PZPS: Angielska federacja szukała w Polsce inspiracji

1

Delegacja Angielskiej Federacji Siatkarskiej podpatrywała organizację i przebieg turnieju finałowego o Puchar Polski w piłce siatkowej mężczyzn we Wrocławiu. Oto, jakie wrażenia ma z tego turnieju dyrektor generalna Volleyball England Lisa Wainwright, która opowiada nam także o planach rozwoju siatkówki w Anglii.

PLUSLIGA.PL: Byli państwo gośćmi w trakcie turnieju finałowego Pucharu Polski w piłce siatkowej mężczyzn 2016. Jakie wrażenia zabraliście do Anglii?
LISA WAINWRIGHT: Przyznam szczerze, że byliśmy pod wrażeniem nie tylko wysokiego poziomu sportowego samych meczów, lecz przede wszystkim polskiej publiczności. Poziom zabawy, i hałasu, to było coś wspaniałego.

Podpatrywali państwo u nas nie tylko same mecze, lecz także organizację turnieju finałowego?
LISA WAINWRIGHT: Szukamy inspiracji i dobrych wzorców w wielu miejscach, jak zapewne dobrze wiecie, już wcześniej nawiązaliśmy współpracę z PGE Skrą Bełchatów. Ona wzięła udział w ostatniej edycji London Legacy Volleyball Cup, który ma promować siatkówkę w naszym kraju. Dodatkowo PGE Skra nawiązała partnerską współpracę z IBB Polonią Londyn, którą wspiera w wielu aspektach. To dla nas wszystkich wiele znaczy, bo możemy się uczyć siatkówki na najwyższym poziomie. Poza tym ta współpraca i wizyty PGE Skry są wspaniałą demonstracją dla naszych kibiców, jak wygląda siatkówka na najwyższym poziomie i jak chcielibyśmy, by kiedyś wyglądała u nas. Dodam jeszcze jedno, co dla mnie we Wrocławiu było niesamowite – chodzi mi o mnóstwo młodych osób, które pracowały przy meczach, jako wolontariusze, dziennikarze czy fotoreporterzy. To daje wspaniały potencjał na przyszłość. Tak samo jak fakt, że na trybunach były całe rodziny. Jedyna rzecz, którą trzeba jeszcze dopracować, to system challenge, który moim zdaniem musi koniecznie pokazywać sporne akcje na telebimie w hali. Dla ludzi mniej znających się na siatkówce w obecnej sytuacji jest to trochę niezrozumiałe.

Jak trudno rozwijać siatkówkę w Anglii?
LISA WAINWRIGHT: To zadanie z grupy ekstremalnie trudnych. Mamy bowiem olbrzymią konkurencję sportów, które w naszym kraju są mocno zakorzenione. Nie ma szans rywalizować nie tylko z piłką nożną, ale także z krykietem czy z rugby. Naszym pierwszym wielkim wyzwaniem jest zmienić sytuację siatkówki, jeśli chodzi o media, bo do tej pory bardzo trudno jest się nam przebić. Choć mamy już pewne sukcesy, bo finały naszego Pucharu Anglii też cieszą się sporym zainteresowaniem. Marzymy, by w ciągu najbliższych pięciu lat doprowadzić do sytuacji, że na naszych najważniejszych meczach będzie panowała równie wspaniała atmosfera, co w trakcie meczów w Polsce. Teraz walczymy także o to, by móc rozgrywać mecze w większych halach, które pomieszczą powiedzmy cztery tysiące widzów, a nie tysiąc, jak do tej pory. Na razie o hali z widownią na ponad 10 tysięcy, jak to ma często miejsce w waszym kraju, możemy tylko pomarzyć.

Czy wpływ na wzrost popularności siatkówki na Wyspach ma fakt, jak wielu Polaków obecnie tam mieszka i pracuje?
LISA WAINWRIGHT: Nie tylko Polaków, można powiedzieć szerzej: Europejczyków. Siatkówka to sport, który ludzie w Europie znają i cenią. W naszej rodzimej lidze mamy ciekawą mieszankę zawodników rodzimych i wielu, wielu z Europy. Każdy gracz, obojętnie z jakiego kraju zawsze będzie mile widziany w naszych rozgrywkach, staramy się być bardzo zjednoczonym sportem.

Czy to igrzyska w Londynie sprawiły, że siatkówka dostała szansę na rozwój w Anglii, czy może były jakieś inne czynniki?
LISA WAINWRIGHT: Igrzyska i rola w nich siatkówki były dla wielu Brytyjczyków po prostu szokujące! Nikt nie mógł uwierzyć, że jeśli chodzi o liczbę widzów to siatkówka była na trzecim miejscu, po piłce nożnej i lekkiej atletyce. Media były zdziwione, wprost nie mogły uwierzyć w zainteresowanie, jakim cieszyły się mecze siatkówki w hali, jak i na plaży. To był sygnał dla nas. W ostatnim czasie, choć jak już wcześniej mówiłam nie jest to łatwe, udało nam się pozyskać kilku nowych sponsorów.

Jak wielu zawodników, nie tylko profesjonalnych gra w siatkówkę na Wyspach?
LISA WAINWRIGHT: Szacujemy, że w siatkówkę gra tygodniowo w naszym kraju jakieś 35 tysięcy ludzi. To całkiem przyzwoity wynik.

Jakie jest najważniejsze zadanie  dla angielskiej federacji w tym momencie?
LISA WAINWRIGHT: W naszej strategii rozpisanej do 2024 roku zapisane jest, że naszym głównym celem jest sprowadzenie do Anglii wielkich wydarzeń siatkarskich, by naszym rodakom można było pokazać cała energię, emocje i podniecenie, które towarzyszą siatkówce na najwyższym poziomie. Chcemy, by siatkówka była u nas postrzegana jako wspaniałe imprezy. Oczywiście zależy nam także na szybkim rozwoju naszej ligi i reprezentacji, bo jeśli nasze drużyny nie zaczną wchodzić na najwyższy światowy poziom, to żadna telewizja ani większe media nie będą się nami interesowały.

Informacje na temat partnerskiego klubu PGE Skry Bełchatów, czyli IBB Polonii Londyn można znaleźć tutaj:http://polonia.vc/

Autor: Kamil Składowski

M.Sz.

FIVB: Dwa turnieje fazy grupowej World Grand Prix siatkarek w Polsce

WGP20162G1

Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej oraz Polski Związek Piłki Siatkowej mają przyjemność potwierdzić, że aż dwa turnieje fazy grupowej FIVB World Grand Prix odbędą się w Polsce, w terminach od 3 do 12 czerwca 2016 roku. Polscy kibice będą mieli okazję dopingować swoją żeńską drużynę narodową w meczach grup B2 oraz D2. Miasta-gospodarze zostaną ogłoszeni w późniejszym terminie.

II Dywizja FIVB World Grand Prix 2016 składa się z ośmiu zespołów, a oprócz Polski zagrają w niej Dominikana, Argentyna, Czechy, Portoryko, Kanada, Bułgaria oraz zwycięska drużyna III dywizji z roku 2015 – Kenia.

Tucuman w Argentynie będzie gospodarzem turnieju grupy A2, z Argentyną, Bułgarią, Dominikaną i Kenią. Polska będzie gościć u siebie turnieje grup B2 (Kanada, Czechy, Polska, Portoryko) oraz D2 (Argentyna, Kenia, Polska i Portoryko). Mecze grupy C2 zostaną rozegrane w Brnie, a zmierzą się w nich reprezentacje Bułgarii, Kanady, Dominikany oraz gospodarzy – Czech.

Faza grupowa (Runda Preliminarna) II i III dywizji składa się z dwóch turniejów po cztery drużyny, rozgrywanych w dwa kolejne weekendy (w sumie cztery grupy/turnieje). Trzeci weekend rozgrywek to finałowy turniej dywizji z udziałem czterech drużyn: gospodarzy oraz trzech najlepszych drużyn z poprzednich dwóch tygodni.

Tegoroczne rozgrywki FIVB World Grand Prix i Ligi Światowej będą bezpośrednią rozgrzewką przed Igrzyskami Olimpijskimi w Rio de Janeiro 2016. Faza grupowa Grand Prix siatkarek rozegra się w dniach 3-12 czerwca (II i III Dywizja) i 10-26 czerwca (I dywizja). Finały Dywizji II i III odbędą się w dniach 18-19 czerwca, odpowiednio w Bułgarii i Kazachstanie, natomiast finałowy turniej I dywizji będzie miał miejsce w Bangkoku (Tajlandia), między 6 i 10 czerwca.

Polska jest także gospodarzem turnieju Final Six Ligi Światowej 2016, który odbędzie się w dniach 13-17 lipca. Faza grupowa Ligi Światowej rozegra się w dniach 17-26 czerwca (III dywizja) i 17 czerwca – 3 lipca (I i II dywizja). Finały pozostałych dywizji LŚ odbędą się w dniach 1-3 lipca (III dywizja) oraz 9-10 lipca (II dywizja).

M.Sz.

 

PLPS: ZAKSA – Asseco Resovia 3:1

7C9A9094

Starcie pierwszej i drugiej ekipy w tabeli, czyli ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovii Rzeszów dostarczyło sporo emocji, choć stawka meczu na pewno trochę wpłynęła na jego poziom. Wygrali gospodarze, którzy tym samym powiększyli przewagę nad rywalami. Na siedem kolejek przed końcem fazy zasadniczej ZAKSA nad drugą PGE Skrą ma już dwanaście punktów przewagi!

Trener Andrzej Kowal zdecydował, że na starcie w Kędzierzynie-Koźlu poza kadrą meczową znajdzie się młody przyjmujący Aleksander Śliwka (tylko oglądał mecz zza band), który nie narzeka na żadne urazy. Dodatkowo w podstawowym składzie wyszedł Francuz Julien Lyneel, choć ostatnio na tej pozycji częściej występował Nikołaj Penczew.
Warto zwrócić uwagę, że do Kędzierzyna wraca atakujący Dominik Witczak, który już w trakcie tego sezonu został wypożyczony do ekipy mistrzów Polski, by zastąpić kontuzjowanego Jochena Schöpsa.

Już od początku spotkania obserwowaliśmy bardzo interesujący, stojący na wysokim poziomie mecz. Gospodarze trochę lepiej zagrywali i w efekcie mieli kilka kontrataków, które bardzo skutecznie kończył Kevin Tillie. ZAKSA wypracowała sobie kilkupunktową przewagę, którą Asseco Resovii udało się zneutralizować dopiero w połowie partii, po udanych akcjach przy serwisie Lyneela. Mecz naprawdę może się podobać, już na tym etapie było kilka niezwykle efektownych akcji, m.in. przyjęcie jedną ręką atomowego serwisu Bartosza Kurka przez Rafała Buszka, czy widowiskowy atak Lyneela z drugiej linii. Jedyna rzecz, do której można mieć zastrzeżenia to zdecydowanie zbyt duża liczba zepsutych zagrywek, szczególnie po stronie gości (w całym secie po ubu stronach było aż 16 pomyłek).
W samej końcówce trwała walka punkt za punkt, przy minimalnym prowadzeniu Asseco Resovii. Ostatni punkt goście zdobyli blokiem – Thomas Jaeschke zablokował w pojedynkę Dawida Konarskiego.

Początek kolejnej odsłony należał do ZAKSY, która skorzystała na pomyłkach rywali – w ataku dwa razy pomylił się Bartosz Kurek, raz Russell Holmes i gospodarze wypracowali sobie trzypunktowe prowadzenie, a po asie serwisowym Benjamina Toniuttiego i kolejnym błędzie rywali w ataku – było już 12:5. Trener Kowal zdecydował się na zmiany, na boisku pojawili się Dmytro Paszycki oraz Olieg Achrem, a za chwilę także Fabian Drzyzga. Na niewiele to się jednak zdało, bo wyglądało, że ZAKSA nakręca się z każdą akcją i powiększa prowadzenie. Przy stanie 16:7 dla gospodarzy na boisku pojawił się Witczak, który jeszcze w tym sezonie występował w tej hali, w barwach ZAKSY.
W tym momencie rzeszowianie zaczęli się budzić i powoli odrabiać straty. Trwało to jednak tylko chwilę, bo znowu przyjezdni mieli problem ze skończeniem pierwszej akcji, m.in. właśnie Witczak. Szybko za niego powrócił Kurek. Ostatecznie ZAKSA zwyciężyła wyraźnie, do 19.

Trzeci set zaczął się bardzo podobnie do drugiej partii – po błędach Asseco Resovii w ataku ZAKSA zdobyła trzypunktową przewagę. Wtedy przebudzili się rywale, wreszcie jakiś atak skończył Kurek, a cuda w obronie wyprawiał Krzysztof Ignaczak. Na tablicy widniał wynik 8:8, trener Ferdinando de Giorgi poprosił o przerwę. ZAKSA uspokoiła grę, sporo ożywienia wniósł wprowadzony Sam Deroo.
Mecz znowu mógł się podobać, po trochę mniej widowiskowym drugim secie. ZAKSA minimalnie prowadziła i zapowiadała się bardzo zacięta końcówka. Po błędzie odbicia Deroo znowu w hali zrobiło się gorąco – publiczność próbowała wywierać presję na sędziów nawet w oczywistych sytuacjach.
Na 22:19 wyprowadził ZAKSĘ Grzegorz Bociek, który najpierw mocno serwował, a potem jeszcze wykonał skuteczny i atomowy atak. Ostatecznie gospodarze wygrali do 22, po autowej zagrywce Drzyzgi.

W czwartym secie mieliśmy niecodzienną sytuację, w trakcie jednej z akcji gracze z Kędzierzyna-Koźla kwestionowali drugie odbicie w ekipie rywali i stanęli na boisku, a sędziowie przyznali punkt Asseco Resovii. Gdy wydawało się, że ta sytuacja pobudzi przyjezdnych, w polu zagrywki kapitalnie zaczął zagrywać Jurij Gładyr i wyprowadził ZAKSĘ na prowadzenie 13:10. Kapitalnie grał Bociek, który bardzo odważnie atakował, cały zespół z Kędzierzyna doskonale bronił. To wystarczyło, by pokonać aktualnych jeszcze mistrzów Polski.
ZAKSA powiększyła przewagę nad rywalami i na siedem kolejek przed końcem fazy zasadniczej nad drugą PGE Skrą ma już dwanaście punktów przewagi! Wszystko wskazuje zatem na to, że pozostałym ekipom pozostaje walka o miejsce nr 2, które daje szansę bicia się o złoty medal mistrzostw Polski.

MVP meczu: Kevin Tillie.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26322&Page=S

Autor: Kamil Składowski, fot. Piotr Sumara

M.Sz.

PLPS: AZS Politechnika Warszawska – Effector Kielce 3:0

7C9A9094

AZS Politechnika Warszawska podejmowała drużynę Effektora Kielce. Ostatnie mecze tych zespołów zakończyły się po pięcio setowej walce. Podobnie mogło być także w środowy wieczór w Arenie Ursynów. W pierwszych dwóch partiach można było obejrzeć wyrównane spotkanie, jednak po kontuzji kapitana i atakującego Effectora Kielce, Sławomira Jungiewicza, gra gości załamała się. Kielczanie nie mogli odnaleźć swego rytmu gry ani przeciwstawić się dobrze grającej dziś AZS Politechnice Warszawskiej. MVP spotkania został Michał Filip, który zdobył w meczu 16 punktów.

 

Już od pierwszej akcji widać było, że podopieczni Jakuba Bednaruka dziś na boisku będą chcieli szybko zakończyć to spotkanie. Rozgrywający gospodarzy dwukrotnie ofiarnie obronił piłkę, ale niestety nie przyniosło to punktu warszawskiej drużynie. Widać było  jednak, że wola walki jest ogromna. Ponobnie jak w drużynie gości, której zawodnicy po ostatniej wygranej przystąpili do meczu pełni wiary w zwycięstwo. w pierwszej fazie seta zespół Dariusza Daszkiewicza wypracował sobie dwupunktową przewagę (1:3 i 2:4). Mimo skutecznej gry Michała Filipa i doprowadzenia do remisu (5:5), to zespół przyjezdnych schodził na pierwszą przerwę techniczną z przewagą dwóch „oczek” (6:8). Po niej zawodnicy Politechniki Warszawskiej powoli odrabiali straty, doprowadzając ostatecznie do jednopunktowej przewagi na drugiej przerwie technicznej (16:15). Warto odnotować utrzymującą się bardzo dobrą formę atakującego stołecznego zespołu Michała Filipa oraz gra w obronie kapitana Pawła Zagumnego. Po stronie gości dobrą dyspozycję prezentował Sławomir Jungiewicz. W drugiej fazie sete, dzięki atakowi ze środka Bartłomieja Lemańskiego i skutecznym blokom, podopieczni Jakuba Bednaruka wyszli na trzypunktowe prowadzenie (19:16). Kiedy, po skutecznym bloku kielczan na Krzysztofie Wierzbickie, przewaga zmalała do jednego punktu szkoleniowiec AZS Politechniki Warszawskiej poprosił o przerwę. Gospodarze utrzymywali jednopunktową przewagę. Mieli także piłkę setową (24:23), jednak po bloku na Michale Filipie, o wyniku pierwszej partii decydowała gra na przewagi (24:24). Kiedy wydawało się, że tego seta wygrają gospodarze, wideo weryfikacja – na prośbę trenera Dariusza Daszkiewicza – wykazała dotknięcie siatki przy bloku stołecznych siatkarzy. Ostatecznie pierwszą partię zakończył były zawodnik Effectora Kielce, Krzysztof Wierzbowski (27:25).

Drugą partię stołeczni siatkarze rozpoczęli z wysokiego „c”. Dzięki skutecznym atakom Bartłomieja Lemańskiego i Krzysztofa Wierzbowskiego, trener kieleckiego zespołu poprosił o czas (3:0). Goście szybko odrobili straty – głównie dzięki błędom gospodarzy i blokom na Krzysztofie Wierzbowskim, który opuścił boisko. Zastąpił go Łukasz Łapszyński (4:6). Rozgrywający Politechniki Warszawskiej mógł liczyć na dobrze dysponowanego Michała Filipa. Dzięki niemu gospodarze wyrównali wynik (7:7) a po ataku Łukasza Łapszyńskiego na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:7.  Na uwagę zasługują obydwaj atakujący – Michał Filip i Sławomir Jungiewicz, którzy w pewnym momencie zaczęli walczyć atak za atak. Kiedy na tablicy był wynik 12:9, dziewiętnastoletniego rozgrywającego kielczan Marcina Komendę zastąpił Michał Kędzierski, który w pierwszej akcji skutecznie kiwnął z drugiej piłki (12:10). Gospodarze mieli problem z przejęciem zagrywki dopiero co wprowadzonego do gry Kędzierskiego. Dzięki niemu kielczanie doprowadzili do remisu (13:13). Na drugiej przerwie technicznej podopieczni Jakuba Bednaruka mieli dwa punkty przewagi (16:14). Podobnie jak w poprzednim secie, także w tym w tej fazie partii oglądaliśmy grę punkt za punkt. Skuteczne ataki przeplatały się błędami. Po skutecznnym ataku Sławomira Jungiewicza to kielczanie prowadzili dwoma punktami (18:20). Mocno wykorzystywany w ataku Michał Filip stracił na skuteczności. W stołecznym zespole brakowało wsparcia z drugiego skrzydła. Przy stanie 20:21 Guillaume Samikę na kilka akcji zastąpił Jakub Radomski. Niestety przy lądowaniu po ataku kapitan gości, Sławomi Jungiewicz, najprawdopodobniej podkręcił sobie staw skokowy i był zmuszony opuścić boisko (22:21). Doświadczonego atakującego zastąpił siedemnastoletni Patryk Więckowski. Goście nie odrobili już strat. Seta zakończył as serwisowy Guillauma Samiki.

W obliczu kontuzji Sławomira Jungiewicza, kielczanie rozpoczęli grę na dwóch rozgrywających, ponieważ na boisku znalazł się zarówno Michał Kędzierski, jak i Marcin Komenda. Ten z nich, który znajdowal się w drugiej linii pełnił rolę nominalnego rozgrywającego, a ten który był w pierwszej linii – skrzydłowego. Pierwsze piłki należały do zawodników Politechniki Warszawskiej, którzy wyszli na prowadzenie 4:2. Goście nie zwieszali jednak głów i na pierwszej przerwie technicznej mieli jednopunktową przewagę (7:8). Od tego momentu zespoły zaczęły grać punkt za punkt. Żadna z nich nie mogła wypracować sobie większej przewagi. Skuteczne ataki przeplatały się błędami w polu serwisowym. Dopiero od stanu po 13, trzypunktową przewagę wypracowali sobie siatkarze Politechniki Warszawskiej (atak z lewego skrzydła Samika, blokiem Lemański i as serwisowy Kowalczyka). Na drugiej przerwie technicznej gospodarze prowadzili 16:13. Przewaga gospodarzy z akcji na akcję rosła. Trener Dariusz Daszkiewicz próbował ratować sytuację wprowadzając na boisko młodych siatkarzy takich jak Patryk Więckowski czy Andrzej Orobko. Niestety roszady kieleckiego zespołu nie przyniosły zamierzonego rezultatu. Przewaga gospodarzy rosła. Trzeciego seta i cały mecz zakończył as serwisowy Guillauma Samiki (25:15).

 

MVP: Michał Filip

AZS Politechnika Warszawska – Effector Kielce 3:0 (27:25, 25:22, 25:15)

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26320&Page=S

Autor: Dorota Szturm de Hirszfeld

M.Sz.

PLPS: Jastrzębski Węgiel – PGE Skra Bełchatów 2:3

7C9A9094

W 19. kolejce spotkań PlusLigi Jastrzębski Węgiel przegrał 2:3 (23:25,27:25,25:27,25:20,10:15) z PGE Skrą Bełchatów, po ciekawym i emocjonującym widowisku.

W pierwszej rundzie fazy zasadniczej Jastrzębski Węgiel przegrał ze Skrą Bełchatów 1:3, ale dziś realia znacznie się zmieniły – podopieczni Miguela Falaski walczą ze zmęczeniem i urazami, a gospodarze pojedynku kilka dni temu złapali wysoką falę, pokonując w Gdyni LOTOS Trefl 3:1. – Mam dużo respektu do Skry Bełchatów, ale wygrana z takim przeciwnikiem miałaby swój dodatkowy smaczek – stwierdził przed konfrontacją Maciej Muzaj, były siatkarz tej drużyny, a obecnie jeden z liderów Jastrzębskiego Węgla.

Atakujący jastrzębian nie rozpoczął jednak spotkania dobrze, nie potrafił przebić się przez szczelny bełchatowski blok. Dodatkowo, jego drużyna miała problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki rywali, którzy na pierwszej regulaminowej przerwie prowadzili pięcioma punktami (3:8). Gdy minęły inauguracyjne emocje, Muzaj zaczął strzelać z prawego skrzydła jak z armaty, a jego zespół odrobił dystans (9:10). Kolejne problemy miejscowych rozpoczęły się gdy piłkę wprowadzał do gry Karol Kłos i bezlitośnie nękał ich swoim kąśliwym „floatem” (11:15). W końcowej fazie 1. partii siatkarze JW, tym razem dzięki agresywnym serwom Toontje Van Lankvelta, wyrównali na 23:23. Chwilę później Kanadyjczyk nie przyjął zagrywki przeciwników, pomagając im objąć prowadzenie w meczu.

W drugiej odsłonie walka rozgorzała na dobre, zespoły cały czas biły się na styku punktowym (8:8). Z jednej strony siatki koncert gry dawał Maciej Muzaj, któremu nie straszny był nawet potrójny blok bełchatowian. Z drugiej gra rozkładała się bardziej równomiernie, ale motorem napędowym brązowych medalistów Polski, pod nieobecność kontuzjowanego Mariusza Wlazłego (oglądał pojedynek zza band), był Facundo Conte. To właśnie Argentyńczyk, najpierw skuteczną kontrą, a potem blokiem na Muzaju dał swojej drużynie prowadzenie w decydującym fragmencie seta (17:18). Bełchatowianie nie zdołali jednak bardziej odskoczyć rywalom i wynik tej części meczu rozstrzygnął się dopiero po emocjonującej walce na przewagi. Tym razem kropkę nad „i” postawili gospodarze, przy sporym udziale nieprzyjemnej zagrywki Van Lankvelta.

Obydwa zespoły nie najlepiej spisywały się w przyjęciu, ale braki nadrabiały ogromną walecznością i skutecznością na siatce. Dlatego także w trzeciej partii widowisko w Jastrzębiu obfitowało w efektowne obrony, atomowe zbicia i spektakularne bloki, cały czas trzymając w napięciu licznie zgromadzonych kibiców. Początkowo ton grze nadawali bełchatowianie, którzy bardzo szybko zbudowali przewagę (3:6, 9:12). Gdy w końcu wstrzelił się z zagrywką Aleksander Szafranowicz (wcześniej nie serwował tak efektywnie, jak w spotkaniu z LOTOSEM), gospodarze odrobili straty (po 12) i znów toczyła się walka punkt za punkt. Zwycięsko wyszli z niej goście, po punktowej zagrywce Facundo Conte.

Po trzech setach Maciej Muzaj miał na koncie 41 otrzymanych piłek i bardzo dobrą skuteczność 51%. Jego vis a vis Marcel Gromadowski spisywał się znacznie gorzej (33%) i jeszcze w partii numer trzy zmienił go Srecko Lisinac. Serb został w polu gry także w kolejnej części meczu, którą miejscowi rozpoczęli od prowadzenia 3:1. Ale przyjezdni błyskawicznie odrobili straty, raz po raz zatrzymując rywali szczelnym blokiem. Dopiero gdy w polu serwisowym pojawił się Wojciech Sobala (17:18) i dwukrotnie pocelował Conte, jastrzębianie uwierzyli, że pojedynek jeszcze się nie skończył. Kolejne ciosy zagrywką dołożyli Muzaj i Van Lankvelt. Ten drugi rozstrzygnął partię asem serwisowym. Ale jej bohaterem był Szafranowicz, który w najtrudniejszym momencie wziął ciężar gry na swoje barki.

Tie break był dobrym podsumowaniem całego widowiska – dużo walki, zmienność boiskowych zdarzeń i emocje prawie do ostatniej piłki. Trudy pięciosetowego pojedynku lepiej wytrzymali bełchatowianie, którzy tym samym zachowali spore szanse na drugą lokatę w tabeli. Jastrzębianie spadli w klasyfikacji o jedną pozycję (6).

MVP: Facundo Conte

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26324&Page=S

Autor: Ilona Kobus

M.Sz.

PLPS: Cuprum Lubin – BBTS Bielsko-Biała 1:3

7C9A9094

Cuprum Lubin przegrało z BBTS Bielsko-Biała 1:3 (22:25, 20:25, 25:20, 19:25) w meczu 19. kolejki PlusLigi. MVP Serhij Kapelus.

W pierwszym meczu rundy zasadniczej lubinianie ulegli niżej notowanym bielszczanom. – Będziemy w środę walczyć o trzy pkt jak w każdym innym. Dodatkową motywacją będzie dla nas na pewno ostatnia porażka z Kielcami, po której będziemy chcieli pokazać, że to był przysłowiowy „wypadek przy pracy”. Również fakt, że ulegliśmy bielszczanom w pierwszej rundzie dodatkowo nas zmotywuje – mówi przyjmujący gospodarzy Łukasz Kaczmarek. – Wyjdziemy na boisko na to spotkanie z wielką wolą walki i zwyciestwą i mam nadzieję, że potoczy się po naszej myśli.

Spotkanie z BBTS-u Bielsko-Biała jest pierwszym z czterech, które „miedziowi” rozegrają na własnym parkiecie.  Początek środowego meczu był niepomyślny dla gospodarzy. Bielszczanie minimalnie, ale pewnie wypunktowali rywali. W drugiej partii ich wygrana była jeszcze pewniejsze. Po trzecim secie wydawało się, że gospodarze przejęli rywalizacje. Ale jak się później okazało był to tylko chwilowy zryw. Dobrze grający bielszczanie wygrali zasłużenie.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26321&Page=S

M.Sz.

Krapkowice – miasto turnieju finałowego Młodej Ligi i Młodej Ligi Kobiet

image003 (1)

Na początku marca Krapkowice będą gościć najlepsze w Polsce młodzieżowe zespoły siatkarzy i siatkarek. 2 i 3 marca odbędzie się finałowy turniej Młodej Ligi Kobiet, a 5 i 6 marca – Młodej Ligi.

W Krapkowicach, w hali przy ul. Jana Kilińskiego 3, walkę o tytuł młodzieżowego mistrza Polski siatkarek stoczą Budowlani Łódź, Developres SkyRes V LO Rzeszów, Legionovia Legionowo i PGE Atom Trefl Sopot, a o młodzieżowe mistrzostwo kraju siatkarzy – Jastrzębski Węgiel, LOTOS Trefl Gdańsk, RCS Cerrad Czarni Radom i ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

Krapkowice to malowniczo położone miasto po obu stronach Odry przy ujściu Osobłogi, w województwie opolskim. Miasto zamieszkuje niespełna 18 tys. osób, a wśród nich Miss Polonia 2005 Malwina Ratajczak.

 

Ziemia Krapkowicka to miejsce tętniące życiem i pozytywną energią. Pełne zieleni i interesujących zakątków. Gdzie okoliczne lasy i wody tworzą znakomitą bazę rekreacyjną dla ludzi spragnionych wypoczynku, gdzie na miłośników historii czekają zabytki, a na inwestorów przychylny klimat i przestrzeń do rozwoju.

Krapkowice to miasto ludzi otwartych na wszelkie inicjatywy, posiadające dogodne warunki i możliwości rozwoju. Jego atutem jest położenie na skrzyżowaniu ważnych szlaków komunikacyjnych: tradycyjnego szlaku handlowego do Czech i Moraw oraz jednego z najważniejszych szlaków drogowych Europy – autostrady A4. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w starożytności przebiegał tędy słynny Bursztynowy Szlak.

Odwiedzając miasto, można łączyć sportowe pasje z odkrywaniem historii i piękna Ziemi Krapkowickiej. Jej urok podkreślają atrakcyjne zabytki, m.in. zamek krapkowicki, ruiny zamku rycerskiego w Otmęcie, wieża Bramy Górnej z przyległą partią murów obronnych, zamek w Rogowie Opolskim, pałac w Dąbrówce Górnej oraz kościoły parafialne. Najbardziej reprezentacyjną częścią miasta jest rynek otoczony kamieniczkami, najstarsza pochodzi z XVIII wieku. Podobnie jak w Krakowie, każdego dnia w południe na rynku można usłyszeć hejnał Krapkowic, dobiegający z Wieży Bramy Górnej, czyli krapkowickiej.

Dzięki inwestycjom Krapkowice stały się atrakcyjnym miejscem realizacji pasji i spędzania wolnego czasu. Krapkowice to idealne miejsce dla miłośników pieszych wędrówek, jazdy konnej, wędkarstwa, gry w golfa. Ziemia Krapkowicka to doskonałe miejsce dla miłośników rekreacyjnej jazdy na rowerze. Rowerzyści znajdą tu profesjonalnie przygotowane i oznakowane trasy rowerowe, będące efektem wspólnego polsko-czeskiego projektu, realizowanego z funduszy europejskich. Trasy przebiegają drogami asfaltowymi oraz polnymi przez najciekawsze zakątki okolic, aż do granicy z Czechami.

W samym mieście też nie zapomina się o sporcie i rekreacji. Znajdują się tu hale sportowe, basen, kompleks boisk Orlik, a od ponad 30 lat w maju organizowany jest Krapkowicki Bieg Uliczny, główny na dystansie 10 km oraz towarzyszące biegi w różnych kategoriach wiekowych. Mieszkańcy mogą uczestniczyć np. w amatorskich mistrzostwach w badmintonie lub tenisie stołowym, prowadzone są też rozgrywki ligi futsalu oraz Krapkowickiej Amatorskiej Ligi Siatkówki z udziałem drużyn z Krapkowic i okolicznych miejscowości.

W 1934 roku powstał tu klub sportowy, który od 1963 roku nosi nazwę Otmęt (od nazwy części miasta, do lat 50. ubiegłego wieku samodzielnej miejscowości). Działają w nim drużyny piłki nożnej i piłki ręcznej kobiet. Futboliści uczestniczą w rozgrywkach niższych klas, a szczypiornistki występują w drugiej lidze. W przeszłości piłkarki ręczne odnosiły jednak duże sukcesy, zdobywając pięć medali mistrzostw kraju w latach 70., w tym dwukrotnie sięgnęły po mistrzostwo Polski w latach 1970 i 1971, po czym rywalizowały w europejskich rozgrywkach pucharowych.

Autor: Jarosław Gniadek

M.Sz.

O mistrzostwo powalczą w Krapkowicach

image003 (1)

Po niedzielnych meczach w Radomiu i Kędzierzynie-Koźlu mamy już komplet zespołów, które będą rywalizować o medale Młodej Ligi. Wiemy też, że decydujący turniej odbędzie się w Krapkowicach.

Krapkowice będą gospodarzem turnieju finałowego Młodej Ligi w dniach 5 i 6 marca. W ostatecznej walce o tytuł młodzieżowego mistrza Polski uczestniczyć będą cztery drużyny: LOTOS Trefl Gdańsk, Jastrzębski Węgiel, RCS Cerrad Czarni Radom i mająca najbliżej do Krapkowic ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

LOTOS Trefl wygrał grupę A w fazie zasadniczej rozgrywek, a w play-ff pokonał 2-0 Asseco Resovię Rzeszów. RCS Cerrad Czarni zajęli 2. miejsce wgrupie A i w ćwierćfinale wygrali 2-1 z BBTS ATH Bielsko-Biała. ZAKSA to triumfator grupy B, który w play-off wyeliminował (2-1) Łuczniczkę Bydgoszcz. Natomiast druga ekipa grupy B, Jastrzębski Wegiel, w ćwierćfinale uporała się 2-0 z Indykpolem AZS Olsztyn.

W sobotę, 5 marca rozegrane zostaną półfinały. O godz. 15 LOTOS Trefl Gdańsk zmierzy się z Jastrzębskim Węglem, a o godz. 17.30 rozpocznie się mecz RCS Cerrad Czarni Radom – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

W niedzielę, 6 marca o godz. 10.00 zespoły, które przegrają półfinały zmierzą się o 3. miejsce w Młodej Lidze. Na godz. 12.30 zaplanowano walkę zwycięskich półfinalistów o triumf w ML i tytuł młodzieżowego mistrza Polski.

Zawody w Krapkowicach odbędą się w hali sportowej przy ul. Jana Kilińskiego 3, a wstęp dla kibiców będzie wolny.

Autor: Jarosław Gniadek; fot. LOTOS Trefl

M.Sz.

Komunikat dotyczący rozgrywek o Puchar Polski kobiet 2016

FullSizeRender

W siedzibie PLPS S.A. rozlosowano gospodarzy VII rundy wstępnej Pucharu Polski kobiet 2016. Cztery zespoły, zwycięzcy rundy wstępnej VI utworzyły pary meczowe zgodnie z diagramem rozgrywek. Zwycięzcy tych meczów awansują do ćwierćfinału Pucharu Polski.

Gospodarzem meczu nr 31 została ekipa ŁKS Commercecon Łódź (ŁKS był gospodarzem z automatu, jako drużyna pierwszoligowa), która 2 marca podejmie Developres SkyRes Rzeszów. Tego samego dnia Legionovia Legionowo zagra u siebie PTPS Piła (gospodarza meczu nr 32 wyłoniło losowanie).

Losowanie przeprowadzono zgodnie z Regulaminem i diagramem rozgrywek PPK 2016. Nad jego przebiegiem czuwała komisja w składzie: Cezary Matusiak – główny komisarz PLPS S.A, Renata Sobolewska – zastępca głównego komisarza PLPS S.A. oraz Zuzanna Lekowska, dyrektor Pionu Rozgrywek i Spraw Formalnych PZPS.

Do ćwierćfinału Pucharu Polski awansowało sześć najlepszych drużyn po I rundzie fazy zasadniczej ORLEN Ligi.

Termin i miejsce turnieju finałowego Pucharu Polski siatkarek podany zostanie później.

VI runda 17 lutego
mecz nr 27 ŁKS Commercecon Łódź – BKS ALUPROF PROFI CREDIT Bielsko-Biała 3:0 (25:18, 25:17, 25:19)
mecz nr 28 KSZO Ostrowiec Świętokrzyski – Developres Skyres Rzeszów 0:3 (23:25, 17:25, 12:25)
mecz nr 29 PTPS Piła – KS PAŁAC Bydgoszcz 3:0 (25:15, 25:14, 25:18)
mecz nr 30 Wisła Warszawa – Legionovia Legionowo 1:3 (25:19, 22:25, 21:25, 24:26)

VII runda 2 marca
mecz nr 31; ŁKS Commercecon Łódź – Developres SkyRes Rzeszów
mecz nr 32; Legionovia Legionowo – PTPS Piła

ćwierćfinały 16 marca 
mecz nr 33 Chemik Police – zwycięzca meczu 31
mecz nr 34 Budowlani Łódź – Tauron MKS Dąbrowa Górnicza
mecz nr 35 Polski Cukier Muszynianka Enea Muszyna – Impel Wrocław
mecz nr 36 zwycięzca meczu 32 – PGE Atom Trefl Sopot

M.Sz.

 

ORLEN Liga: PTPS Piła – KS PAŁAC Bydgoszcz 0:3

A

PTPS Piła przegrał z KS PAŁACEM Bydgoszcz 0:3 (23:25, 23:25, 23:25) w meczu 19. kolejki ORLEN Ligi. MVP Natalia Misiuna.

Gospodynie obecny sezon mogą zaliczyć do udanych. Pod wodzą trenera Nicoli Vettoriego zwyciężyły w dziesięciu z osiemnastu rozegranych spotkań i aktualnie zajmują szóste miejsce w tabeli. Zgromadziły 30 pkt. Bilans zespołu gości jest znacznie gorszy. Na osiemnaście meczów wygrał trzy. Podopieczne Adama Grabowskiego po ostatniej kolejce spadły na ostatnie miejsce w tabeli ORLEN Ligi i mają na koncie siedem punktów. W rundzie zasadniczej PTPS pokonał KS PAŁAC 3:1. W Pucharze Polski pilanki okazały się lepsze 3:0.

Wynik jaki padł w Pile zaskoczył wielu fanów siatkówki. Gospodynie w tym sezonie wielokrotnie były chwalone za dobrą grę. W poniedziałek były zdecydowanymi faworytkami.

Dwa pierwsze sety miały podobny przebieg. W pierwszym zespół gości długo prowadził, było m.in. 13:16 i 18:21. Gospodynie doszły rywalki na jeden punkt, ale decydujący głos należał do przyjezdnych. W drugiej partii od stanu 19:19 KS PAŁAC przejął inicjatywę. PTPS walczył. Nawet przy stanie 21:24 pilanki próbowały odwrocić losy rywalizacji. Zdobyły dwa punkty, ale ostatnią akcję wygrały podopieczne trenera Adama Grabowskiego.

Wiele emocji dostarczył set trzeci. KS PAŁAC miał przewagę 12:8 i pozwolił rywalkom zdobyć sześć punktów. Wydawało się, że PTPS przejął na stałe inicjatywę tym bardziej, że zespół z Bydgoszczy zaczął grać słabo. PTPS miał przewagę 21:15 i znowu nastąpił zwrot akcji. W końcówce imponowały bloki bydgoszczanek, które odniosły zasłużone zwycięstwo..

Statystyki meczu: http://stats.orlenliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1035&mID=26416&Page=S

M.Sz.