PLPS: PGE Skra Bełchatów – AZS Częstochowa 3:0

clip_image002

W Bełchatowie PGE Skra chce się szybko podnieść po porażce w Lidze Mistrzów. Z kolei AZS walczy o sprawienie niespodzianki, mimo braku kontuzjowanego Felipe Bandero.

W pierwszym secie było wyraźnie widać, że ekipa AZS podeszła do spotkania z PGE Skrą ze zbyt dużym respektem – bardzo długo częstochowianie nie byli w stanie w ogóle sforsować bloku gospodarzy. Dopiero młody atakujący Bartłomiej Lipiński pokazał, że z bełchatowianami można próbować walczyć – kilka razy bardzo efektownie atakował i serwował. Generalnie jednak pozostali gracze AZS zawodzili na całej linii. Lipiński zdobył w całej partii 6 pkt atakiem, a cały zespół 10 pkt.

Druga partia zaczęła się od udanych akcji gości, którzy wreszcie nawiązali walkę – nieźle zaczął prezentować się Stanisław Wawrzyńczak, który grał bardzo sprytnie i inteligentnie. Kluczowy moment tego seta wydarzył się przy stanie 17:16 dla PGE Skry, bowiem gospodarze wyprowadzili kontry i odskoczyli na kilka punktów. Tej przewagi nie udało się już AZS-owi odrobić i bełchatowianie zwyciężyli do 21. Ciekawą, techniczną siatkówkę prezentował Israel Rodriguez, który w wyjściowym składzie zastąpił Nicolasa Marechala.

Trzeci set to powtórka pierwszego – bełchatowianie szybko uzyskali przewagę, a później ją spokojnie utrzymywali. Trener Michał Bąkiewicz, który został cieplej przywitany przez bełchatowskich fanów niż przez kibiców AZS, szukał ratunku w zmianach – na boisku pojawili się m.in. Kacper Stelmach czy Tomasz Kowalski. To jednak nic nie pomogło, bo przyjezdni popełniali całą masę prostych błędów. To był bardzo słaby występ ekipy AZS, a gracze PGE Skry Bełchatów w stu procentach zrealizowali przedmeczowy plan – zwyciężyli szybko i bezproblemowo.

Tutaj statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25115&Page=S

M.Sz.