PLPS: Jastrzębski Węgiel – Cuprum Lubin 3:2

IMG_9193
Jastrzębski Węgiel pokonał Cuprum Lubin 3:2 (24:26, 27:29, 25:23, 25:15, 16:14) w meczu dziesiątej kolejki PlusLigi. MVP Damian Boruch.

Ostatnie trzy mecze, które rozegrali goście, były dla nich bardzo wyczerpujące. Wszystkie bowiem rozstrzygnęły się w pięciu setach. Ich przeciwnikami byli kolejno: Asseco Resovia Rzeszów, LOTOS Trefl Gdańsk i PGE Skra Bełchatów. – Każde spotkanie z medalistami okazało się pięciosetowym bojem. Pozostał oczywiście trochę niedosyt, ponieważ w meczach wyjazdowych mieliśmy swoje szanse, aby wygrać te spotkania za trzy punkty. Z Jastrzębskim Węglem gramy o trzy punkty i to jest nasz cel – mówi atakujący Cuprum, Mateusz Malinowski.

W Jastrzębiu tradycji stało się zadość i Cuprum rozegrało kolejny wyczerpujący mecz, który trwał blisko trzy godziny. W pierwszym secie walczono do ostatniej piłki. Na atak odpowiadano atakiem. Udane akcje miał Marcus Bohme i wyrównał na 14:14. Dwie efektywne akcje w wykonaniu Strzeżka skutkowały rezultatem 16:14 dla gospodarzy. Gdy JW uzyskał przewagę 22:19 wydawało się, że Cuprum podda. Nic z tych rzeczy. Lubinianie wyrównali na 23:23. Błąd Bohme w polu zagrywki dał drużynie trenera Lebedewa setbola. Szansa nie została wykorzystana. odpowiedź gości była skuteczna. jeszcze dłuższy był drugi set.

Goście byli bliscy wygrania za trzy punkty. Prowadzili 2:0 i zabrakło zwycięstwa w końcówce trzeciego seta. W tej partii Cuprum wyrównało za sprawą znakomitych serwów Malinowskiego, a prowadzenie na 20:21 dała akcja Puparta. Muzaj wyrównał. Rywali rozbił zagrywką De Rocco.

Tylko w czwartym secie przewaga jednej drużyny była wyraźna. Tie break rozpoczął się od prowadzenia goci 3:0. Mark Lebedew wziął przerwę na żądanie. Gospodarze zmniejszyli straty do 3:4. Za sprawą Sobali gospodarze wyrównali. Pomarańczowi świetnie prezentowali się w kontrze i w ten sposób zdobywali kolejne punkty. Zespoły zmieniły się stronami przy stanie 8:6 dla JW. Było już 10:7 i czas dla trenera gości. As Grzegorza Łomacza zmniejszył stratę gości do jednego punktu (10:9).  W najważniejszym momencie meczu Malinowski zaserwował w siatkę, a to oznaczało pierwszy meczbol dla gospodarzy. Goście obronili się za sprawą Bohme. Za drugim razem byli już jednak bez szans wobec potrójnego bloku na Malinowskim.

Statystyki meczowe: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25221&Page=S

M.Sz.

PLPS: Asseco Resovia Rzeszów – Indykpol AZS Olsztyn 3:2

70T_4712full

Przegrywający ostatnio mecz za meczem mistrzowie Polski pokonali Indykpol AZS Olsztyn przełamując serię porażek. Po raz piaty już w tym sezonie Asseco resovia zagrała tie-break, z tym, że pierwszy raz go wygrała.

Początek I seta nie wskazywał na problemy gospodarzy, choć nadal ich gra pozostawiała wiele do życzenia. Dzięki skutecznej zagrywce Bartosza Kurka resoviacy wygrywali 10:7 i wydawało się, że łapią właściwy rytm. Rywale nie zamierzali jednak się wcale poddawać i błyskawicznie odrobili straty. Ograniczyli też liczbę błędów i toczyli zaciętą walkę punkt za punkt. Świetnie w kontratakach spisywali się Bartłomiej Bednorz i Filip Stoilović. Przy prowadzeniu Asseco Resovii 19:18 goście zdobyli z rzędu trzy punkty i wyszli na prowadzenie, którego już nie oddali do końca seta.

W drugiej partii dominacja olsztynian nie podlegała już dyskusji. Akademicy od samego początku dawali się mistrzom Polski we znaki mocną zagrywką. Na nic zdawały się zmiany jakie dokonywał trener Andrzej Kowal. Desygnował do gry nawet rekonwalescenta Thomasa Jaeschke ale nie zmieniło to obrazu gry gospodarzy, których od stanu 14:17 ogarną totalny paraliż. Miejscowi nie radzili sobie z przyjęciem zagrywki Maciej Zajdela, a jak już przyjęli piłkę to popełniali proste błędy w ataku. Doszło nawet do sytuacji, że słabo grającego Krzysztofa Ignaczaka zastąpił Damian Wojtaszek. Olsztynianie zdobyli z rzędu sześć punktów (14:23) i było już po secie…

Na kolejną partię resoviacy wyszli już mocno podrażnieni tym co się stało wcześniej, gdzie rywale wypunktowali ich jak rasowy bokser. Od samego początku widać było dużą determinację w ekipie mistrzów Polski, którzy sukcesywnie powiększali dystans i zaczęli punktować blokiem, czego we wcześniejszych częściach meczu nie było. Nie do zatrzymania był kapitan resoviaków Olieg Achrem (81 proc. skuteczności).

Kilka udanych akcji serwisem na początku IV seta spowodowały, że resoviacy odskoczyli na bezpieczny dystans, który sukcesywnie powiększali doprowadzając do tie-breaka. W nim na początku gospodarze dzieki skutecznej zagrywce odskoczyli na trzy punkty przewagi (6:3), a na zmiane stron zeszli prowadząc 8:5. W końcówce gospodarze powiekszyli jeszcze dystans i przełamali serię porażek.

Asseco Resovia Rzeszów – Indykpol AZS Olsztyn 3-2 (22:25, 17:25, 25:17, 25:12, 15:10)

MVP meczu: Olieg Achrem.

 

Statystyki meczu Asseco Resovia Rzeszów – Indykpol AZS Olsztyn: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25218&Page=S

M.Sz.

PZPS: Stephane Antiga: trudny tydzień na początku stycznia w Berlinie

151205PALCZYNSKI025

– Tydzień na początku stycznia w Berlinie będzie bardzo trudny – powiedział trener reprezentacji Polski Stephane Antiga podczas ostatniego przedsięwzięcia Europejskiej Konfederacji Siatkówki (CEV) w Luksemburgu#RoadToRio. – Przede wszystkim dlatego, że w rywalizacji ośmiu drużyn awans olimpijski uzyska tylko zwycięzca.

Stephane Antiga podkreślił, że do turnieju w Berlinie „Polska podchodzi z maksymalną motywacją.” – Zrobimy wszystko, żeby nasi kibice mogli dzielić się z zawodnikami wspólną radością z powodu awansu do turnieju olimpijskiego – powiedział trener biało-czerwonych i dodał, że fani siatkówki w Polsce wielokrotnie wspierali narodowy zespół.

Biało-czerwoni zagrają w grupie z Niemcami, Serbią oraz Belgią. W innej zmierzą się Francja, Rosja, Bułgaria i Finlandia. Do półfinału zakwalifikują się po dwie najlepsze drużyny. Turniej rozegrany zostanie od 5 do 10 stycznia.

– Jesteśmy co prawda mistrzami świata, ale podobnie jak złoci medaliści poprzednich igrzysk czy mistrzowie Europy – nie mamy awansu do Rio de Janeiro 2016. Byliśmy bliscy dokonania tego w Pucharze Świata w Japonii, ale decydujący okazał się ostatni mecz z Włochami, który został przegrany – wspominał Stephane Antiga.

Jednym z rywali reprezentacji Polski będzie Belgia. – Myślę, że wszyscy mają ten sam cel, każdy chce wygrać i wywalczyć awans. Postaramy się w Berlinie zakwalifikować się do Rio. Jeżeli nie uda nam się zwyciężyć w tym turnieju, to chcielibyśmy zająć drugie lub trzecie miejsce, żeby dalej mieć szansę w kolejnych zawodach interkontynentalnych – realnie ocenił szanse trener Belgii Dominique Baeyens. 

Awansu olimpijskiego nie mają złoci medaliści igrzysk w Londynie. Czy trener Władimir Alekno będzie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników? Rosyjski szkoleniowiec liczy na Siergieja Tietiuchina, którego powołał do szerokiej kadry. – Z Sierożą muszę jednak porozmawiać w cztery oczy. Telefon nie wchodzi w rachubę – podkreślił trener Alekno. Kadra mistrzów olimpijskich spotka się na zgrupowaniu 23 grudnia.

Autor/Źródło: Dominika Pawlik z Luksemburga

M.Sz.

PLPS: AZS Częstochowa – Effector Kielce 3:2

70T_4712full

AZS Częstochowa w ostatnim meczu w tym roku przed własną publicznością pokonał Effector Kielce 3:2. To drugie zwycięstwo Akademików w tym sezonie. MVP spotkania został wybrany Rafał Szymura.

Pierwszą partię spotkania od serwisu w połowę siatki rozpoczął Rafael Redwitz (0:1). Chwilę później gospodarze wypracowali dwupunktową przewagę, dzięki bardzo dobrej grze blokiem (6:4). Z kolei Effector już na początku zaczął mieć problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki. Po kolejnym udanym ataku Bartłomieja Lipińskiego AZS schodził na przerwę techniczną prowadząc (8:6). Po krótkiej pauzie kielczanie zaczęli odrabiać straty, a co ważne dużo skuteczniej atakować oraz czytać grę rywali na siatce – ustawiając przy tym szczelny blok (12:10). Ponadto w polu serwisowym świetnie spisywał się Michał Kędzierski. Trener Michał Bąkieiwcz w tej sytuacji zdecydował się na zmianę atakującego – miejsce Lipińskiego zajął Stanisław Wawrzyńczyk. Przerwy na żądanie oraz zmiana atakującego na niewiele się zdała, bowiem goście dyktowali warunki gry. Przed drugą przerwą techniczną Andreas Takvam skutecznie zaatakował ze środka (16:12). Podopieczni Dariusza Daszkiewicza do końca tego seta zagrali niemal bezbłędnie. Ich gra w obronie zasługiwała na wielkie uznanie (23:17). Tę odsłonę meczu zakończył skuteczny blok Mateusza Bieńka, który zatrzymał w ataku Lipińskiego (25:18).

Drugą partię, co prawda lepiej zaczęli siatkarze Effectora Kielce (4:2), ale w dalszej części coraz lepiej prezentowali się częstochowianie. W ataku świetnie spisywał się Rafał Szymura. Do tego w polu serwisowym serią zagrywek popisał się Matej Patak. To właśnie po jego kolejnym, udanym ataku z drugiej linii, Akademicy schodzili na przerwę prowadząc (8:5). W dalszej części tego spotkania kielczanie popełniali coraz więcej prostych błędów (9:13). Zespół z Kielc jednak nie złożył broni, dzięki kolejnej serii zagrywek Kędzierskiego i Jędrzeja Maćkowiaka oraz dobrej grze blokiem mało, że odrobili straty to jeszcze wyszli na prowadzenie (16:15). W końcówce goście wypracowali dwa punkty przewagi, a po chwili gospodarze doprowadzali do remisu. Ostatecznie szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechyli przyjezdni. W ostatniej akcji skutecznie ze środka zaatakował Takvam (25:23).

Kolejną partię dużo lepiej zaczęli zawodnicy AZS Częstochowa. Widać było, że porażka w dwóch wcześniejszych setach ich podrażniła. Biało-zieloni na przerwie technicznej objęli czteropunktowe prowadzenie (8:4). W dalszej części Effector starał się odrobić straty, ale przy wysokiej skuteczności Akademików w ataku było to bardzo trudne. Na drugiej pauzie biało-zieloni prowadzili pięcioma oczkami (16:11), a ze środka skutecznie zaatakował Michał Szalacha. Takiej przewagi punktowej gospodarze nie dali sobie już wydrzeć z rąk. Dwudziesty piąty punkt dla swojej drużyny z prawego skrzydła zdobył Lipiński (25:16).

AZS seta numer cztery rozpoczął od pewnego prowadzenia (4:1). Kielczanie natomiast już na początku zaczęli popełniać proste błędy – zwłaszcza w ataku. W tej sytuacji szkoleniowiec zespołu z Kielc zdecydował się na zmianę przyjmującego. Miejsce Igora Vitiuka  zajął Krzysztof Wierzbowski. Po udanej kiwce Redwitza biało-zieloni schodzili na przerwę techniczną prowadząc (8:5). Goście łatwo się poddali. Podobnie jak to miało miejsce w partii drugiej, dzięki dobrym zagrywkom Kędzierskiego zniwelowali stratę do jednego oczka (9:10). Częstochowianie jak szybko stracili prowadzenie, tak równie szybko ponownie je odzyskali. Odrzucające zagrywki Szymury dały im prowadzenie na czasie (16:10). W decydujących momentach tej partii gospodarze nie pozostawili złudzeń rywalom i zagrali pewnie niemal w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła (21:17). Zwycięstwo w tej części meczu przypieczętował atakiem po bloku Lipiński (25:21).

Tie-breaka od punktowego ataku z prawego skrzydła rozpoczął Lipiński (1:0). Chwilę później wspomniany zawodnik zatrzymał w ataku Sławomira Jungiewicza (2:0). Goście przez pewien czas nie potrafili znaleźć skutecznego sposobu na zatrzymanie gospodarzy (7:3). Kiedy wydawało się, że AZS z zapasem kilku punktów zamieni strony boiska – do gry włączyli się siatkarze Effectora. Dobre serwisy Vitiuka dały im remis (7:7). Od tego momentu drużyny grały punkt za punkt. Nerwową końcówkę graną na przewagi, na swoją korzyść przechylili Akademicy. Najpierw Jungiewicz posłał piłkę w aut, a chwilę później po bloku zaatakował patak (17:15).

AZS Częstochowa – Effector Kielce 3:2 (18:25, 23:25, 25:16, 25:21)

Statystyki do meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25216&Page=S

Autor: Katarzyna Porębska,

M.Sz.

PLPS: PGE Skra Bełchatów – AZS Politechnika Warszawska 3:0

70T_4712full

 

PGE Akra Bełchatów to aktualnie trzecia drużyna w PlusLidze. Bełchatowianie wygrali siedem z dziewięciu spotkań. W sobotę w meczu 10. kolejki rozgrywek podejmują we własnej hali AZS Politechnikę Warszawską.

Gospodarze w ostatniej kolejce rozegrali bardzo zacięte spotkanie z Cuprum Lubin, które wygrali 3:2. Podopieczni Jakuba Bednaruka również mają za sobą pięcio setowy mecz, z tą różnicą że przegrali z LOTOS-em Treflem Gdańsk 2:3. Czy tym razem znów zobaczymy pięcio setowe spotkanie?
W składzie PGE Skry Bełchatów zabrakło atakującego i kapitana zespołu Mariusza Wlazłego. Rolę kapitana przejął Michał Winiarski, a na boisku po przekątnej z rozgrywającym gra Marcel Gromadowski.

Pierwszą partię dobrze rozpoczęli gospodarze, którzy dzięki dobrej zagrywce wypracowali sobie dwa punkty przewagi (3:1). Podopieczni Jakuba Bednaruka szybko jednak doprowadzili do wyrównania i rozpoczęła się wyrównana walka punkt za punkt. Jednak kiedy w polu zagrywki Nicolas Uriarte zawodnicy PGE Skry Bełchatów ponownie odskoczyli na dwa punkty i na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:6. Stołeczni Inżynierowie nie radzili sobie w tym secie z przyjęciem zagrywki. Paweł Zagumny mógł jedynie wystawiać, a nie rozgrywać, stąd też przeciwnicy mieli czas na ustawienie skutecznego bloku, a atakujący Politechniki nie kończyli piłek w trudniejszych sytuacjach. Bardzo dobre spotkanie rozgrywał Facundo Conte. Przy stanie 13:8 dla gospodarzy trener Jakub Bednaruk wykorzystał już drugi czas dla swojej drużyny. Po skutecznym ataku z szóstej strefy Nicolasa Marechala gospodarze schodzili na drugą przerwę techniczną z pięciopunktowym prowadzeniem (16:11). W dalszej części seta goście zaczęli odrabiać straty. Trudne zagrywki posyłał Waldemar Świrydowicz. Zawodnicy stołecznej Politechniki tracili już tylko jeden punkt (16:15). Dobrą serię Świrydowicza przerwał najjaśniejszy punkt gospodarzy Facundo Conte. Po technicznym ataku Guillaume’a Samiki na tablicy widniał remis po 17. Gospodarze nie dawali jednak za wygraną i znów doprowadzili do trzypunktowego prowadzenia (22:19). Atakujący AZS Politechniki Warszawskiej, Michał Filip, nie mógł skończyć swoich piłek i przy stanie 22:20 na boisku pojawił się Paweł Mikołajczak, który od razu posłał asa serwisowego (22:21) i trener Miguel Falasca poprosił o czas. Nie wybiła ona z rytmu warszawskiego atakującego, kóry posłał kolejne dwie trudne zagrywki, z którymi nie mogli sobie poradzić przyjmujący gospodarzy. (22:23). Po skutecznym bloku Karola Kłosa i Facundo Conte na Pawle Mikołajczaku, gospodarze mieli pierwszą piłkę setową. Goście obronili ją i w hali Energia kibice mogli oglądać zaciętą końcówkę. Nieudany atak francuskiego przyjmującego AZS Politechniki Warszawskiej zakończył zaciętą pierwszą partię (27:25).

Obydwie drużyny rozpoczęły drugiego seta w swoich wyjściowych składach. Ponownie dzięki dobrej zagrywce, tym razem Marcela Gromadowskiego i Nicolasa Marechala, gospodarze wypracowali dwupunktową przewagę (4:2 i 5:3). Podopieczni Jakuba Bednaruka doprowadzili do remisu, a po błędzie w polu serwisowym Nicolasa Uriarte na pierwszą przerwę techniczną schodzili z jednopunktową przewagę (7:8). Ciężar gry na swoje barki po stronie gospodarzy wziął Facundo Conte, który zdobywał nie tylko punkty z ataku (w pierwszym secie atakował z 75% skutecznością), ale także w polu serwisowym. Po nieskutecznym ataku Krzysztofa Łapszyńskiego, trener AZS Politechniki Warszawskiej poprosił o pierwszy czas dla swojego zespołu (14:11). Do kolejnej przerwy technicznej gospodarze nie odpuszczali i na tablicy był wynik 16:11. Goście zupełnie nie mogli odnaleźć swojego rytmu ataku, nie kończyli piłek po swojej stronie i przewaga gospodarzy wzrosła do pięciu punktów (19:14). Nie obniżył swojego poziomu argentyński przyjmujący Facundo Conte, który zdobywał punkty z piłek sytuacyjnych jak i w polu serwisowym (22:14). W dzisiejszym spotkaniu to zdecydowanie to najlepszy zawodnik PGE Skry Bełchatów. Po drugiej stronie prym wiódł francuski przyjmujący, którego skuteczna zagrywka doprowadziła do wyniku 23:17. Wtedy szkoleniowiec gospodarzy poprosił o czas dla swojego zespołu. Druga partia nie była już tak zacięta jak pierwsza. Na słowa uznania zasługują jednak dwaj zawodnicy: Guillaume Samica i Facundo Conte. Drugiego seta zakończył atakiem z lewego skrzydła Mihajlo Stanković (25:18).

Trener Jakub Bednaruk rozpoczął trzecią partię z dwiema zmianami: na boisku pojawili się Paweł Mikołajczak i Jakub Kowalczyk. Podobnie jak w poprzednich setach, kilkupunktową przewagę wypracowywali sobie gospodarze (3:1). Wtedy w polu serwisowym stanął Jakub Kowalczyk, z którego zagrywka nie mogli sobie poradzić siatkarze PGE Skry Bełchatów (3:4). Jego serię przerwał skuteczny atak ze środka Karola Kłosa (4:4). W tej fazie seta sprawdziła się siatkarska zasada: kto zagrywa ten wygrywa. Dobre zagrywki zaprezentowali po obu stronach Paweł Mikołajczak i Facundo Conte. To właśnie dzięki wspaniałej grze Argentyńczyka, gospodarze na pierwszej przerwie technicznej wyszli na prowadzenie (8:7). Przewaga gospodarzy rosła. Przy stanie 11:8 szkoleniowiec stołecznych Inżynierów poprosił o czas. Jakub Radomski na moment dał oddech Guillaume Samice, którego zmienił w tej fazie seta, a chwilę później Pawła Zagumnego zmienił Jan Firlej. Kowalczyk zablokował atak Kłosa i goście tracili już tylko dwa „oczka”. Po asie serwisowym Karola Kłosa zawodnicy PGE Skry Bełchatów na drugą przerwę techniczną schodzili z cztero punktowym prowadzeniem (16:12). Na próżno sympatycy obydwu drużyny czekali na powrót do walki punkt za punkt, jaka miała miejsce w pierwszym secie. Podopieczni Jakuba Bednaruka nie radzili sobie z przyjęciem zagrywki, zdobywali punkty w pojedynczych akcjach. Z kolei gospodarze, mimo słabszej postawy w polu serwisowym w tej fazie seta, utrzymywali wypracowaną wcześniej przewagę (21:17). Dwie dobre zagrywki Jakuba Kowalczyka zmniejszyły dystans do gospodarzy, jednak w składzie PGE Skry Bełchatów jest Facundo Conte, który grał dziś fenomenalnie i kończył prawie każde piłki. Goście nie poddawali się jednak i chcieli przedłużyć to spotkanie. Wróciły emocje. Bardzo dobrze zagrał Paweł Mikołajczak, którego ataków gospodarze nie byli w stanie zatrzymać. Przy stanie 24:23 o czas dla swoich podopiecznych poprosił Miguel Falasca. Spotkanie zakończył z prawego ataku Marcel Gromadowski.

MVP: Facundo Conte
PGE Skra Bełchatów – AZS Politechnika Warszawska 3:0 (27:25, 25:18, 25:23)

Statystyki meczu:
http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25220&Page=S

Autor: Dorota Szturm de Hirszfeld

M.Sz.

PLPS: BBTS Bielsko-Biała – MKS Będzin 3:2

DSC_4818

W Bielsku-Białej trwała walka o ważne punkty i kolejne wygrane w sezonie. Gospodarze do tej pory zwyciężali tylko dwa razy, MKS zaledwie raz. Po pięcio setowej batalii górą gospodarze.

Bielszczanie zaczęli starcie z MKS z Bartłomiejem Nerojem na rozegraniu i Kamilem Kwasowskim w podstawowym składzie. Szczególnie ten pierwszy grał bardzo solidnie i umiejętnie prowadził grę BBTS. Rywale popełnili kilka prostych błędów, mieli też problem z dokładnym odbiorem. Pierwszą partię zakończył as serwisowy Serhija Kapelusa.

Drugi set to naprawdę sporo emocji i niezły poziom. Mecz mógł się podobać, jedynie oba zespoły popełniały zbyt dużo pomyłek w polu serwisowym. W ekipie gospodarzy liderem zespołu byli Neroj i Kapelus, który wziął na siebie ciężar zdobywania punktów, nieźle prezentował się także Kamil Kwasowski. Trener MKS wprowadził na boisko Michała Żuka i Sebastiana Wardę, jednak zmiany nie wystarczyły, by dogonić spokojnie grających gospodarzy.

O ile zmiany nie pomogły w poprzedniej partii, o tyle Żuk (5 na 6 w ataku) i Warda mieli spory udział w wygranej w trzecim secie. Gospodarze stracili koncentrację i w końcówce zaczęli popełniać błędy, nie miał szczęścia także trener, który szukał zmian, jednak wybory nie okazały się trafne. Będzinianie wygrywali wiele kontrataków, a BBTS się pogubił.

To, co działo się w końcówce czwartego seta jest wprost trudne do uwierzenia. BBTS odskoczył na 19:16, by po chwili stracić całą przewagę. Później jednak znowu prowadził bardzo wysoko, bo 23:19, jednak ostatecznie przegrał seta! Świetną zmianę dał Tijmen Laane, który ryzykował zagrywką, a przy piłce meczowej dla gospodarzy rywale podbili atak Neroja z drugiej piłki. Później asa zaserwował Harrison Peacock, a ostatni punkt zdobył po skutecznej kontrze Michał Kamiński.

W tie-breaku gospodarze bardzo szybko pozbierali się po nieudanej końcówce czwartego seta. Zaczęli kolejno bardzo mocno zagrywać, a MKS miał olbrzymie problemy z odbiorem, i w efekcie skutecznym atakiem. BBTS dominował i zasłużenie wygrał cały mecz. Spotkanie momentami stało na wysokim poziomie i było emocjonujące. Na pewno nie rozczarowało, choć walczyły jedne z najniżej notowanych ekip PlusLigi.

MVP meczu: Serhij Kapelus.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25217&Page=S

M.Sz.

FIVB: Final Six Ligi Światowej 2016 w Polsce

A

Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) powierzyła Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej organizację turnieju finałowego Ligi Światowej 2016.

Final Six rozegrany zostanie w terminie 13 – 17 lipca 2016 roku. Decyzję o miejscu przeprowadzenia turnieju PZPS podejmie niebawem.

Polska zorganizuje elitarne zawody po raz czwarty (2001, 2007, 2011). Areną edycji 2001 i 2007 był katowicki Spodek. Z kolei gospodarzem edycji 2011 był Gdańsk.

Częściej turnieje finałowe organizowały jedynie Włochy – 6 razy i Brazylia – 5 razy, które w rozgrywkach Ligi Światowej uczestniczą od momentu ich powstania w roku 1990.

Reprezentacja Polski wystąpiła w kolejnych 18 edycjach Ligi Światowej (od roku 1998) dwukrotnie stając na podium finałów: w 2012 – pierwsze miejsce, a rok wcześniej – trzecie.

W fazie interkontynentalnej, rozgrywanej systemem turniejowym ze względu na Igrzyska Olimpijskie Rio de Janeiro 2016 biało-czerwoni zagrają:

17 – 19 czerwca 2016 roku w Rosji z: Bułgarią, Serbią i Rosją,

24 – 26 czerwca 2016 roku w Polsce z: Argentyną, Francją i Rosją,

1 – 3 lipca 2016 roku we Francji z: Belgią, Brazylią i Francją.

Autor/Źródło: Janusz Uznański – Rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej

 

PLPS: AZS Politechnika Warszawska – LOTOS Trefl Gdańsk 2:3

A

W poprzedniej kolejce AZS Politechnika ograła w hali Podpromie mistrzów Polski. Tym razem musiała uznać wyższość wicemistrzów, którzy wygrali już piąty tie-break w tym sezonie PlusLigi!

Pierwszy set to odważna gra gospodarzy i niesamowita dekoncentracja wicemistrzów Polski. Najlepiej obrazuje to, co działo się w Arenie Ursynów akcja pod siatką Artura Ratajczaka, który przy stanie 22:17 dla AZS Politechniki dotknął piłki lecącej spokojnie w aut. Gdańszczanie grali bardzo słabo, trener Andrea Anastasi dokonywał zmian, m.in. Miłosz Hebda zastąpił Mateusza Mikę i cały czas się wściekał. Goście przegraliby pierwszego seta bardzo wysoko, gdyby nie niemoc warszawian w końcówce, którzy mylili się w ataku – piłkę setową, bez bloku, wyrzucił w aut Łukasz Łapszyński. LOTOS Trefl wyrównał stan seta po 24, w samej końcówce jednak to AZS opanował nerwy i skończył partię szczęśliwą kiwką.

Drugi set to bardzo wyrównana walka i powrót na boisko Mateusza Miki. Mistrz świata nadal miał jednak trochę problemów w ataku, jednak LOTOS Trefl coraz lepiej bronił i wyprowadzał skuteczne kontry. W ataku nieźle prezentował się Murphy Troy, który już na początku tej odsłony zastąpił Damiana Schulza. Amerykanin skończył ostatnią akcję i dał nadzieję swojej ekipie na wywiezienie ze stolicy kompletu punktów.

W trzeciej partii, która była bardzo wyrównana, o wygranej LOTOSU Trefla zdecydowała końcówka – bardzo dobrze dysponowany Murphy Troy zaczął mocno zagrywać, a w ostatniej akcji seta posłał asa serwisowego. W ekipie AZS bardzo dobrze prezentował się Michał Filip, który radził sobie z podwójnym a nawet potrójnym blokiem.

Czwarty set to kolejny pokaz walki gospodarzy, którzy zaczęli bardziej ryzykować w polu zagrywki, a LOTOS Trefl miał ogromne kłopoty z dokładnym przyjęciem. Osłabł także ponownie Mateusz Mika, który ponownie został zmieniony, nie był też już bezbłędny Murphy Troy. To pozwoliło AZS odskoczyć na 19:12. Gdańszczanie zdołali jeszcze odrobić trochę strat, jednak nie byli w stanie wygrać tego seta i po raz piąty w tym sezonie o wyniku ich starcia w PlusLidze decyduje tie-break. Do tej pory wszystkie wygrywali…

Tie-breaka lepiej rozpoczęli goście, bo kapitalnie atakował Troy, a warszawianie popełnili kilka prostych błędów. Później AZS pięknie walczył w defensywie, a ataki wykańczał Filip. W ekipie gości w trudnych momentach wielkim sprytem wykazywał się Sebastian Schwarz, który obijał nawet potrójny blok rywali. Decydujące akcje to popis gry zagrywką i blokiem LOTOSU Trefla, który po raz piąty w tym sezonie wygrał po pięciosetowej batalii.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25212&Page=S

Autor:Kamil Składowski,

M.Sz.

PLPS: MKS Będzin – Effector Kielce 1:3

A

MKS Będzin przegrał z Effectorem Kielce 1:3 (25:17, 22:25, 20:25, 17:25) w meczu dziewiątej kolejki PlusLigi. MVP Sławomir Jungiewicz.

– To będą trudne spotkania, ale rywal jest w naszym zasięgu – mówił przed spotkaniem trener kielczan, Dariusz Daszkiewicz, cytowany na klubowej stronie internetowej. Oba zespoły miały cztery punkty w tabeli i oba chcą jak najszybciej odbić się od jej dolnych rejonów.

Effector odniósł drugie zwycięstwo w tym sezonie, w tym pierwsze na wyjeździe. Dziś lepiej zaczęli gospodarze. Na drugiej przerwie było 16:11 dla gospodarzy. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza starali się bardzo, ale nie byli w stanie przeciwstawić drużynie z Będzina.

Kielczanie już po kilku minutach drugiego seta prowadzili 8:4 i zwiększali przewagę. Bardzo dobrze spisywał się na zagrywce Andreas Takvam. Do tego nie do powstrzymania był atakujący Sławomir Jungiewicz. Gospodarze jeszcze zbliżyli się do stanu 20:18. Jednak końcówka należała do przyjezdnych. Trzecia partia była zacięta do drugiej przerwy technicznej. W końcówce dobrze grał Igor Vitiuk. Wspierał go Mateusz Bieniek, który zaserwował asa.  Przegrany trzeci set wyraźnie podłamał gospodarzy. W czwartym Effector prowadził 8:4 i zasłużenie wygrał.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25215&Page=S

M.Sz.

PLPS: Cuprum Lubin – PGE Skra Bełchatów 2:3

A

Cuprum Lubin przegrało z PGE Skrą Bełchatów 2:3 (21:25, 25:18, 19:25, 25:15, 10:25) w meczu dziewiątej kolejki PlusLigi. MVP meczu Marcel Gromadowski.

– To całkiem nowa drużyna i wymagający rywal. Pamiętamy ich mecz z LOTOS-em. Trzeba uważać – przestrzegał przed spotkaniem Marcel Gromadowski, były gracz Cuprum, a obecnie zawodnik bełchatowskiego klubu i dodał, że w Curpum nastąpiło dużo roszad personalnych.

– Sztab trenerski pozostał ten sam, natomiast drużyna gra zupełnie inną siatkówkę. Przystąpimy do tego spotkania w pełni przygotowani – mówił przed wyjazdem do Lubina atakujący PGE Skry. PGE Skrę i Cuprum dzielą w ligowej tabeli cztery punkty. Lubinianie wygrali pięć spotkań, a największym sukcesem podopiecznych Gheorghe Cretu było ogranie na Podpromiu Resovii (3:2). W ostatniej kolejce byli bliscy sprawienia kolejnej niespodzianki w meczu z LOTOS-em Treflem. W tie breaku lepsi okazali się jednak siatkarze z Gdańska.

PGE Skra w meczu z Cuprum musiała sobie poradzić bez Mariusza Wlazłego, Andrzeja Wrony i Srećko Lisinaca, których po raz kolejny udanie zastąpili Mariusz Marcyniak i Marcel Gromadowski, lider zespołu. Atakujący PGE Skry po pierwszym secie miał na swoim koncie 9 punktów! W kolejnych partiach dołożył 13 „oczek” i był najlepiej punktującym graczem zespołu gości.

Po wyrównanym początku, jako pierwsi dwupunktowe prowadzenie uzyskali bełchatowianie (8:6). Gospodarze szybko odrobili straty i na boisku hali widowiskowo-sportowej RCS ponownie toczyła się walka punkt za punkt. Od stanu 17:16 dla lubinian, siatkarze Miguela Falaski zdobyli pięć kolejnych punktów i zakończyli partię zwycięstwem 25:21. Bełchatowianie nie poszli za ciosem i druga odsłona rozegrała się pod dyktando zawodników Cuprum. Miejscowi od początku osiągnęli kilkupunktowe prowadzenie, które utrzymali już do końca partii, wygranej przez nich do 18.

Gospodarze kontynuowali dobrą grę także w kolejnym secie. Po pierwszej przerwie technicznej siatkarze PGE Skry odrobili straty, a potem sami objęli prowadzenie i wraz z kolejnymi akcjami powiększali swoją przewagę. W czwartej odsłonie długo trwała wyrównana walka. Jedna z najdłuższych akcji w meczu zakończona przez Cuprum, okazała się przełomowym momentem rywalizacji w tym fragmencie gry. Od stanu 13:11 dla gospodarzy, bełchatowianie zdobyli zaledwie cztery punkty. Gospodarze kontynuowali dobrą grę. W tie breaku goście szybko uzyskali prowadzenie i przełamali zwycięską serię Cuprum we własnej hali.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25211&Page=S

M.Sz.