PLPS: MKS Będzin – Łuczniczka Bydgoszcz 1:3

FOT_7606

Rozgrywki osiągnęły półmetek fazy zasadniczej. MKS Będzin przegrał z Łuczniczką Bydgoszcz 1:3 (18:25, 23:25, 30:28, 21:25) w meczu inaugurującym 13. kolejkę spotkań PlusLigi.
Bydgoszczanie do Będzina udali się w dobrych nastrojach po środowej wygranej nad AZS Politechniką Warszawską. W piątek liczyli na kolejny komplet punktów. Gospodarze również chcieli wygrać co ewentualnie pomogłowby im opuścić ostatnie miejsce w tabeli PlusLigi. Aktualnie mają na swoim koncie pięć punktów, o jeden mniej niż trzynasty zespół – AZS Częstochowa.

Z mocnego uderzenia rozpoczął Jakub Jarosz, atakując po bloku. Niebawem on i jego koledzy prowadzili 5:1 i trener gospodarzy poprosił o czas. Łuczniczka prowadziła, na drugiej przerwie technicznej było 16:12 po atku Jarosza. MKS zmniejszył rozmiary strat do 16:18. Piotr Makowski wziął czas, który pozytywnie podziałał na jego podopiecznych. Bydgoszczanie pewnie wygrali pierwszego seta.

Druga partia długo była wyrównana. Łuczniczka miała 1-2 punkty przewagi. MKS wyrównał na 20:20. Gospodarze walczyli, ale goście mieli wartość dodaną w postaci Jakuba Jarosza, który atakował efektownie i efektywnie.

Oba zespoły twardo walczyły w trzecim secie. W końcówce gospodarze prowadzili 23:20. Jarosz zaatakował dwa razy, goście zdobyli kolejne dwa punkty i wydawało się, że będzie koniec. Gospodarze jednak nie kapitulowali. Jakub Jarosz zepsuł zagrywkę na 27:27, a następnie został zablokowany. Gospodarze ostatecznie wygrali i do pierwszej przerwy technicznej byli równym rywalem Łuczniczki. Z czasem jednak bydgoszczanie uzyskali wyraźną przewagę. Prowadzili 24:18. Stracili jeszcze trzy punkty, ale wygrali zasłużenie.

Statystyki meczowe: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25240&Page=S

MVP spotkania został Jakub Jarosz.
M.Sz.

PLPS: Finał Pucharu Polski w piłce siatkowej mężczyzn 2016 we Wrocławiu!

FOT_7606

Sześć najmocniejszych drużyn PlusLigi – ligi mistrzów świata i dwóch ambitnych pierwszoligowców powalczy we Wrocławiu o Puchar Polski w piłce siatkowej mężczyzn 2016. Turniej będzie rozgrywany w dniach 5-7 lutego 2016, we wrocławskiej hali Orbita.

W turnieju finałowym wystąpi osiem ekip, a turniej rozegrany zostanie od 5 do 7 lutego 2016 roku (5 lutego ćwierćfinały, 6 lutego półfinały, 7 lutego finał). W ćwierćfinale zagrają dwa zespoły zwycięzcy rundy wstępnej (pierwszoligowe GKS Katowice oraz SMS PZPS Spała) oraz sześć najwyżej sklasyfikowanych zespołów po zakończeniu pierwszej rundy fazy zasadniczej rozgrywek PlusLigi (w tej chwili do półmetka brakuje jeszcze jednej kolejki, rozgrywanej w najbliższy weekend 15-17 stycznia). Zespoły z miejsc 1-4 po zakończeniu pierwszej rundy fazy zasadniczej rozgrywek PlusLigi zostaną dodatkowo rozstawione w losowaniu ćwierćfinałów.

W tej chwili w PlusLidze ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, PGE Skra Bełchatów, LOTOS Trefl Gdańsk, Asseco Resovia Rzeszów oraz Cerrad Czarni Radom są pewne (bez względu na wyniki 13. serii gier), że na pewno znajdą się na miejscu gwarantującym udział w turnieju finałowym Pucharu Polski 2016. Bliskie tego są także ekipy Indykpolu AZS Olsztyn, Cuprum Lubin lub Jastrzębskiego Węgla, które w trzynastej serii gier walczą o miejsce w czołowej szóstce tabeli, które zagwarantuje udział we wrocławskim turnieju finałowym.

Turniej, który zapowiada się bardzo dynamicznie i emocjonująco (cała rywalizacja rozegra się zaledwie w trzy dni!) trafił do miasta, które jest jednym z najpiękniejszych w naszym kraju. Wrocław liczy niemal 650 tysięcy mieszkańców, jest najważniejszym miastem Dolnego Śląska, Europejską Stolicą Kultury 2016. To miasto z bogatą, 1000-letnią historią, gdzie dziedzictwo przeszłości łączy się z nowoczesnością rozkwitającego centrum biznesu. Otwarte i wielokulturowe, słynie z gościnności, a jego fascynujące życie kulturalne i naukowe przyciąga licznych odwiedzających.

– Bardzo cieszymy się, że właśnie w tym miejscu będzie okazja do pokazania całego piękna ligi mistrzów świata. To właśnie w tym mieście zaczęła się przecież droga biało-czerwonych po złoto mundialu. Wrocław to także miejsce, w którym są ogromne tradycje męskiej siatkówki, a turniej finałowy Pucharu Polski to doskonała okazja, by o tym przypomnieć – mówi Jacek Kasprzyk, prezes Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A.

Trzydniowa rywalizacja odbywać się będzie w Hali Sportowo-Widowiskowa Orbita.  To kompleks przystosowany do organizowania rozgrywek o randze krajowej i międzynarodowej w siatkówce, piłce ręcznej, koszykówce, halowej piłce nożnej oraz gimnastyce artystycznej, a także miejsce organizacji zawodów sportów walki oraz koncertów i imprez artystycznych, targów, wystaw, kongresów oraz sympozjów naukowych. W skład kompleksu wchodzą dwie hale: duża z widownią na prawie 3 tysiące miejsc oraz mała, która przeznaczona jest głównie na lodowisko, boisko lub boczną salę towarzyszącą. Hala jest w pełni klimatyzowana, wentylowana i ogrzewana. Na co dzień gra w niej zespół ORLEN Ligi – Impel Wrocław.

Szczegółowe informacje dotyczące cen i sprzedaży biletów na mecze turnieju finałowego Pucharu Polski zostaną opublikowane 25 stycznia 2016 r., o godz. 18.00. Sprzedaż odbywa się za pośrednictwem sieci sprzedaży TICKETPRO.

Rozpoczęcie przyjmowania zgłoszeń akredytacyjnych dla mediów – 21 stycznia 2016 r., o godz. 12. Zakończenie przyjmowania zgłoszeń – 29 stycznia 2016 r., o godz. 12. Publikacja listy akredytowanych dziennikarzy – 29 stycznia 2016 r. godz. 16.00.

Autor: Kamil Składowski

M.Sz.

GKS Katowice jedzie po nagrodę Pucharu Polski

FOT_7606
GKS Katowice musiał przebijać się przez trzy rundy, by znaleźć się w turnieju finałowym o Puchar Polski w piłce siatkowej mężczyzn 2016. Pierwszoligowcy, którzy marzą o PlusLidze chcą się pokazać siatkarskiej Polsce.

GKS Katowice to marka kojarząca się głównie z piłką nożną, jednak w tej chwili coraz mocniej wiąże się także z siatkówką. Działacze GKS mają bardzo ambitne plany i chcą rozbudowywać klub, liczą też na awans do PlusLigi. Na razie zespół spisuje się w rozgrywkach 1. ligi bardzo dobrze, a na dodatek wywalczył awans do czołowej ósemki Pucharu Polski w piłce siatkowej mężczyzn 2016.

W ekipie GKS występuje kilku znanych z PlusLigi graczy, m.in. atakujący Jan Król,  Maciej Fijałek, Tomasz Kalembka, Bartosz Mariański oraz przyjmujący Michał Błoński. W drodze do turnieju finałowego PP GKS pokonał 3:1 AGH Kraków, 3:0 KPS Kęty i 3:0 Aluron Vitru Wartę Zawiercie.

– W Pucharze Polski przebijaliśmy się od czwartej rundy, bo w zeszłym sezonie byliśmy jeszcze drugoligowcem. Z mojego punktu widzenia to doskonała sprawa, że mieliśmy te dodatkowe starcia, bo pozwoliły nam złapać rytm grając dwa razy w tygodniu – mówi Michał Błoński, przyjmujący GKS Katowice i dodaje: – Organizacyjnie wszystko w klubie jest w jak najlepszym porządku, a w drużynie panuje doskonała atmosfera. Mamy idealne warunki, by powalczyć o coś więcej. Zanim jednak zaczniemy marzyć o PlusLidze to musimy znaleźć się w czołowej czwórce pierwszej ligi po sezonie zasadniczym, bo taki jest przecież wymóg, by móc awansować do elity. Reszta będzie wtedy należała do działaczy i prezesów.

Pierwszoligowcy zdają sobie sprawę, że w ćwierćfinale PP czeka na nich piekielnie trudne zadanie, bowiem powalczą z jedną z czterech czołowych ekip PlusLigi po pierwszej rundzie fazy zasadniczej. – Skoro już jesteśmy w turnieju finałowym to nie ma znaczenia, z kim teraz zagramy. Każdy z rywali z czołówki PlusLigi będzie dla nas bajecznie atrakcyjnym rywalem i już cieszymy się na możliwość grania przeciwko zespołom z ekstraklasy. Można powiedzieć, że gra w takim turnieju to będzie dla nas nagroda, o nią właśnie walczyliśmy – podkreśla Błoński.

Autor: Kamil Składowski, fot. Jacek Cholewa

M.Sz.

PLPS: Komunikat PGE Skry w sprawie Michała Winiarskiego

70T_4050full

Michał Winiarski nie mógł pomóc swojemu zespołowi w rywalizacji z Indykpolem AZS Olsztyn. Kilka dni temu przyjmującemu PGE Skry odnowił się uraz pleców, którego nabawił się jeszcze w okresie przygotowawczym do obecnego sezonu.

Wielokrotny reprezentant Polski zmagał się z problemami zdrowotnymi od turnieju London Legacy Volleyball Cup w Londynie. Po kilku konsultacjach lekarskich i okresie rehabilitacji wydawało się, że nasz gracz najgorsze ma już za sobą. Winiarski powrócił na boisko pod koniec listopada i do końca minionego roku był ważnym ogniwem naszego zespołu. Pokazał wtedy, jak bardzo chce pomóc drużynie w osiągnięciu jak najlepszych wyników sportowych. Niestety w ostatnim czasie kłopoty z plecami powróciły i przyjmujący ponownie został wykluczony z gry.

Po powtórnych konsultacjach medycznych, wspólną decyzją Winiarskiego i Zarządu Klubu, zdecydowano, że nasz siatkarz podda się operacji, która zostanie przeprowadzona w przyszłym tygodniu. Zdaniem lekarzy szybki termin wykonania zabiegu i odpowiednia rehabilitacja, umożliwią kontuzjowanemu siatkarzowi wznowienie treningów po około trzymiesięcznej rekonwalescencji.

Przypadek Michała Winiarskiego nie jest pierwszym, w którym nasz Klub wspiera kontuzjowanego siatkarza w podjęciu najlepszych dla jego zdrowia decyzji. Klub podobnie zachował się wobec problemów zdrowotnych, które w przeszłości mieli Mariusz Wlazły i Maciej Muzaj. Tak jak w tamtych przypadkach, tak i teraz, dobro naszego siatkarza postawiliśmy na pierwszym miejscu i nie staraliśmy się narażać go na pogłębienie urazu, przyspieszając jego powrót na boisko.

Życzymy Michałowi szybkiego powrotu do zdrowia i tak, jak wszyscy kibice siatkówki trzymamy za niego kciuki.

Autor: PGE Skra Bełchatów

M.Sz.

ORLEN Liga: Developres SkyRes Rzeszów – Impel Wrocław 1:3

KS_DEV_KSZO-37

Czwartkowy mecz otwierał XIV kolejkę ORLEN Ligi. Mający na koncie dwie wygrane Developres SkyRes Rzeszów zmierzył się z mającym też dwie ale porażki Impelem Wrocław. Przez długi czas zanosiło sie na niespodziankę, ale czwarty zespół ub. sezonu wyszedł w II secie z nie lada opresji, a później złapał juz wiatr w żagle i zainkasował komplet punktów.

Rzeszowianki rozpoczęły od mocnego uderzenia prowadząc 3:0 i 7:0. Ekipa z Wrocławia, która na Podpromie przyjechała bez swojej największej gwiazdy Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, miała spore problemy w przyjęciu. Po autowym ataku Moniki Ptak Developres wygrywał 11:6. Rywalki robiły co mogły, ale miejscowe utrzymywały nieznaczną przewagę. W końcówce Developres wygrywał 24:19, zespół trenera Jacka Grabowskiego obronił trzy setbole, ale przy kolejnym był już bezradny.

II seta ekipa trenera Jacka Skrok również rozpoczęła dobrze. Skuteczna zagrywka, dobra obrona i kontrataki spowodowały, że Developres wygrywał 8:3. Rzeszowianki raz za razem dawały sie mocno we znaki serwisem Karolinie Costagrande, za którą trener Jacek Grabowski wprowadził Andreę Kossanyiovą. Początkowo nie przyniosło to efektu, bo przyjecie w ekipie goście nadal pozostawiało wiele do życzenia, ale z czasem gra Impelu zaczęła sie coraz bardziej kleić. Po kilku z rzędu blokach wrocławianki doprowadziły do remisu 12:12. W kolejnych akcjach to jednak górą był Developres, który zszedł na II przerwę techniczną prowadząc 16:13. Impel raz za razem atakował po autach, a przewaga miejscowych rosła jak na drożdżach (19:14, 22:16, 24:17). Przy stanie 24:18 w polu zagrywki pojawiła się Milena Radecka i wrocławianki dokonały rzeczy wydawało by  sie mogło niemożliwej – zdobyły z rzędu osiem punktów, pokazując niebywałą walkę w obronie, a na środku siatki dominowała Agnieszka Kąkolewska (4 bloki). Natomiast rzeszowianki z każdym przegranym punktem szybko traciły pewność siebie. Rozgrywająca Impelu pomyliła się dopiero przy stanie 24:25 posyłając piłkę w aut. Za chwilę jednak postawiły na swoim (obroniły siedem setboli, a za trzecią piłką setową zwycięsko zakończyły seta).

Trzecią partię wrocławianki rozpoczęły od prowadzenie 2:0, ale Developres szybko zniwelował straty. Na pierwszą przerwę techniczną Impel zszedł prowadząc 8:7, a za chwilę po dwóch skutecznych zagrywkach Moniki Ptak 10:7. Po bloku Agnieszki Kąkolewskiej na Joannie Kapturskiej przyjezdne wygrywały 13:10, a za chwilę przewaga urosła do 4 pkt. (16:12, 18:14). Na nic zdały sie zmiany jakie dokonywał trener Jacek Grabowski. W końcówce Impel nie dał sobie już wydrzeć zwycięstwa i spokojnie wypunktował przeciwnika.

W IV secie już na pierwszej przerwie technicznej wrocławianki miały cztery „oczka” przewagi (8:4). Po bloku Agnieszki Kąkolewskiej na Magdzie Jagodzińskiej Impel wygrywał 12:7, a za chwilę 16:9. Rozluźnione wrocławianki z łatwością punktowały rywalki i zwycięsko zakończyły mecz, którego losy rozstrzygnęły się dużo wcześniej – w końcówce II seta.

Developres SkyRes Rzeszów – Impel Wrocław 1-3 (25:22, 26:28, 21:25, 16:25)

Statystyki meczu: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=26388&Page=S

MVP meczu: Joanna Kaczor

M.Sz.

PLPS: Kłopotów zdrowotnych Winiarskiego ciąg dalszy

2bbf6a44985b021d869f2bb181d09187

PGE Skra Bełchatów nieoczekiwanie przegrała na własnym parkiecie spotkanie z AZS Olsztyn 1:3, jednak to nie koniec złych wiadomości dla utytułowanego zespołu. Złe wieści napływają o stanie zdrowia Michała Winiarskiego, który w tym sezonie bardzo często narzeka na problemy z plecami. Czy „Winiar” wróci do regularnej gry?

Od początku bieżącej kampanii dawna podpora reprezentacji Polski ma problemy z kręgosłupem. Michał Winiarski w tym sezonie PlusLigi zagrał zaledwie w sześciu meczach (łącznie 19 setów). Utytułowany przyjmujący kilka miesięcy temu zaprzeczył pogłoskom o przedwczesnym zakończeniu kariery i kontynuuje grę w Skrzę.
Jak się jednak okazuje, mimo przerwy w rozgrywkach spowodowanych turniejem eliminacyjnym do Rio de Janeiro Winiarski wcale nie czuje się lepiej. W 12. kolejce PGE Skra Bełchatów podejmowała we własnej hali AZS Olsztyn i nieoczekiwanie uległa rywalom 1:3. Winiarski nie znalazł się nawet w czternastce meczowej i wydaje się, że nad zdrowiem zawodnika zbierają się czarne chmury. Szczegóły kontynuacji kontuzji nie są znane, jednak zawodnik wyglądał na mocno wyeksploatowanego. Po meczu z AZS-em głos na temat kolegi klubowego zabrał Andrzej Wrona:

„Nie było mnie na miejscu i nie miałem okazji osobiście pogadać z Michałem, ale prognozy niestety są dosyć kiepskie… To chyba podobna przypadłość do Piotrka Nowakowskiego. Urazy związane z dyskami czy z kręgosłupem to zawsze poważna sprawa…”

M.Sz.

PLPS: Łuczniczka Bydgoszcz – AZS Politechnika Warszawska 3:1

IMG_8589
Łuczniczka Bydgoszcz pokonała AZS Politechnikę Warszawską 3:1 (25:18, 25:18, 30:32, 25:20) w meczu dwunastej kolejki PlusLigi.
Wydawało się, że gospodarze szybko odskoczą przeciwnikowi, jednak na pierwszej przerwie technicznej prowadzili tylko 8:6. Od początku na boisku w ekipie Łuczniczki zameldował się Grzegorz Kosok, zamiast kapitana zespołu, Wojciecha Jurkiewicza. Do czasu drugiej przerwy technicznej podopieczni trenera Makowskiego stopniowo powiększali przewagę do stanu 16:11. Łuczniczka pewnie kontrolowała bieg wydarzeń w końcowej części partii i ostatecznie wygrała 25:18.

Drugą partię stołeczni siatkarze zaczęli z Michałem Filipem, który zastąpił Pawła Mikołajczaka. Gra od początku była zacięta, toczyła się punkt za punkt. Gospodarze wypracowali przewagę chwilę przed drugą przerwą techniczną przy dobrej zagrywce Kevina Klinkenberga. Trener gości Jakub Bednaruk sięgnął po zmiany, za Samicę i Zagumnego na boisku pojawili się Firlej i Radomski. Zmiennicy wprowadzili się dobrze i gra całego zespołu poprawiła się. Siatkarze z Bydgoszczy popełnili kilka błędów w ataku i tym samym pomogli przeciwnikom odrobić część strat. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali bydgoszczanie i wyszli na prowadzenie 22:18. Do końca drugiej odsłony zawodnicy ze stolicy nie zdobyli już żadnego punktu.

W trzeciej partii na boisku pojawila się para przyjmujących Samica – Radomski i ponownie zameldował się Zagumny. Set od początku był dość wyrównany, jednak goście nie mogli wyjść na prowadzenie. Oba zespoły dobrze spisywały się w polu serwisowym, zdobywając punkty zagrywką. Chociaż na drugą przerwę techniczną siatkarze Łuczniczki schodzili z dwupunktową przewagą, to chwilę później przegrywali 16:17. Po raz kolejny zawodnicy AZS-u zgubili koncentrację w końcówce i tracili dwa oczka do rywala. Ofiarność w obronie i skuteczna gra na kontrze AZS PW pozwoliła na wyjście na prowadzenie 23:22. Na boisko wrócił na chwilę zmieniony przez Łukasza Wiese Kevin Klinkenberg i dwoma atakami doprowadził do stanu 24:23. Spryt Pawła Zagumnego w kilku akcjach doprowadził do pierwszej w meczu piłki setowej dla gości. Gra toczyła się na przewagi i ostatecznie zakończyła się wynikiem 32:30 dla AZS PW.

W czwartym secie stołeczni siatkarze od początku prezentowali się dobrze i pierwszy raz w tym spotkaniu zeszli na pierwszą przerwę techniczną z jednym punktem przewagi. Po powrocie na parkiet przewaga gości stopniowo powiększala się m.in. dzięki dobre grze Pawła Zagumnego. Sytuację Łuczniczki poprawiła podwójna zmiana Bartosza Krzyśka i Nikodema Wolańskiego. Ten drugi odrobił trzypunktową stratę i wyprowadził zespół na prowadzenie serią dobrych zagrywek. Podopieczni trenera Makowskiego kontynuowali swoją dobrą grę, świetnie spisywali się na bloku. Koniec czwartej partii przyspieszyły błędy własne stołecznych akademików, którzy ostatecznie przegrali 20:25 i cały mecz 1:3.
MVP spotkania został Michał Ruciak.

Statystyki meczowe: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25235&Page=S

Autor: Cezary Makarewicz

M.Sz.

PLPS: Asseco Resovia Rzeszów – Effector Kielce 3:1

IMG_8589

Oba zespoły rozpoczęły mecz bez zawodników biorących udział w niedawno zakończonym w Berlinie turnieju europejskich kwalifikacji do igrzysk olimpijskich. W ekipie z Kielce przy stanie 17:12 na boisku pojawił się środkowy Mateusz Bieniek i…zagrał na ataku. Ten manewr trenera Dariusza Daszkiewicza nie zaskoczył jednak mistrzów Polski, którzy pewnie wygrali inauguracyjną partię, dając sie raz za razem we znaki rywalom zagrywką.

W II secie wyrównana walka trwała do stanu 7:6. Później kilka skutecznych zagrywek Dawida Dryji i Thomasa Jaeschke sprawiły, że resoviacy odskoczyli na bezpieczną przewagę. Przy stanie 17:13 na boisku na swojej nominalne pozycji pojawił się już Mateusz Bieniek, ale i on nie był w stanie powstrzymać rozpędzonych mistrzów Polski.

W III secie kielczanie rozpoczęli już od początku z swoim asem atutowym w składzie oraz dwójką libero i ich gra zaczęła wyglądać coraz lepiej. Goście podejmowali ryzyko na zagrywce, które się opłacało. Resoviacy, a szczególnie Krzysztof Ignaczak mieli sporo problemów w przyjęciu. Effector wygrywał 17:16 ale w kolejnych akcjach kielczanie mieli problemy z przyjęciem zagrywki Thomasa Jaeschke. Mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie 19:17, ale za chwilę na tablicy wyników po zagrywce Mateusza Bieńka, którą nie przyjął Krzysztof Ignaczak, pojawił sie rezultat remisowy 20:20. W kolejnej akcji zablokowany został Olieg Achrem i Effector wygrywał 21:20. Resoviacy odpowiedzieli trzema punktami z rzędu i wyszli na prowadzenie 23:21. Rywale nie dawali za wygraną i po autowym ataku Dominika Witczaka doprowadzili do remisu 23:23, a za chwilę mieli set bola 24:23. Maćkowiak po raz kolejny popisał się skuteczną zagrywką i Effector wygrał seta.

Effector w IV secie na tyle grał dobrze, że trener mistrzów Polski zmuszony był sięgnąć po swoje największe gwiazdy. Po dwóch z rzędu złych przyjęciach Oliega Achrema, zastąpił Julien Lyneel, a po autowym ataku Dominika Witczaka (11:12) na boisku pojawili się Fabian Drzyzga i Bartosz Kurek. Mimo tych roszad kibice niemal do samego końca musieli drżeć o końcowy rezultat. Dopiero na samym finiszu gospodarze opanowali sytuację i pewnie zainkasowali komplet punktów, których potrzebują niezmiernie. Wobec zmiany systemu rozgrywek w Plus lidze w finale zagrają tylko dwie najlepsze drużyny po fazie zasadniczej, a resoviacy muszą odrabiać straty. Nie ma sensu liczyć punktów i patrzeć na drużyny, które są przed nami. Dopóki nie osiągniemy swojego najwyższego poziomu i nie będziemy grali stabilnie, to nie ma co patrzeć w tabelę. My musimy starać się grać na jak najlepszym poziomie i dopiero gdy będziemy tak grali, to możemy się zastanawiać, w jakiej jesteśmy sytuacji i o co możemy powalczyć – mówi Dmytro Paszycki, środkowy ekipy z Rzeszowa, którą w sobotę czeka pojedynek z wicemistrzem Polski, Lotosem Trefl Gdańsk, który zakończy I rundę.

M.Sz.

PLPS: Jastrzębski Węgiel – Cerrad Czarni Radom 3:0

IMG_8589

Po emocjach związanych z turniejem kwalifikacyjnym w Berlinie, wróciliśmy na ligowe boiska. W Jastrzębiu-Zdroju miejscowa drużyna w ramach 12. kolejki spotkań wygrała z Cerradem Czarni Radom 3:0 (25:2, 25:23, 25:21).

Siatkarze Raula Lozano jeszcze niedawno stali na czele ligowej stawki. Teraz biją się o utrzymanie miejsca w najlepszej czwórce, która po fazie zasadniczej PlusLigi będzie rywalizować o medale. Jastrzębianie z kolei liczą na występ w turnieju finałowym Pucharu Polski. Aby w nim wystąpić, musieliby wskoczyć na 6. lokatę w tabeli. Pierwszy krok już wykonali, pokonując bez straty seta faworytów z Radomia.

W startowej szóstce gości zabrakło Wojciecha Żalińskiego, który nie brał nawet udziału w rozgrzewce. Jego miejsce zajął Igor Grobelny i początkowo miał spore problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki (4:3). Błędów w odbiorze nie ustrzegł się także Artur Szalpuk i na pierwszą regulaminową przerwę gospodarze schodzili prowadząc 8:5. Siatkarze Cerradu błyskawicznie odrobili trzypunktowy dystans, a potem już do końca inauguracyjnej partii toczył się twardy, emocjonujący bój – jak jedni odskakiwali na dwa punkty, drudzy natychmiast wyrównywali bilans. O zwycięstwie jastrzębian, którzy w tym meczu zastosowali wariant z grą na dwóch libero, zdecydowały dwa skuteczne bloki – najpierw na Szalpuku, potem na Zacku La Camera – 25:22.

W pierwszej partii doskonali spisywali się atakujący obydwu ekip – Maciej Muzaj skończył osiem z dziesięciu otrzymanych piłek, a Bartłomiej Bołądź – pięć z sześciu. U radomian słabo zagrał Szalpuk (29% skuteczności), ale w kolejnej części gry młody przyjmujący poprawił swoje statystyki i był jednym z motorów napędowych swojej drużyny, która długo nadawała ton grze (12:15). Jednak na drugim czasie technicznym na prowadzeniu byli już miejscowi, którzy przy zagrywce Jasona DeRocco zredukowali straty. W decydującej fazie seta (19:19) podopieczni Marka Lebedew oddalili się od rywali na trzy punkty, a chwilę później, po autowej kontrze Grobelnego prowadzili 2:0 (25:23).

Drugą odsłonę przyjezdni przegrali przede wszystkim błędami własnymi, których popełnili aż dziewięć (na pięć oponentów), gorzej też spisywali się w polu serwisowym. Nic dziwnego, że w trzecim secie chcieli zmazać złe wrażenie z poprzednich dwóch i od pierwszej piłki ostro ruszyli do natarcia, budując spory dystans punktowy (2:7). Świetnie serwował Bołądź, nieźle spisywali się pozostali, ale wystarczyły dwie pomyłki w ataku, by jastrzębianie zmniejszyli różnicę punktową (8:10). Po kolejnych dwóch nieskończonych przez radomian akcjach na tablicy świetlnej widniał wynik 10:10. Podobnie, jak w dwóch poprzednich partiach, w środkowym fragmencie gry drużyny znów rywalizowały na styku punktowym (17:17) i tak samo jak wcześniej, końcówkę rozstrzygnęli na swoją korzyść gospodarze, a głównym jej bohaterem (i całego meczu) był Maciej Muzaj, najskuteczniejszy zawodnik Jastrzębskiego Węgla.

MVP: Maciej Muzaj

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25234&Page=S

Autor: Ilona Kobus

M.Sz.

Władimir Alekno o „Kalince”: Byliśmy oczarowani!

o93xyryq53wk6xgqjsuag72216tmuyvt

Piękny gest reprezentacji Francji po przegranym finale z Rosją w eliminacyjnym turnieju do Rio de Janeiro odbił się szerokim echem w świecie siatkówki i nie tylko. Rosjanie wyciągnęli telefony i kręcili niespotykany występ, a wielkim fanem pomysłu został selekcjoner Sbornej, Władimir Alekno.

To jedno z najpiękniejszych zachowań w świecie sportu ostatnich lat. Francuzi pełni szacunku do silniejszych w finale Rosjan oddali im „hołd” wykonując taniec do tradycyjnej rosyjskiej „Kalinki” podczas jednego z posiłków. Oczarowany całym zajściem był selekcjoner reprezentacji, Władimir Alekno:
To wspaniały gest, byłem oczarowany! Podziwiam tych chłopaków nie tylko sportowo – mimo wspaniałej formy potrafili przyjąć porażkę z podniesioną głową i zbliżyli się do nas pięknym gestem, który poprawił nam jeszcze bardziej wyśmienite już humory.

http://www.polsatsport.pl/wiadomosc/2016-01-11/francuzi-zaspiewali-rosjanom-kalinke-tak-pogratulowali-im-wygranej-wideo/

M.Sz.