PLPS: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel 3:0

A

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała 3:0 z Jastrzębskim Węglem i objęła prowadzenie w ligowej tabeli, spychając na drugie miejsce świetnie spisujących się w tym sezonie Czarnych Radom.

Niezależnie od składów drużyn i miejsc w tabeli, rywalizacja ZAKSY z Jastrzębiem zawsze wzbudzała szczególne emocje, a historia ich spotkań obfituje w sporo nietuzinkowych wydarzeń. W trwających rozgrywkach ekipa trenera De Giorgi marzy o medalu z najdroższego kruszcu. Mocno przemeblowany, pozbawiony gwiazd Jastrzębski Węgiel chce pokazać, że choć budżet ma teraz znacznie mniejszy, wciąż jest waleczną i ambitną drużyną. Dysproporcję oczekiwań i możliwości było jednak widać w środowym pojedynku, w którym kędzierzynianie nie pozwolili przeciwnikom ugrać nawet seta.

Zespoły wybiegły na boisko w identycznych zestawieniach, jak w poprzedniej kolejce spotkań i od razu rozgorzała nieustępliwa walka. Początkowo lepsi byli w niej gospodarze, którzy po asie serwisowym Dawida Konarskiego na pierwszą regulaminową przerwę schodzili prowadząc 8:5. Po kilku kolejnych akcjach było już 11:7. Przyjezdni błyskawicznie zniwelowali jednak straty – Damian Boruch zatrzymał na siatce Kevina Tillie, a zaraz potem Sam Deroo najpierw zaatakował w aut, a później sędzia odgwizdał mu piłkę rzuconą (11:11). Po krótkim fragmencie walki na styku punktowym, ZAKSA ponownie odskoczyła (19:15) i spokojnie rozstrzygnęła wynik na swoją korzyść – 25:20.

W secie otwarcia miejscowi zamurowali jastrzębian na siatce (6 bloków na 1 rywali), byli też skuteczniejsi w ataku. Drugą partię goście rozpoczęli dobrze, od początku prowadzili 1-2 oczkami, mimo iż słabo spisywał się ich atakujący Maciej Muzaj (25% efektywności). Gdy po raz kolejny jego atak zakończył się punktem dla ZAKSY, zastąpił go Patryk Strzeżek (11:10). Od tej pory toczyła się wyrównana walka, w której prowadzenie nieustannie się zmieniało (19:19). Dopiero w decydującej fazie seta kędzierzynianie, u których Konarskiego zmienił Grzegorz Bociek, znów pokazali swoją wyższość – 25:20.

Po dwóch odsłonach najskuteczniejszym graczem ZAKSY był Sam Deroo (12 punktów). On też, po wyrównanym początku trzeciej partii, pozwolił swojej drużynie objąć prowadzenie 7:5 – celnie atakował, popisał się asem serwisowym. Tę dwupunktową zaliczkę gospodarze stracili tuż przed drugim czasem technicznym, gdy Bociek dograł piłkę na drugą stronę, a Wojciech Sobala zamienił ją na punkt. W kolejnej akcji jastrzębianie wykorzystali kontrę i było po 14. Ostatnie akordy tej części gry do złudzenia przypominały końcówki poprzednich dwóch setów – gospodarze prezentowali wszystkie swoje atuty, a goście nie byli w stanie dotrzymać im kroku – 25:21.

MVP: Benjamin Toniutti

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25210&Page=S

Autor: Ilona Kobus

M.Sz.

PLPS: Łuczniczka Bydgoszcz – AZS Częstochowa 3:0

A

Łuczniczka Bydgoszcz pokonała AZS Częstochowa 3:0 (27:25, 29:27, 25:13) w meczu dziewiątej kolejki PlusLigi. MVP spotkania Jakub Jarosz

Bydgoski zespół w ośmiu kolejkach zgromadził sześć punktów, a AZS cztery. Łuczniczka wygrała dwa spotkania, pokonując u siebie Effector Kielce i w Bielsku-Białej BBTS. Akademicy pojechali do Bydgoszczy w lepszych humorach, bo w poprzedniej kolejce wreszcie odnieśli zwycięstwo, pokonując we własnej hali MKS Będzin 3:1.

Zespół z Bydgoszczy zaczął spotkanie z parą przyjmujących Murek – Klinkenberg. Początek pierwszego seta był bardzo wyrównany, choć na początku gospodarze popełniali nieco więcej błędów własnych, to utrudniali grę rywalom dobrze ustawiając blok. Po przerwie technicznej podopiecznym trenera Bąkiewicza udało się wypracować dwupunktową przewagę, którą utrzymali do drugiej przerwy technicznej. Oba zespoły postawiły na trudną zagrywkę, przez co często już w pierwszych akcjach skrzydłowi musieli atakować z piłek sytuacyjnych.  Gra toczyła się punkt za punkt aż do decydującej fazy seta. Przy stanie 24:23, częstochowski AZS miał swoją pierwszą szansę na wygranie seta, jednak siatkarze Łuczniczki obronili się dzięki technicznemu atakowi Klinkenberga. Punktowa zagrywka belgijskiego przyjmującego kilka akcji później dała pierwszą piłkę setową gospodarzom. Bydgoszczanie wykorzystali ją stawiając szczelny potrójny blok i tym samym wygrali 27:25.

Od początku drugiego seta to zespół z Częstochowy kontrolował wydarzenia na boisku. Rafael Redwitz rzadziej biegał po boisku za piłką niż Murilo Radke i tym samym na pierwszej przerwie technicznej siatkarze Michała Bąkiewicza prowadzili już czterema oczkami. W grę obu zespołów wkradła się niedokładność, a przewaga gości powoli topniała dzięki dobrej zagrywce Łuczniczki. Akcje niezbyt często kończyły się w pierwszym uderzeniu, zawodnicy bywali zmuszeni do przebijania piłki na drugą stronę, tym samym narażając się na kontry. Kolejny dynamiczny atak Bartłomieja Lipińskiego sprawił, że AZS po raz kolejny schodził na przerwę techniczną z czteropunktową przewagą. Przy stanie 12:17, trener Makowski zdecydował się na podwójną zmianę, wprowadzając Wolańskiego i Krzyśka. Chociaż skrzydłowi nadal dostawali trudne do skończenia piłki, to wynik poprawił się dla Łuczniczki za sprawą błędów własnych gości. Przy stanie 16:19 sędzia liniowy wskazał na błąd nadepnięcia linii końcowej po stronie gości, jednak pierwszy sędzia nie dostrzegł błędu, więc po małym zamieszaniu akcja została powtórzona. Końcówka seta była bardzo nerwowa, zespół z Częstochowy prowadził jedynie dwoma punktami, a trenerzy obu ekip prześcigali się w prośbach o challenge. W najważniejszym momencie drugiej odsłony dobrą skutecznością odznaczał się Jakub Jarosz, jednak znowu to AZS miał pierwszą piłkę setową przy stanie 24:23. Walka toczyła się punkt za punkt, jednak po autowym ataku Lipińskiego to Łuczniczka wyszła na prowadzenie. Żaden z zespołów długo nie mógł postawić kropki nad „i”, ostatecznie set zakończył atakiem na 29:27 Jakub Jarosz.

Na trzecią partię siatkarze z Bydgoszczy wyszli bardzo zdeterminowani i od początku kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzenie gospodarzy wynosiło już pięć punktów. Po powrocie na parkiet zawodnicy Łuczniczki uraczyli kibiców festiwalem punktowych bloków i przy stanie 11:4, zmusili trenera Bąkiewicza do poproszenia o czas dla swojej drużyny. Chociaż przy zagrywce Rafaela Redwitza AZS nieco poprawił wynik, to na drugiej przerwie technicznej nadal tracił sześć puntków do przeciwnika. Przy stanie 22:12 wynik meczu był już bardzo prosty do przewidzenia, ostatecznie Łuczniczka wygrała trzecią odsłonę 25:13 i cały mecz 3:0.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25209&Page=S

Autor: Cezary Makarewicz

M.Sz.

PLPS: Cerrad Czarni Radom – Asseco Resovia 3:2

635851615780634521

 W hicie 9. kolejki lider PlusLigi Cerrad Czarni Radom podejmują mistrzów Polski Asseco Resovię Rzeszów. Wszystko rozstrzygnął tie-break, w którym triumfowali niesieni dopingiem gospodarze!

Pierwszy set starcia w Radomiu był pełen zwrotów akcji i emocjonujący, jak na hit kolejki przystało. Asseco Resovia zaczęła mecz z dwoma zmianami w składzie, Krzysztof Ignaczak zastąpił Damiana Wojtaszka, a Russell Holmes – Dawida Dryję. Początek minimalnie należał do przyjezdnych, w których barwach w ataku brylował Bratosz Kurek. Później jednak słabszy moment miał Olieg Achrem i Cerrad Czarni odskoczyli. Trener Andrzej Kowal próbował zmian i na boisku pojawił się Aleksander Śliwka, a w końcówce, gdy Asseco Resovia odrobiała straty (z 12:18, na 21:19) błyszczał w polu zagrywki Łukasz Perłowski. Gdy przyjezdni prowadzili 23:21 wydawało się, że zwyciężą. Wtedy jednak najpierw w odbiorze pomylił się Śliwka, a w ostatniej akcji Dmytro Paszycki uderzył w aut. W ten sposób lider objął prowadzenie.

Drugi set Asseco Resovia zaczęła w wyjściowym składzie ze Śliwką i ta zmiana przyniosła oczekiwane przez trenera Kowala efekty. Goście grali zdecydowanie więcej lewym skrzydłem, na którym coraz lepiej radzili sobie Śliwka i Nikołaj Penczew. Resovia prowadziła 17:13 i przewagę utrzymała do końca. W ekipie Cerradu Czarnych najrówniej prezentował się Bartłomiej Bołądź (8 na 13 skończonych ataków, podczas gdy Kurek 8 na 15), jednak to nie wystarczyło na coraz spokojniej grających mistrzów Polski.

Trzeci set to dominacja Asseco Resovii, w barwach której bardzo skutecznie i sprytnie radził sobie Śliwka. To dzięki jego udanym atakom udało się uzyskać przewagę i kontrolować spotkanie. Rzeszowianie wyeliminowali także Artura Szalpuka, którego wybrali sobie za główny cel zagrywania i młody przyjmujący reprezentacji Polski w końcu trafił do kwadratu dla rezerwowych. Trener Raul Lozano wprowadził w połowie seta zmienników, próbował opóźniać grę, jednak na niewiele to się zdało, bo Asseco Resovia objęła prowadzenie w meczu i ma dużą szansę na czwarte wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie.

Czwarty set stał na najwyższym poziomie, obie drużyny posyłały ciosy z zagrywek i fantastycznie atakowały i broniły. Kapitalnie grał Wojtek Żaliński, który na początku posłał cztery kolejne asy serwisowe i wyprowadził Cerrad Czarnych na prowadzenie 11:10. Później jednak mistrzowie Polski zaczęli coraz częściej grać przez skutecznego Kurka i reprezentacyjny atakujący doskonale wywiązywał się ze swoich obowiązków. Radomianie walczyli do samego końca i do stanu po 22 doprowadził Bartłomiej Bołądź, który przełamał ręce blokującego Śliwki. A w samej końcówce przeżywaliśmy prawdziwy horror! Artur Szalpuk posłał dwa floaty, a dwa razy pomylił się Penczew i doczekaliśmy się piątego seta. Asseco Resovia miała już piłkę meczową, jednak jej nie wykorzystała.

Piątego seta lepiej zaczęli gospodarze, którzy przy serwisie Bołądzia wyszli na prowadzenie 4:1 (błąd w odbiorze popełnił Śliwka, który w poprzedniej akcji dotknął siatki, zmienił do Achrem). Nadal świetnie w ataku radził sobie Szalpuk, a Żaliński dołożył jeszcze blok na wyrzuconym poza antenkę Kurku. Gospodarze prowadzili 8:3, ale goście nadal próbowali walczyć. Sporo strat pomogły zniwelować trudne serwisy Łukasza Perłowskiego, jednak ważnej akcji na 10:9 nie skończył wprowadzony na tie-breaka Dominik Witczak, a chwilę później Żaliński posłał kolejnego asa serwisowego. Gospodarze fantastycznie walczyli i dzięki wielkiej determinacji pokonali mistrzów Polski po pięknym, pięciosetowym boju.
Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25213&Page=S

Autor:Kamil Składowski

M.Sz.

CEV: Polski Cukier Muszynianka – Nova KBM Branik Maribor 3:1

IMG_4686

 Polski Cukier Muszynianka pokonał Novą KBM Branik Maribor 3:1 (25:16, 25:17, 19:25, 25:20) w pierwszym meczu 1/8 Pucharu CEV. Mecz rewanżowy rozegrany zostanie 16 grudnia w Słowenii.

W poprzedniej rundzie zespół trenera Bogdana Serwińskiego wyeliminował VC Wiesbaden. Rywal ze Słowenii bez straty seta uporał się w dwumeczu z estońską drużyną z VC Kohila. Jedną z zawodniczek Novej KBM Maribor jest dobrze znana muszyńskim kibicom przyjmująca Marina Cvetanović.

Dwa pierwsze sety nie miały historii. Pewnie zostały wygrane przez gospodynie. W drugim rywalki zaczęły prezentować się lepiej i muszynianki zaczęły mieć problemy. Na drugiej przerwie technicznej przegrywały 15:16, a po wznowieniu gry przewaga zespołu słoweńskiego stała się wyraźna.

Do połowy czwartego seta gra była wyrównana (14:14). Następnie Polski Cukier Muszynianka zaczął grać tak jak w dwóch pierwszych partiach i zasłużenie zwyciężył.

Statystyki meczowe: http://www.cev.lu/Competition-Area/MatchStatistics.aspx?ID=27987

M.Sz.

ORLEN Liga: Tauron MKS Dąbrowa – Budowlani Łódź 3:2

IMG_4686

 Mecz w Dąbrowie Górniczej zapowiadał się pasjonująco i taki też był. Dodatkowego smaczku dodawał mu fakt, że Tauron MKS właśnie pozyskał byłą gwiazdę Budowlanych – atakującą Sanję Popović. Po zaciętym, pięciosetowym spotkaniu lepsze okazały się gospodynie, które zwyciężyły 3:2. Nagrodę MVP odebrała Micha Danielle Hancock, która w ostatniej partii popisała się serią świetnych zagrywek.

Mecz w Dąbrowie Górniczej zaczął się dla Budowlanych bardzo źle – kontuzji stawu skokowego doznała podstawowa atakująca – Daiana Muresan. Wydawało się, że łodzianki nie będą w stanie szybko się pozbierać, tym bardziej że MKS szybko osiągnął kilku punktowe prowadzenie. Kluczowy okazał się środek pierwszej partii, gdy przyjezdne zaczęły zdobywać seryjnie punkty. Mimo pogoni Tauronu MKS w samej końcówce, to prowadzone przez rozgrywającą kolejny kapitalny mecz Heike Beier rywalki wygrały seta do 22.

Drugi set to dominacja gospodyń i ogromna liczba pomyłek Budowlanych. Łodzianki zagrały dużo słabiej niż w premierowej partii i dopiero w samej końcówce choć trochę podreperowały swój dorobek, bo wcześniej przewaga Tauronu MKS była jeszcze większa. Na kolejnego seta, wobec kontuzji Muresan, trenerzy Budowlanych próbują Martynę Grajber po przekątnej z Pavlą Vincourovą. Warto odnotować debiut w barwach MKS Sanji Popović.

Okazało się, że przestawienie nominalnej przyjmującej Grajber do ataku to był bardzo dobry pomysł – Martyna radziła sobie co najmniej przyzwoicie. Pozwoliła uspokoić grę swoim koleżankom, które popełniały mniej błędów. Budowlane kontrolowały przebieg tej partii i utrzymały prowadzenie do końca.

Dąbrowianki podrażnione porażką we wcześniejszej partii, kolejną rozpoczęły od prowadzenia (8:6). Po przerwie technicznej gospodynie włączyły przysłowiowy piąty bieg i zwiększyły swoje prowadzenie do czterech oczek (16:12). Zawodniczki Tauronu MKS do końca kontrolowały grę i ani przez moment nie pozowoliły rywalom rozwinąć skrzydeł w tym fragmencie gry, wygrywając pewnie (25:15).

Tie-breaka od serii świetnych zagrywek rozpoczęła Micha Danielle Hancock, która raz za razem posyłała na stronę rywalek bardzo trudny do przyjęcia serwis (8:1). Takiej straty punktowej łodzianki w żaden sposób nie mogły odrobić. Co więcej wspomiana seria zagrywek wyraźnie odebrała im chęć do walki. W ostatniej akcji meczu Gabriela Polańska posłała piłkę w aut (15:6).

Tauron MKS Dąbrowa Górnicza – Budowlani Łódź 3:2 (22:25, 25:18, 22:25, 25:15, 15:6)

Statystyki meczu: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=25190&Page=S

M.Sz.

ORLEN Liga: SK bank Legionovia – KS PAŁAC Bydgoszcz 2:3

IMG_4686

 W Legionowie bardzo ważny mecz dla gospodyń z KS PAŁACEM Bydgoszcz zakończył się ich porażką 2:3. Obie drużyny rozegrały bardzo wyrównane i zacięte spotkanie. Ostatecznie to bydgoszczanki po raz trzeci w tych rozgrywkach zeszły z boiska jako zwyciężczynie.

Pierwszy set to popis młodej ekipy z Legionowa i kompletna niemoc zespołu z Bydgoszczy w ofensywie. Długimi chwilami PAŁAC nie był w stanie skończyć ataku, a SK bank wyprowadzał skuteczne kontry. Gra Legionovii wreszcie była poukładana, świetnie rozdzielała piłki Natalia Gajewska, a rywalki zupełnie nie mogły sobie poradzić z własną grą – popełniały całą masę prostych błędów. W efekcie przegrały bardzo wysoko, bo do 14.

W drugiej partii PAŁAC wreszcie zaczął grać bez ogromnej liczby pomyłek, dzięki czemu mecz stał się bardziej interesujący. Legionovia nie serwowała już tak skutecznie, jak w poprzednim secie, a zawodniczki z Bydgoszczy zaczęły dużo skuteczniej atakować. W efekcie wypracowały sobie przewagę, którą w samej końcówce starała się zniwelować Malwina Smarzek, która agresywnie serwowała. Ostatecznie jednak przyjezdne wytrzymały presję i zwyciężyły do 22.

W trzecim secie gospodynie wróciły w wielkim stylu, choć przegrywały już 4:8. Trener Robert Strzałkowski dokonał jednak kapitalnych zmian – grę SK bank Legionovii poprowadziła odważnie i skutecznie atakująca Monika Bociek. Miejscowe w samej końcówce grały bardzo ciekawą siatkówkę i zasłużenie wyszły na prowadzenie.

Kolejną partię dużo lepiej rozpoczęły gospodynie, który wygrały wcześniejszego seta 22. W tym fragmencie gry siatkarki z Legionowa skutecznie atakowały i ustawiały szczelny blok (8:6). Po krótkiej przerwie inicjatywę na parkiecie przejęły przyjezdne, które szybko doprowadziły do remisu (8:8), a następnie wypracowały dupunktową przewagę. Końcówka seta była bardzo emocjonująca, bowiem SK bank Legionovia doprowadził do remisu (22:22). Ostatecznie szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechyliły bydgoszczanki.

Pierwsza część tie-breaka była wyrównana, ale przed zamianą stron dwa punkty przewagi wypracował zespół gości. W końcówce KS PAŁAC w pełni kontrolował grę i nie dał sobie wydrzeć z rąk zwycięstwa. W ostatniej akcji meczu Śmieszek posłała na stronę rywalek asa serwisowego (15:11).

SK bank Legionovia Leginowo – KS PAŁAC Bydgoszcz 2:3 (25:14, 22:25, 25:22, 22:25, 11:15)

MVP spotkania została KULIGOWSKA Joanna .

Statystyki: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=25189&Page=S

M.Sz.

PLPS: LOTOS Trefl Gdańsk – Cuprum Lubin 3:2

 

0612_lotos_cuprum_RH-37

LOTOS Trefl Gdańsk pokonał Cuprum Lubin 3:2 (22:25, 25:18, 30:28, 24:26, 18:16) w meczu kończącym ósmą kolejkę PlusLigi.

Siatkarze z Lubina przyjechali na spotkanie w dobrych nastrojach. W ostatnim starciu pokonali bowiem mistrza kraju Asseco Resovię Rzeszów 3:2. Wyszli na boisko z zamiarem uzyskania co najmniej takiego samego wyniku. Kibice oglądali blisko trzygodzinną walkę, obfitującą w ogromne emocje, kapitalne obrony i ofiarną postawę zawodników obu drużyn.

W pierwszym secie zawodnicy gości grali dobrze, mieli minimalną przewagę i okazali się zasłużenie lepsi od wicemistrza kraju. W drugiej partii sprawa wyniku była otwarta do stanu 13:13. Następnie szybko trzy punkty uzyskali gospodarze, do czego w dużym stopniu swoimi niedokładnościami w grze przyczynili się lubinianie. Po przerwie goście odpowiadali skutecznymi akcjami na punkty gdańszczan. Jednak po dwóch kolejnych asach Murphy Troya byli już bezradni. LOTOS Trefl prowadził 20:15 i spokojnie kroczył po wyrównanie w meczu. Ostatni punkt gospodarze zdobyli efektownym blokiem na Marcinie Możdżonku. Wysoka przegrana lubinian w tej partii była spowodowana m.in. ich słabszym przyjęciem, co przełożyło na skuteczność w ataku.

Od początku do końca trzeciego seta trwała walka punkt za punkt. Rzadko której drużynie udało się uzyskać przewagę dwóch punktów jak to było w przypadku gospodarzy – 18:16 oraz 20:18. Szybko jednak straty były odrabiane. Po kiwce Damiana Schulza LOTOS Trefl miał piłkę setową 24:23. Trener lubinian poprosił o czas. Wojciech Grzyb zaryzykował na zagrywce, ale trafił w siatkę. Potem była emocjonująca gra, w której minimalnie lepsi okazali się gospodarze

W dwóch kolejnych partiach był ciąg dalszy emocji. W czwartej Cuprum odskakiwało na trzy punkty i LOTOS Trefl wyrównywał. Tak było m.in. przy stanie 11:14 oraz 20:23. W końcówce tego seta dobrze prezentował się Schulz. Z drugiej strony udany mecz rozgrywał Mateusz Malinowski, który zastąpił słabiej Romacia. Praktycznie każdy punkt w tej partii był zdobywany ogromnym wysiłkiem.

W tie breaku pierwszy punkt zdobyli goście, ale pięć następnych padło łupem gospodarzy. Przy zmianie ich przewaga wynosiła 8:2. Był to dobry okres gry Mateusza Miki. Gdy LOTOS Trefl prowadził 13:9 wydawało się, że pewnie sięgnie po zwycięstwo. Znowu wróciły emocje i twarda walka o każdy punkt. Lubinianie wyrównali na 13:13 i mieli piłki meczowe. Ostatecznie zwyciężyłi gospodarze i w ośmiu spotkaniach mają tylko jedną porażkę.
MVP spotkania został: Marco Falaschi.
Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25206&Page=S

M.Sz.

PLPS: Asseco Resovia Rzeszów – AZS Politechnika Warszawska 2:3

A

Po trzech porażkach z rzędu w PlusLidze na Podpromiu mistrzowie Polski zamierzali w sobotę przerwać złą passę, ale nic im z tego nie wyszło. Po raz kolejny sprawili spory zawód swoim kibicom. Rywalem Asseco Resovii była AZS Politechnika Warszawska która w dwóch poprzednich kolejkach odnosiła zwycięstwa, a w sobotę w Rzeszowie odniosła kolejne, jakże cenne.
Goście rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia prowadząc 5:1, a kluczową postacią w tym początkowym fragmencie gry był Michał Filip. Atakujący AZS Politechniki (wychowanek Asseco Resovii grający już drugi sezon w stolicy na wypożyczeniu) imponował skuteczną zagrywką i blokiem. Za chwilę jednak wyraźnie spuścił z tonu i to resoviacy wyszli na prowadzenie. Świetnie spisywał się kapitan mistrzów Polski, Olieg Achrem, który raz za razem bombardował rywali zagrywką. Gospodarze prowadzili 18:13 i wydawało się, że sytuację już opanowali. Ekipa z Warszawy nie rezygnowała. Z akcji na akcję coraz bardziej rozkręcił się Guillaume Samika, a trafnym posunięciem trenera Jakuba Bdenaruka okazało się wprowadzenia na zagrywkę Pawła Mikołajczaka. To właśnie dzięki jego serwisom goście doprowadzili do remisu 18:18. Od tego momenty trwała zacięta walka punkt za punk i żadnej z drużyn nie udało się uzyskać znaczącej przewagi. Przy stanie 24:24 szczęście uśmiechnęło się do Politechniki, bowiem zablokowany został Michał Filip i gdy wszyscy już unieśli ręce w geście triumfu atakujący gości praktycznie już jeżąc na parkiecie instynktownie odbił piłkę, która przeszła po taśmie i wpadła obok zdezorientowanego Nikołaja Penczewa. Za chwilę ekipa ze stolicy zatrzymała blokiem bułgarskiego przyjmującego i mogła cieszyć się z wygranego seta.
Druga partię ponownie świetnie rozpoczęli goście, którzy mocno dawali się rywalom w zagrywce. Już przy stanie 0:3 w miejsce Nikołaja Penczewa pojawił się na boisku Julien Lyneel. Nie wiele jednak to zmieniło w obranie gry mistrzów Polski. Siatkarze z Warszawy z dużą łatwością punktowali faworyta. Wśród gospodarzy z czasem pojawiały się coraz większe nerwy i konsternacja. Politechnika wygrywała 15:7 i 18:11, choć w międzyczasie straciła Pawła Halabę, który doznał kontuzji stawu skokowego i na noszach wyjechal z hali. Przy wysokim prowadzeniu gości na boisku pojawili się Lukas Tichacek i Dominik Witczak (100 proc. skuteczność ataku) i trochę gra mistrzów Polski „ruszyła”. Przy stanie 17-21 w polu zagrywki stanął Nikołaj Penczew i pojawiły się problemy ekipy ze stolicy. Bułgarski przyjmujący zagrywał jak natchniony i strata miejscowych do rywala wynosiła już tylko punkt (20:21). W końcówce kluczowa rolę odegrał Paweł Mikołajczak. Pojawił się w polu zagrywki przy stanie 21:23 i dwa razy popisał się serwisem po którym rywale „przyjęli piłkę w trybuny”.

W III secie od samego początku warunki gry dyktowali gospodarze wśród których pierwszoplanowymi postaciami byli Dominik Witczak i Olieg Achrem. Resoviacy prowadzili 14:7 i 18:12. Politechnika jednak nie odpuszczała i mozolnie odrabiał punkty (18:14, 20:16, 21:18). Nawet jak z boisk zszedł Paweł Zagumny (problemy z nogą) to goście dalej niwelowali dystans. Kilka skutecznych kontr Pawła Mikołajczaka i blok Waldemara Świrydowicza na Dmytro Paszyckim sprawiły, że na tablicy wyników pojawił się rezultat remisowy 21:21. Zdenerwowany takim obrotem sytuacji trener Andrzej Kowal dokonał podwójnej zmiany i jego zespół z rzędu zdobył trzy punkty i nie zaprzepaścił już szansy na wygranie seta.

IV seta od samego początku zdominowali gospodarze, którzy prowadzili 10:4. Rywale w pewnym momencie zdołali zniwelować straty do trzech punktów (14:11) ale w końcowym rozrachunku nie byli już w stanie dogonić Asseco Resovii i zwycięzcę wyłonił tie-break. W nim od stanu 3:4 gospodarze zdobyli z rzędu cztery punkty i wyszli na poradzenie 7:4. Ekipa ze stolicy ani na moment nie zamierzała spasować i doprowadziła do remisu 9:9. W końcówce Dmytro Paszycki zablokował atak Michała Filipa i gospodarze odskoczyli na dwa punkty przewagi (13:11, 14:12). Zespół z Warszawy ponownie zniwelował straty (14:14), a po kontrze Guillaume Samiki wyszedł na prowadzenie 15:14. Za chwilę błąd w rozegraniu popełnił Lukas Tichacek i AZS Politechnika mogła cieszyć się z wygranej.

Asseco Resovia Rzeszów – AZS Politechnika Warszawska 2-3  (24:26, 21:25, 25:22, 25:19, 14:16)

MVP meczu: Guillaume Samika.

 

Statystyki z meczu Asseco Resovia Rzeszów – AZS Politechnika Warszawska:http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25205&Page=S

M.Sz.

PLPS: PGE Skra Bełchatów – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3

A

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała po pięciosetowym boju w Bełchatowie. PGE Skra Bełchatów, choć trapiona kontuzjami i chorobami, to jednak dzielnie i ofiarnie walczyła. Podział punktów oznacza, że liderem PlusLigi pozostała ekipa Cerrad Czarnych Radom.

Pierwszy set to popis siły ofensywnej ZAKSY, która bardzo agresywnie zagrywała, blokowała i była mocniejsza na siatce. W ekipie PGE Skry w ataku nie potrafił się przebić Michał Winiarski, którego później zmienił Nicolas Marechal. W ekipie przyjezdnych błyszczał wracający po kontuzji Dawid Konarski, który z rozegranych piłek był nieomylny. Bełchatowianie, w składzie których wyszedł Mariusz Wlazły (według nieoficjalnych informacji ostatnio był chory), nie byli w stanie zatrzymać rywali, którzy zwyciężyli pewnie do 17. Mecz z boku obserwował Laurent Tillie – ojciec gracza ZAKSY Kevina i selekcjoner reprezentacji Francji (trzech jego graczy występuje w tym starciu).

Drugi set był godny siatkarskiego hitu – prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie, a oba zespoły pokazały kilka wspaniałych akcji w obronie, bloku czy ataku. Genialnie radził sobie na środku siatki Karoł Kłos, który po dwóch setach miał aż 5 punktowych bloków, dobrą zmianę dał także Marcel Gromadowski. Bełchatowianie świetnie zaczęli od prowadzenia 4:1, jednak później do głosu doszli goście – ZAKSA prowadziła już nawet 17:14, by w jednym ustawieniu nadziać się na bloki Kłosa i stracić przewagę. W końcówce mylił się także Tillie i w efekcie PGE Skra zwyciężyła do 21.

W trzeciej partii przewagę odzyskali przyjezdni, prowadzeni przez doskonale grającego w ofensywie belgijskiego przyjmującego Sama Deroo – kilka razy popisywał się bardzo mocnymi, a innym razem technicznymi atakami. W ekipie PGE Skry spore problemy w ataku miał Nicolas Marechal (skończył pierwszy atak dopiero przy 9 próbie). ZAKSA górowała w każdym elemencie i ta partia przypominała pierwszy set.

W kolejnej odsłonie przebudzili się gospodarze, a ZAKSA przestała skutecznie serwować i przyjmować. W ekipie bełchatowskiej dobrze spisywał się Marcel Gromadowski, który wykorzystywał okazje, nadal znakomicie grał Karol Kłos. W ZAKSIE osłabł Dawid Konarski, którego w końcówce zastąpił Grzegorz Bociek, który kilka razy efektownie atakował. Oba zespoły nie prezentowały może najwyższej formy, lecz na boisku było sporo walki i niestety, też sporo prostych błędów.

W kluczowym secie lepiej zaczęli goście, którzy prowadzili 8:4 po kilku udanych akcjach w obronie i punktowych blokach. Bełchatowianie starali się mocno serwować, jednak popełniali zbyt dużo błędów. Dobrą zmianę dał Bociek, który zdobywał punkty w trudnych sytuacjach, z siłą obijając lub przełamując blok.

Na MVP meczu został wybrany Sam Deroo.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25207&Page=S

Autor:Kamil Składowski, fot. PGE Skra

M.Sz.

PLPS: Jastrzębski Węgiel – Łuczniczka Bydgoszcz 3:0

7H3K0063

Jastrzębski Węgiel pokonał Łuczniczkę Bydgoszcz 3:0 i z czternastoma oczkami na koncie awansował na siódme miejsce w ligowej tabeli, w której sąsiaduje aktualnie z Asseco Resovią Rzeszów.

Sobotni pojedynek był bardzo ważny dla obydwu ekip. Jastrzębianom wygrana pozwalała wyprzedzić siódmy w klasyfikacji Indykpol AZS Olsztyn, a siatkarzom z Bydgoszczy wspiąć się w górę tabeli o dwa oczka. Wojnę na emocje lepiej wytrzymali gospodarze, którzy zapisali na swoim koncie piąte ligowe zwycięstwo.

W wyjściowej szóstce Łuczniczki po raz pierwszy w tym sezonie zagrał Jakub Jarosz i to po jego asie serwisowym goście na pierwszej regulaminowej przerwie prowadzili dwoma punktami. Gdy chwilę później w polu zagrywki Jastrzębia stanął Maciej Muzaj i posłał rywalom atomowy serwis, miejscowi odrobili straty (11:11) i już do końca inauguracyjnej partii oglądaliśmy twardą, wyrównaną walkę. Końcówkę pomógł gospodarzom rozstrzygnąć na swoją korzyść Muzaj, który ponownie trafił w pomarańczowe pole zagrywką (23:21), a kropkę nad „i” postawił atakiem z szóstej strefy Toontje van Lankvelt.

Powracający po kontuzji Jarosz bardzo dobrze grał w pierwszej partii (57% efektywności w ataku), ale już na początku drugiej dwukrotnie został złapany przez jastrzębian blokiem (3:3). Mimo to jego drużyna utrzymywała z przeciwnikami kontakt punktowy (12:11), a po zastopowaniu na siatce Muzaja, na drugą przerwę techniczną schodziła nieznacznie prowadząc (15:16). Po czasie w polu gry pojawił się Patryk Strzeżek i podobnie jak w kilku wcześniejszych spotkaniach, wniósł sporo dobrej energii w grę swojego zespołu. Gdy jastrzębianie stanęli przed pierwszą szansą na skończenie seta, trener Makowski próbując wybić ich z rytmu dwukrotnie poprosił o czas na żądanie. W efekcie tego manewru bydgoszczanie doprowadzili do batalii na przewagi, którą punktującym serwisem zakończył Patryk Strzeżek (28:26).

Po dwóch partiach wyraźnie zarysowała się przewaga gospodarzy na siatce (8 bloków na 4 siatkarzy Łuczniczki), byli też skuteczniejsi w ataku i w polu serwisowym. Goście najwięcej problemów mieli w kontrataku (tylko 14% wydajności) i w akacjach po negatywnym przyjęciu. Słabości te przełożyły się na wynik trzeciej części meczu, w której górnicza ekipa już przed pierwszym czasem technicznym wypracowała czteropunktową zaliczkę (8:4). Gdy kilka akcji później ich przewaga wzrosła do sześciu oczek, trener Makowski desygnował do walki zmienników – Krzyśka, Wolańskiego i Nowakowskiego. Roszady w składzie nie pomogły, bo jastrzębianie przy tak wysokim prowadzeniu grali swobodnie, popisując się widowiskowymi akcjami – 25:17.

MVP: Michał Masny

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25208&Page=S

Autor: Ilona Kobus

M.Sz.