piłek). Kędzierzynianie psuli sporo zagrywek, za to drużyna po przeciwnej stronie boiska dwoiła się i troiła, by przedłużyć konfrontację. Głośne okrzyki radości Mariusz Wlazłego po każdym zdobytym punkcie pokazywały jak ważny jest ten mecz dla jego zespołu.

Ambicja bełchatowian została wynagrodzona tie breakiem, w którym choć początkowo przegrywali 1:3, zdołali zniwelować różnicę i po niezwykle emocjonującej, bezkompromisowej bitwie, podobnie jak w finale Pucharu Polski, przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

MVP: Srecko Lisinac

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26337&Page=S

Autor: Ilona Kobus,

M.Sz.

PLPS: AZS Politechnika Warszawska – Asseco Resovia Rzeszów 1:3

7C9A2816

AZS Politechnika Warszawska podejmuje dziś mistrza Polski Asseco Resovię Rzeszów. W poprzedniej rundzie to podopieczni Jakuba Bendaruka pokonali Asseco w hali Podpomie 3:2. Ostatnio także nie wiedzie jej się najlepiej – przegrali ostatnie dwa mecze, zatem ten mecz będzie niezwykle istotny w trwającej walce o udział w finale mistrzostw Polski. Syuację odwrotną ma zespół Politechniki Warszawskiej, który wygrał ostatnie dwa spotkania.

W wyjściowym składzie Asseco Resovii Rzeszów pojawił się Julien Lyneel,  który ostatnio pauzował ze względu na kłopoty zdrowotne. I to właśnie dzięki niemu mistrzowie Polski wypracowali sobie czteropunktową przewagę (1:5). W takiej sytuacji trener gospodarzy, Jakub Bednaruk, poprosił o przerwę dla swojej drużyny. Do pierwszej przerwy technicznej Inżynierownie nie zmniejszyli przewagi (4:8). Po obydwu stronach pojawiało się wiele błędów, nie tylko w polu zagrywki. Ciężar gry w warszawskiej drużyny wziął na siebie Michał Filip, ale jemu także zdarzały się błędy. Przy stanie 9:14 Jakub Bednaruk ponownie zmuszony był wziąć czas. Niestety nadal jego zawodnicy nie potrafili odnaleźć w pierwszej partii swojego rytmu gry i rosła strata do mistrzów Polski (10:18). Słabo grającego w dzisiejszym spotkaniu Łukasza Łapszyńskiego zastąpił Krzysztof Wierzbowski. W końcówce seta zawodnicy AZS Politechniki Warszawskiej zaczęli powoli odrabiać straty i przy stanie 18:23 o przerwę poprosił trener Andrzej Kowal. 25-ty punkt dla swojej drużny zdobył atakiem po bloku Bartosz Kurek (18:25).

W drugim secie w składzie AZS Politechniki Warszawskiej pozostał Krzysztof Wierzbowski, który w pierwszej patii zastąpił Łukasza Łapszyńskiego. W kolejnej odsłonie spotkania widzieliśmy już bardziej wyrównane spotkanie. Mimo początkowego dwupunktowego prowadzenia gości (0:2) i przegranej pierwszej partii zawodnicy Politechniki nie zwieszali głów. Jeszcze przed przerwą techniczną doprowadzili do dwupunktowej przewagi (6:4). Dzięki skutecznym trzem kolejnym atakom Bartosza Kurka, goście wyrównali wynik (6:6), a na przerwie wypracowali punktowe prowadzenie (7:8). Od tego momentu podopieczni Jakuba Bednaruka zaczęli wypracowywać sobie przewagę, a goście zaczęli popełniać błędy. Kiedy w polu zagrywki stanął Krzysztof Wierzbowski przewaga gospodarzy wrosła do czterech puntków (16:12). Thomasa Jaeschke zastąpil na przyjęciu Olieg Achrem, który od razu zdobył dwa punkty. Przy stanie 21:17 dla AZS Politechniki Warszawskiej, trener Andrzej Kowal poprosił o kolejną przerwę. Pierwszą piłke setową mieli jednak gospodarze (24:20). Z tym nie chciał się zgodzić trener gości i poprosił o wideoweryfikację, która potwierdziła słuszność decyzji sędziego. Drugą partię wygrywa AZS Politechnika Warszawska, po błędzie w polu serwisowym kapitana Asseco Resovii Oliega Achrema (25:21).

Do wyjściowego składu Asseco Resovii powrócił Thomas Jaeschke. Podobnnie jak w poprzednim secie także ten rozpoczął się od dwupunktowego prowadzenia gości. Potem jednak powrócił spokój do gry gospodarzy i obydwie drużyny zaczęły grać punkt za punkt lub błąd po błędzie. Na pierwszą przerwę techniczną podopieczni Jakuba Bednaruka schodzili z punkową przewagą (8:7). Po skuteczych atakach Krzysztofa Wierzbowskiego odskoczyli nawet na dwa „oczka” (10:8). Po błędzie w zagrywce Guillauma Samiki, w polu serwisowym Asseco Resovii Rzeszów stanął Dmytro Paszycki. Zawodnicy Politechniki Warszawskiej mieli oromne problemy z przyjęciem tego serwisu. Podopieczni Andrzeja Kowala odrobili stratę jak również wyszli na dwupunktowe prowadzenie (10:12). Po skutecznych atakach Bartłomieja Lemańskiego i Michała Filipa, Politechnika znów wyrównała wynik (12:12). Kiedy wydawało się, że goście po ataku Bartosza Kurka zdobyli 15 punkt, trener Jakub Bednaruk poprosił o wideoweryfikację, po której przyznano punkt gospodarzom (14:14). W dalszej części seta znów oglądaliśmy grę punkt za punkt. Po dwóch udanych atakach Juliena Lynnela goście wyszli na dwupunktową przewagę (18:20). W takiej sytuacji trener Jakub Bednaruk poprosił o przerwę. Przewaga gości utrzymywała się i przy stanie 21:23 na boisku Politechniki Warszawskiej pojawili się Waldemar Świrydowicz – pod siatkę oraz Jan Firlej  – na zagrywkę. W tym momencie o przerwę poprosił trener Andrzej Kowal. Kiedy przyjmujący mistrzów Polski nie poradzili sobie z serwisem dziewiętnastoletniego rozgrywającego Politechniki, szkoleniowiec gości poprosił o kolejną przerwę (22:23). Trzecią partię skutecznym atakiem zakończył Olieg Achrem (23:25).

Tak jak w poprzednich partiach, także w czwartej trener Andrzej Kowal dokonał zmian w wyjściowym składzie. Na boisku pozostał środkowy Russell Holmes oraz kapitan Olieg Achrem. Podpieczni Jakuba Bednaruka nie mogli poradzić sobie z przyjęciem zagrywki gości (1:2) oraz (3:5). Obecni mistrzowie Polski nie byli jednak nieomylni. Dzięki ich błędom oraz swoim skutecznym akcjom Michała Filipa idoprowadzili do wyrównania (7:7). Znów powtórzyła się sytuacja z poprzednich setów: mogliśmy oglądać skuteczne ataki przeplatane błędami serwisowymi po obu stronach siatki. W drugiej fazie seta uciekła gdzieś dobra energia podopiecznym Jakuba Bednaruka. Mimo nierównej i szarpanej grze zawodnicy Asseco Resovii Rzeszów wypracowali sobie pieciopunktową przewagę (10:15). W tej sytuacji szkoleniowiec AZS Politechniki Warszawskiej poprosił o drugą przerwę dla swojego zespołu. Po niej punkt z zagrywki zdobył Bartosz Kurek i na drugiej przerwie technicznej na tablicy był wynik 10:16. Gospodarzom bardzo trudno będzie odrobić taką stratę. Zmęczonego Michała Filipa zastąpił Paweł Mikołajczak a Bartłomieja Lemańskiego Waldemar Świrydowicz. Zawodnicy Politechniki zaczęli powoli zmniejszać stratę do mistrzów Polski. Przy stanie 16:21 trener Andrzej Kowal poprosił o przerwę. bardzo dobre zawody rozgrywali Julien Lynnel oraz Krzysztof Ignaczak. W ostatniej fazie seta podopieczni Andrzeja Kowala szybko chcieli postawić kropkę nad i i zakończyć spotkanie. Ostatni punkt w meczu zdobył skutecznym atakiem z prawego skrzydła Bartosz Kurek (18:25).

MVP: Dmytro Paszycki

AZS Politechnika Warszawska – Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (18:25, 25:21, 23:25, 18:25)

Statystyki do meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26335&Page=S

Autor: Dorota Szturm de Hirszfeld

M.Sz.

Jastrzębski Węgiel Młodzieżowym Mistrzem Polski

7C9A2816

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla pokonali w finale Młodej Ligi 3:2 RCS Cerrad Czarnych Radom i zostali młodzieżowymi mistrzami Polski.

W pierwszym secie oba zespoły szły równo do stanu 10:10. Także za sprawą częstego psucia serwisu na zmianę. Kiedy w polu zagrywki RCS Cerradu Czarnych stanął Jakub Zwiech, jego ekipa odskoczyła na pięć punktów. Jastrzębianie mieli oromne problemy z przyjęciem piłki, a jedyny wyprowadzony wówczas atak zakończył się na aucie. Długo utrzymywała się 4-5-punktowa przewaga zawodników trenera Andrzeja Sitkowskiego. W końcówce jednak dwa asy Mateusza Kukulskiego i kiwka Szymona Berezy pozwoliły jastrzębianom zbliżyć się na 21:23. Radomianie mieli teraz kłopoty z przyjęciem piłki i dobrym rozegraniem. Za chwilę dwa skuteczne ataki Konrada Formeli (wybranego na MVP finału) oraz zablokowanie Bartłomieja Bołądzia i był już remis 24:24. W tym ważnym momencie jednak Formela wpakował zagrywkę w siatkę, a seta skutecznym atakiem zakończył Bołądź.

W drugiej partii radomianie od początku uzyskali przewagę 3-4 punktów. Artur Szalpuk sprawiał zagrywką sporo kłopotów rywalom, którzy nie mogli w efekcie dokładnie rozegrać piłki. Posłał też jednego asa. Przy stanie 4:8 trener Jarosław Kubiak poprosił o przerwę na żądanie. Po niej jego siatkarze wprawdzie nie zaczęli odrabiać strat, ale też nie tracili już więcej dystansu.

Oba zespoły ryzykowały zagrywką i sporo z nich było psutych. Dopiero kiedy zaczął serwować Radosław Gil, jastrzębianie zabrali się za gonienie wyniku i po zablokowaniu Bołądzia przez Piotra Trzeciaka doprowadzili do remisu 19:19. Zablokowanie Trzeciaka i Marcina Ernastowicza przez Artura Szalpuka pozwoliły Czarnym odzyskać prowadzenie. Mimo zaciętej walki, jastrzębianie przegrali 22:25 po ataku Bołądzia z drugiej linii i autowym serwisie Ernastowicza.

Trzeci set niemal bez historii, 25:15 dla Jastrzębskiego Węgla. Siatkarze trenera Kubiaka od początku mieli niewielką przewagę. Kiedy prowadzili 10:6, szkoleniowiec radomian poprosił o przerwę, ale jego zawodnikom dalej kompletnie nie szło. Jastrzębianie dobrze blokowali, skutecznie atakowali, a Czarnym nic się nie udawało i wkrótce przegrywali 7:16. Do końca partii byli już zrezygnowani, bez wiary w możliwość odwrócenia losów tej części spotkania.

Na czwartą radomianie wyszli już zmobilizowani. Jednak po kilku na przemian zdobywanych punktach sygnał do „odjazdu” jastrzębian dał Marcin Ernastowicz, który „ustrzelił” zagrywką Łukasza Zugaja. Punkty dołożyli Damian Śliż i Piotr Trzeciak i Czarni przegrywali 5:10. Tym razem jednak nie pękli, jak w poprzedniej partii. Walczyli i zniwelowali straty na 13:14 i 15:17, ale jastrzębianie nie pozwolili wydrzeć sobie wygranej w secie (25:21), zakończonym atakiem Ernastowicza.

Tie-break to emocjonująca, zacięta walka od pierwszych do ostatnich chwil. Kiedy w końcówce lekką przewagę zyskali radomianie, wydawało się, że obronią tytuł mistrza Polski. Mieli nawet piłkę meczową przy stanie 14:13. Wówczas jednak jastrzębianie znakomicie ustawili blok, czego nie utrudnił im zbytnio radomski rozgrywający, i zastopowali najpierw Jakuba Zwiecha, a potem Bołądzia. Zwycięski, złoty punkt zdobył dla Jastrzębskiego Węgla znakomicie spisujący się dzisiaj przyjmujący Marcin Ernastowicz.

Jastrzębski Węgiel – RCS Cerrad Czarni Radom 3:2 (24:26, 22:25, 25:15, 25:21, 16:14)

Relacja internetowa na YouTube’owym kanale SiatkarskaLigaTV Extra – www.youtube.com/user/LigaTVExtra, gdzie poszczególne mecze można obejrzeć także po ich zakończeniu.pl.

Polską siatkówkę młodzieżową wspiera PKN ORLEN SA.

M.Sz.

 

PLPS: Cuprum Lubin – LOTOS Trefl Gdańsk 3:0

7C9A2816

Cuprum Lubin pokonał LOTOS Trefl Gdańsk 3:0 (25:21, 25:20, 25:17) w meczu 21. kolejki PlusLigi. Gospodarze potwierdzili tym samym, że ostatnie zwycięstwo nad aktualnym mistrzem Polski – Assecoi Resovią Rzeszów nie było dziełem przypadku. W sobotę lubinianie rozegrali naprawdę bardzo dobre spotkanie. We wszystkich trzech setach utrzymywali wysoką skuteczność w ataku oraz polu serwisowym. MVP meczu został wybrany Robert Täht.

– Zespół z Gdańska to bardzo dobra drużyna i dlatego oczekuje wspaniałej walki z nimi. Gramy u siebie, na własnym parkiecie i liczę na to, że nasi miejscowi kibice stworzą w hali tak szaloną atmosferę, jaka była na meczu z Asseco Resovią. To może nam na pewno bardzo pomóc – mówił przed sobotnim meczem w rozmowie z oficjalną stroną klubu z Lubina, Robert Täht.

Gospodarze pierwszą partię meczu rozpoczęli z Łukaszem Kaczmarkiem na ataku, który już w poprzedniej kolejce świetnie spisywał się na boisku. Gdańszczanie bardzo dobrze zaczęli seta, dzięki skutecznym atakom Sebastiana Schwarza i Murphy’ego Troy’a objęli prowadzenie (6:3) i (8:6). Po wznowieniu gry goście do swojej gry włączyli szczelny blok (10:7). Lubinianie nie złożyli broni, dzięki dobrej obronie w polu i kontrataku doprowadzili do remisu (11:11). Przed drugą pauzą LOTOS Trefl ponownie odskoczył na dwa oczka (16:14). W końcowej fazie seta Grzegorz Łomacz dość często posyłał piłki do swoich środkowych, dzięki którym doprowadzili do remisu (17:17) oraz skrzydłowych Kaczmarka i Tähta (20:18). Od tego momentu warunki gry dyktowali zawodnicy z Lubina wspierani głośnym dopingiem przez swoich kibiców. Seta efektywnym atakiem ze środka zakończył Marcus Böhme (25:21).

Wicemistrzowie Polski nie mogli zaliczyć początku kolejnego seta do udanego. Od pierwszych piłek mieli spore problemy z dokładnym przyjęciem oraz atakiem w pierwszym tempie (2:4). Trener Andrea Anastasi nie czekał na dalszy rozwój wypadków. Szybko zdecydował się na zmianę rozgrywającego – miejsce Marco Falaschiego zajął Przemysław Stępień. Zawodnicy z Gdańska przed przerwą uspokoili nieco swoją grę i na czasie tracili do gospodarzy tylko jeden punkt (7:8). Po wznowieniu gry drużyny grały niemal punkt za punkt. Dwie dobre kontry w wykonaniu gdańszczan dały im prowadzenie (16:14). Gospodarze chwilę później odpowiedzieli tą samą bronią. Na skrzydłach w kontrze świetnie spisywał  Kaczmarek i Keith Pupart, dzięki którym odskoczyli na dwa oczka (18:16). Goście natomiast mieli ogromne problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki wspomnianego Kaczmarka (16:20). W końcówce Cuprum kontynuowali swoją skuteczną grę.  Ostatni punkt na wagę zwycięstwa w tym secie zdobył z lewego skrzydła Täht (25:20).

Trener LOTOS-u Trefla Gdańsk zdecydował, że trzecią partię od początku rozpocznie Stępień, Schulz i Hebda. Dwie dobre zagrywki Hebdy dały gościom prowadzenie (2:0). Cuprum Lubin jednak szybko odrobił straty, a nawet wyszedł na prowadzenie (6:4).  Po kolejnym udanym ataku Tähta schodził na przerwę techniczną z dwoma punktami przewagi (8:6). W dalszej części partii lubinianie spisywali się coraz skuteczniej w ataku (11:7). Natomiast wicemistrzowie Polski popełniali błąd za błędem. Gospodarze przy zagrywce Böhme odskoczyli na siedem punktów (15:8). Na nic zdały się powrotne zmiany w szeregach zespołu z Trójmiasta, bowiem to miedziani dyktowali warunki gry (16:10). Cuprum Lubin nie dał sobie wydrzeć z rąk zwycięstwa za trzy punkt. Trzeciego seta efektowym blokiem zakończył Marcin Możdżonek (25:17).

Statystyki meczu:http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26336&Page=S

Autor: Katarzyna Porębska

M.Sz.

 

PLPS: Cerrad Czarni Radom – BBTS Bielsko-Biała 3:2

A

Cerrad Czarni Radom pokonali BBTS Bielsko-Biała 3:2 (23:25, 23:25, 25:18, 25:22, 15:9) w meczu 21. kolejki PlusLigi. Goście nie wykorzystali szansy na zdobycie kompletu punktów w tym spotkaniu. Bielszczanie bowiem prowadzili już 2:0 i wiele wskazywało na to, że mecz zakończy się w trzech partiach. Radomianie jednak nie złożyli broni i w kolejnych trzech setach zagrali bardzo skutecznie i to właśnie oni triumfowali w tym pojednynku. MVP spotkania został wybrany Artur Szalpuk, który zdobył dla swojego zespołu 22 punkty i atakował z 66% skutecznością.

W pierwszej rundzie siatkarze z Radomia pokonali na wyjeździe BBTS 3:2. – Rywal napsuł nam dużo krwi. Był to ciężki mecz, który mogliśmy wygrać 3:1. Mieliśmy przewagę w czwartym secie, ale wypuściliśmy szansę z rąk – wspominał mecz na początku grudnia Artur Szalpuk. Skrzydłowy Cerrad Czarnych zapewnił, że tym razem siatkarze z Radomia podobnego błędu postarają się już nie popełnić. – Gramy u siebie, nie mamy się czego bać. Liczymy na trzy punkty – zapewniał.

W Radomiu pierwszego seta lepiej zaczęli goście. Od początku w ataku dobrze spisywał się Marcin Wika (5:3). Bielszczanie wypracowaną przewagę utrzymali na czasie. Chwilę przed przerwą techniczną skutecznie po prostej zaatakował Bartosz Janeczek (8:5). Gospodarze nie złożyli broni, dzięki dobrej postawie Wojciecha Żalińskiego zniwelowali stratę do jednego oczka (10:11). Jednak BBTS dość szybko po raz kolejny odskoczył na kilka punktów. Przed drugą przerwą techniczną skutecznie po bloku zaatakował Janeczek (16:12). Czarni Radom nie poddali się. Doprowadzili do zaciętej końcówki. Ostatecznie premierową odsłonę meczu na swoją korzyść rozstrzygnęli siatkarze z Bielska-Białej. Najpierw skutecznie zaatakował Wika, a chwilę później Janeczek (25:23).

Cerrad Czarni rozpoczęli seta numer dwa z wysokiego „c”. Dzięki dobrej, a przede wszystkim dobrej skuteczności w ataku Bartłomieja Grzechnika i Artura Szalpuka objęli prowadzenie (6:2) i (8:3). Goście nie złożyli broni. Po wznowieniu gry szybko doprowadzili do remisu (10:10). Od tego momentu, aż do końca partii zespoły toczyły wyrównaną grę. Nerwową końcówkę po raz kolejny na swoją korzyść rozstrzygnęli zawodnicy BBTS-u Bielsko-Biała (25:23).

Początek kolejnej partii był wyrównany. Po błędzie Mateusza Sacharewicza gospodarze schodzili na pierwszą przerwę techniczną prowadząc (8:7). Po krótkiej pauzie inicjatywę na parkiecie przejęli podopieczni Raula Lozano. W ataku bardzo dobrze spisywał się Bartłomiej Bołądź i Szalpuk (13:9), (16:10). Czarni Radom do końca kontrolowali grę i ani przez chwilę nie pozwolili rywalom nawiązać równorzędnej walki. Trzecią odsłonę meczu wygrali pewnie do 18.

Początek czwartego seta wskazywał na to, że bielszczanie wyjadą z Radomia z kompletem punktów, bowiem dość szybko objęli prowadzenie (5:1). W tej sytuacji argentyński szkoleniowiec – Raulo Lozano poprosił o czas dla swojej drużyny. Krótka przerwa pomogła gospodarzom. Chwilę po przerwie technicznej doprowadzili do remisu (10:10). Od tego momentu, aż niemal do końca partii zespoły toczyły równą grę. W szeregach Cerradu Czarnych bardzo dobrze spisywał się Bołądź i Daniel Pliński. Radomianie czwartą partię wygrali do 22.

Drużyna z Radomia poszła za ciosem i tie-breaka rozpoczęła od prowadzenia (2:0). Bielszczanie starali się dotrzymywać kroku gospodarzom, ale dwa proste błędy w ataku sprawiły, że przed zamianą stron tracili do przeciwników trzy oczka (5:8). Radomianie nie dali sobie wyrwać z rąk zwycięstwa w ostatniej odsłonie meczu. Do końca zagrali pewnie, a przede wszystkim skutecznie. Wygraną w tym spotkaniu asem serwisowym przypieczętował Szalpuk (15:9). Do rąk młodego przyjmującego trafiła również statuetka dla najlepszego zawodnika piątkowego meczu.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26334&Page=S

Autor: Katarzyna Porębska
M.Sz.

PLPS: Indykpol AZS Olsztyn – Effector Kielce 3:0

GCZ_0114

Indykpol AZS Olsztyn pokonał Effector Kielce 3:0 (25:19, 25:18, 25:22) w meczu 21. kolejki PlusLigi. Olsztynianie od początku spotkania w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku. Ani przez moment nie pozwolili, aby przeciwnicy przejęli inicjatywę na parkiecie. MVP piątkowego meczu został wybrany Maciej Zniszczoł.

Gospodarze chcieli zrehabilitować się za porażkę w Kielcach i za ostatnią z MKS Będzin. – Wszystko zależy od naszej gry. Musimy zagrać lepiej niż ostatnio i to od początku meczu – podkreślali zawodnicy i trenerzy gospodarzy.

Pierwszą partię piątkowego spotkania znacznie lepiej rozpoczęli olsztynianie, którzy dość szybko wypracowali kilkupunktową przewagę. Na drugiej przerwie technicznej objęli prowadzenie (16:10). Z kolei kielczanie przez cały set mieli spore problemy ze skutecznym atakiem. Goście w pierwszej partii atakowali z zaledwie 37% skutecznością, a gospodarze 60%. Indylpol AZS do końca utrzymał koncetrację i zwyciężył pewnie do 19.

W kolejnej części meczu do stanu (5:5) drużyny grały punkt za punkt. Następnie inicjatywę przejęli siatkarze z Olsztyna. Chwilę przed przerwą techniczną skutecznie zaatakował Filip Stoilović (8:5). Po wznowieniu gry w szeregach Effectora zaczęły mnożyć się proste błędy w ataku (5:10). W dalszej części seta podopieczni Andrei Gardiniego kontrolowali przebieg gry. Po kolejnym udanym ataku Stoilovicia schodzili na drugą pauzę prowadząc (16:11). Gospodarze podobnie jak we wcześniejszym secie w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku. Wygraną w tym fragmencie meczu przypieczętował atakiem z lewego skrzydła Bartosz Bednorz (25:18).

Porażka w dwóch pierwszych setach podziałała na kielecką drużynę jak zimny prysznic. Dość szybko objęli prowadzenie (5:2). Trener gospodarzy nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń poprosił o czas dla swoich podopiecznych. Jednak na przerwie technicznej to Effector Kielce prowadził dwoma punktami (8:6). Po wznowieniu gry olsztynianie zaczęli cierpliwie grać w obronie i kontrataku, dzięki czemu doprowadzili do remisu (10:10). W tym fragmencie gry bardzo dobrze spisywał się Bednorz. Przed drugą przerwą techniczną gospodarze odskoczyli na cztery oczka (16:12). Chwilę przed pauzą efektowaną kiwką popisał się Adamajtis. Po czasie kielczanie popełniali błąd za błędem (12:18). Co prawda w końcowej fazie seta numer trzy, dzięki dobrej zagrywce Andrzeja Orobko zniwelowali stratę do dwóch oczek (21:23). Jednak olsztynianie nie dali sobie wydrzeć z rąk zwycięstwa za trzy punkty. Ostatni, dwudziesty piąty punkt dla swojej drużyny zdobył z prawego skrzydła Adamajtis (25:22).

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26333&Page=S

Autor: Katarzyna Porębska
M.Sz.

Półfinał Młodej Ligi Kobiet: PGE Atom Trefl Sopot – Legionovia Legionowo 3:2

190538_KRU_6571

O złote medale młodzieżowych mistrzostw Polski zagrają jutro siatkarki Budowlanych Łódź i PGE Atomu Trefla Sopot.

Drugie półfinałowe spotkanie turnieju w Krapkowicach miało znacznie bardziej wyrównany przebieg niż inauguracyjna potyczka. Było w nim mnóstwo zaciętej walki i wiele akcji na dobrym poziomie. Pierwszy set jednak wcale tego nie zapowiadał, podobnie jak i zwycięstwa drużyny z Sopotu.

Legionovia kompletnie rozbiła drużynę broniącego tytułu PGE Atomu Trefla. Walka punkt za punkt trwała do stanu 8:7 dla podopiecznych trenera Wojciecha Lalka. Nieszczęście sopocianek zaczęło się od zepsutej zagrywki kapitana zespołu, Dominiki Mras. Legionovia najpierw odskoczyła na trzy punkty, potem na sześć, osiem… Sopociankom przytrafiały się błędy, a rywalki broniły z wielkim poświęceniem, atakowały mocno, z zacięciem i skutecznie. As serwisowy Igi Chojnackiej zakończył seta wynikiem 25:14.

Druga partia od pierwszej do ostatniej piłki była niezwykle wyrównana. Stała pod znakiem ciągłej pogoni Legionovii za rywalkami. Sopocianki niemal cały czas prowadziły, ale nigdy więcej niż dwoma punktami. Kiedy różnica właśnie tyle wynosiła siatkarki z Mazowsza szybko doprowadzały do remisu, a dwukrotnie z rozpędu nawet potrafiły wyjść na prowadzenie (wyciągnęły z 8:9 na 11:9 i z 17:10 na 20:19). Kiedy przegrywały 22:24 po raz ostatni dociągnęły do remisu, ostatnie piłki należały jednak do podopiecznych trenera Piotra Mateli. Po skutecznym ataku Monmiki Fedusio Młode Atomówki wygrały 27:25.

Mimo żywiołowego dopingu grupy kibiców Legionovii (tradycyjnie z wielkim bębnem), także w trzecim secie górą na boisku były zawodniczki PGE Atomu Trefla. Początek należał wprawdzie do „Laleczek”, które prowadziły już 6:1, lecz roztrwoniły wysoką przewagę (6:4, 8:7 i 8:10) i wkrótce to one traciły do rywalek 5 „oczek” (10:15). Sopocianki nakręcały się coraz bardziej, a siatkarkom Legionovii w tym czasie niemal nic się nie udawało. Zerwały się jeszcze do odrabiania strat i zdołały zbliżyć się do przeciwniczek na 19:21, lecz przegrały 20:25.

Po tym secie trener Wojciech Lalek chyba odpowiednio „ustawił” swój zespół, bo Legionovia powróciła do gry prezentowanej w pierwszych dwóch partiach. Choć na początku jego podopieczne miały trzy nieudane serwisy, to grały niezwykle skoncentrowane na każdej akcji, każdym uderzeniu piłki. Znów dobrze broniły, blokowały i atakowały mocno i skutecznie. „Ojazd” Legionovii rozpoczął się od sprawiających kłopoty sopociankom zagrywek Katarzyny Jędrzejewskiej (także asa serwisowego). Znów bardzo skutecznie atakowała jedna z liderek ekipy Malwina Smarzek, a swoje dołożyła każda z pozostałych siatkarek. Atomówki powoli gasły i Legionovia ponownie je rozbiła, tym razem do 15.

Kiepski dla Legionovii początek tie-breaka zaważył na wyniku całego meczu. Malwina Smarzek została zablokowana, Aleksandra Rasińska zaatakowała w aut, a z kolei po ataku sopocianki Martyny Łukasik piłka szczęśliwie po taśmie zsunęła się na stronę rywalek. W taki sposób PGE Atom Trefl zyskał trzy punkty i później sopocianki zaciekle, a co najważniejsze niezwykle skutecznie broniły tej przewagi. Wygrały piątą partię 15:10 i wpadły w szalony taniec radości. Siatkarki z Legionovii nie mogły uwierzyć w to, co się stało. Potrafiły zdemolować Atomówki w dwóch setach, ale to sopocianki wygrały trzy partie i one zagrają jutro o złoto.

Autor: Jarosław Gniadek; fot. Piotr Sumara

M.Sz.

CEV: Ziraat Bankasi Ankara – PGE Skra Bełchatów 3:2

190538_KRU_6571
Ziraat Bankasi Ankara pokonał PGE Skrę Bełchatów 3:2 (20:25, 13:25, 28:26, 28:26, 15:10) w rewanżowym meczu I rundy play off Ligi Mistrzów. W Łodzi podopieczni trenera Miguela Falaski wygrali 3:1.

Prowadząc 2:0 polski zespół zapewnił sobie udział w II rundzie play off. PGE Skra bez większych problemów wypunktowała rywala. Zespół miał wysoką skuteczność w ataku i dobry poziom w innych elementach gry. Bełchatowianie nie popełniali też błędów. Powrót Mariusza Wlazłego wyraźnie uskrzydlił bełchatowian.

Bełchatowianie nie przestraszyli się atmosfery panującej w Baskent Sports Hall i gorącego dopingu tureckich kibiców. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili wprawdzie gospodarze, ale przy zagrywkach Andrzeja Wrony oraz po skutecznych atakach Mariusza Wlazłego i Srećko Lisinaca, zespół z Bełchatowa objął trzypunktowe prowadzenie. Goście przejęli kontrolę nad widowiskiem, ale zawodnicy z Ankary wciąż byli niebezpieczni. Żółto-czarni nie stracili jednak koncentracji i zdobytą przewagę doprowadzili do końca partii 25:20.

To ostudziło zapędy gospodarzy. Siatkarze PGE Skry mogli grać spokojniej, a to przełożyło się na wynik – 10:5. Bełchatowianie w dalszym ciągu punktowali gospodarzy, a prym wiedli Nicolas Marechal i nieobecny w ostatnich czterech spotkaniach – Wlazły. Przewaga PGE Skry rosła i na drugiej przerwie technicznej wyniosła już osiem punktów, a na koniec seta sięgnęła 12 „oczek”! Punkt na wagę awansu do kolejnej rundy Ligi Mistrzów zdobył Lisinac.

Przed rozpoczęciem trzeciej partii hiszpański szkoleniowiec dokonał sześciu zmian. Na parkiecie pojawili się: Marcin Janusz, Mariusz Marcyniak, Mihajlo Stanković, Robert Milczarek, Karol Kłos i dobry znajomy naszych rywali – Israel Rodriguez. Jedynym siatkarzem z wyjściowej „szóstki”, który pozostał na placu boju, był kapitan PGE Skry. Gospodarze wygrali na przewagi 28:26.

W czwartym secie nastąpiła kolejna zmiana – Miguel Falasca desygnował do gry Marcela Gromadowskiego. Partia zakończyła się zwycięstwem Ziraatu 28:26 i o końcowym triumfie miał zadecydować tie-break. Ten padł łupem gospodarzy, którzy wygrali do 10. Końcowy wynik nie miał znaczenia w kwestii awansu. Podopieczni trenera Miguela Falaski mogli cieszyć się z awansu, a w następnej rundzie będzie na bełchatowian czekać słynny Zenit.

Statystyki meczu: http://www.cev.lu/Competition-Area/MatchStatistics.aspx?ID=27861

M.Sz.